Ford wyjaśnia: Shelby GT500 Convertible nie powstanie. Byłby za drogi

Wszyscy fani dobrego brzmienia (silnika) chętnie przejechaliby się Shelby GT500 Convertible. Ale odkrytej wersji nie będzie, bo... silnik jest za dobry.

Ford dobitnie potwierdził, że Shelby GT500 w odkrytej wersji nie powstanie. Nie i... no po prostu nie. Pojawiły się również wyjaśnienia, dlaczego nie będzie nam dane usłyszeć silnika Predator V8 pod otwartym niebem, z rozwianym włosem (przynajmniej część naszej redakcji).

Shleby GT500 to wyjątkowa maszyna. Fordowi zależało, żeby nie tylko była "dyno queen" (czyli miała świetne wyniki na hamowni), ale również prowadziła się doskonale. W końcu trzeba zadać kłam memom o Fordzie Mustangu wyjeżdżającym prosto w tłum.

Dlatego inżynierowie nie tylko zaprojektowali ręcznie budowanego potwora o nazwie Predator. To 5,2-litrowe V8 z mechaniczną sprężarką Rootsa o pojemności 2,65 litra, które generuje 771 KM. Ze względu na możliwości silnika po raz pierwszy porzucili manualną skrzynię biegów na rzecz ośmiobiegowej "dwusprzęgłówki" Tremec. Do tego dopasowano zawieszenie oraz całą konstrukcję nadwozia. To musi być odpowiednio sztywne i odporne na skręcanie, przy tak potężnej mocy.

Shelby GT500

Shelby GT500 Convertible byłoby za drogie

Albo silnik jest za mocny. Tak czy inaczej, wspomniana sztywność nadwozia jest tu kluczowa. Inżynierowie doszli do wniosku, że przy obecnej konstrukcji auta nie byliby w stanie tak poprawić konstrukcji kabrioletu, żeby była ona adekwatna do możliwości jednostki napędowej.

Aby tak się stało, należałoby użyć materiałów, których używa się w supersamochodach zupełnie innej klasy. I z zupełnie innej półki cenowej. Dlatego trzeba by było rozdzielić produkcje Shelby GT500 i GT500 Convertible i zrobić z nich zupełnie inne auta o różnych cenach.

Innymi słowy - to się nie opłaca. Owszem, poprzednia generacja Shelby GT500 wychodziła bez dachu, ale była znacznie słabsza. O całe 100 KM. Najwyraźniej ta wartość pozwalała na stworzenie "miękkiego" kabrioletu. Albo w Fordzie nikt nie przejmował się wtedy prowadzeniem, sztywnością i możliwościami auta. Miało być grubo i po męsku. Był więc manual, ponad 600 KM i brak dachu. A tutaj jeszcze musi "się prowadzić" i kosztować sensownie.

A Shelby GT500 sam w sobie kosztuje niemal 80 000 USD na start. To niemal trzy razy tyle co bazowy Mustang.