Skoda Citigo 5d 1.0 MPI 75 KM Style | TEST

Czy dziś da się stworzyć samochód dla każdego? Pewnie nie, za czym stoją nie tylko nasze rosnące wymagania, ale i kreowane przez producentów realia rynkowe. Gdyby jednak odsunąć to wszystko na bok, trochę poteoretyzować i poszukać auta, które mogłoby zmotoryzować nas na nowo – to dlaczego nie mogłaby to być właśnie Skoda Citigo?

To niemal z marszu wydaje się idealny kandydat na auto dla mas – najmniejszy, najtańszy i najprostszy model całego gigantycznego koncernu, którego nazwę nomen omen tłumaczymy właśnie jako „samochód dla ludu”. Cóż może być bardziej dostępnego dla szarego obywatela? Motoryzacyjny świat jednak nie jest tak prosty, bo w innym wypadku Citigo rzeczywiście zalałyby nasze ulice – a tak, mimo obecności na rynku już od ponad 6 lat, wcale się nie stało. Nie oznacza to co prawda, że mała Skoda to egzotyk na naszych ulicach, ale sprzedaje się zdecydowanie gorzej choćby od Octavii, Fabii czy Superba. Tu dochodzi jeszcze jeden aspekt – Citigo jest reklamowane oraz ogólnie postrzegane jako auto typowo miejskie, co mocno zawęża jego możliwości. Czy aby na pewno słusznie?

Skoda Citigo 5d 1.0 MPI 75KM Style - test | fot. W.Smogór

 

Proste zasady

To już może nie te czasy, kiedy autem rodzinnym przeciętnego Polaka stawało się po prostu najtańsze pięciodrzwiowe auto na rynku, ale mała Skoda mogłaby się tu nieźle sprawdzić. Przestrzeń we wnętrzu jest domeną czeskiej marki praktycznie w każdym oferowanym modelu i nie inaczej jest tutaj. Citigo z dodatkową parą drzwi to samochód, którym naprawdę można pojechać w 4 osoby. I nie ma tu żadnego dodatkowego „ale” - nie muszą być to małe dzieci, nie mówię tylko o kilkusetmetrowej rundzie po osiedlu i nie trzeba się magicznie skurczyć. Tak naprawdę miejsca na nogi na tylnej kanapie jest tyle ile w przeciętnym aucie segmentu B, a i w tej klasie często zdarzało mi się podróżować w kolanami wbitymi w poprzedzający fotel. Oczywiście, tu wrażenia są też inne przez to, że „mniej” auta jest dookoła nas. Poszczególne elementy nadwozia są cienkie i nie są zbytnio obudowane – limonkowa zieleń naszego egzemplarza pojawia się na drzwiach czy w bagażniku, co przypomina auta jeszcze z poprzedniej epoki. Nie da się jednak ukryć, że główną filozofią tego auta jest prostota, co akurat zasługuje na sporą pochwałę. Sam kokpit może akurat posłużyć za wzór klarownego, łatwego w obsłudze centrum dowodzenia. Nie ma tu co prawda specjalnie czym go komplikować, ale dość szybko zdajemy sobie sprawę, że nie potrzeba więcej bajerów. W najnowszej odmianie po niedawnym liftingu radio dostało większy wyświetlacz z bardzo czytelną i miłą dla oka grafiką. Wszystkim sterujemy za pomocą rozwiązania raczej konserwatywnego – standardowego paska przycisków. Nie ma obsługi dotykowej – i bardzo dobrze. Jest też równie banalny panel od klimatyzacji, a kilka funkcji zdublowano jeszcze na kierownicy – co ciekawe, tylko po jednej jej stronie. W naszym egzemplarzu dostaliśmy niemal wszystkie opcje, więc jak na takiego malucha wyposażenie trzeba uznać za bogate. Jeśli jednak takie bajery jak podgrzewane siedzenia czy automatyczna klimatyzacja to dla nas za mało to Skoda daje nam możliwość rozszerzenia możliwości naszego auta we własnym zakresie. Za dopłatą 500 zł dostajemy bardzo zgrabny i solidny uchwyt na smartfona – problem z nawigacją będzie z głowy. Przy okazji – port USB ukryto tak sprytnie, że wielu potrafi przechytrzyć – zajęło mi parę dni odkrycie, że schowano go właśnie w owym holderze.

Skoda Citigo 5d 1.0 MPI 75KM Style - test | fot. W.Smogór

A jak z materiałami? Nikt tu nikogo nie oszukuje – ponarzekałem trochę na blachę widoczną we wnętrzu, ale zapewne w innym wypadku osłonięta zostałaby ona tandetnym plastikiem. Tu próżno szukać takich tworzyw, choć rzecz jasna jest raczej twardo. Na plus zaś przemawia ciemnoszary pas na desce rozdzielczej i ogólna jakość wykonania – jest solidnie. Co prawda oszczędności nie dało się uniknąć – najdłużej przyzwyczajałem się do słabego wyciszenia i hałasu dochodzącego nie tyle z komory silnika, co raczej odbijającej się od podwozia wody przy jeździe w warunkach późnojesiennych. Inne cięcia wychodzą na jaw po dłuższym użytkowaniu. Przykładowo, Citigo pozytywnie zaskoczyło mnie dość niską pozycją za kierownicą i fotelem, który został nawet minimalnie wyprofilowany. Później okazuje się jednak, że siedziska są z bardzo cienkiej gąbki i nie służą przy dłuższych podróżach, a zintegrowany zagłówek nie jest przystosowany do wyższych pasażerów. I po raz kolejny wracając do tej odsłoniętej karoserii – w bagażniku rzeczywiście będzie to problemem, bo jeśli sami nie zaopatrzymy się w jakiś stary koc to przestrzeń bagażowa szybko się porysuje. Na plus siatka mocująca przedmioty i naprawdę dobra pojemność – 251 litrów. To poziom porównywalny również z większymi autami, choć wysoki próg załadunku zdecydowanie obniża funkcjonalność. Trudno powiedzieć, żeby wystarczyło na wakacje dla czteroosobowej rodziny, ale skoro kiedyś Maluchem się dało... Trzymając się jednak bliżej rzeczywistości trzeba przyznać, że takie wnętrze wystarczy na więcej niż tylko codzienne stanie w miejskich korkach.

Ponad plan minimum

Czy jednak w ogóle będziemy chcieli wyjeżdżać poza metropolię? Jeśli mamy takie plany to raczej nie warto w ogóle rozpatrywać słabszego, 60-konnego wariantu litrowego silnika. 75 KM jakie oferuje mocniejsza wersja (z którą mamy tu do czynienia) to wartość graniczna dla efektywnego poruszania się po drogach krajowych i autostradach, choć tu też raczej przyzwyczaimy się do prawego pasa i dłuższego oglądania tyłów ciężarówek. Jeśli się śpieszymy to pozostaje nam tylko kolokwialny „gaz do dechy”, a i tak wtedy nie za wiele się dzieje – zwłaszcza w okolicach 100 km/h. Tutaj każda kolejna cyferka prędkości na wyświetlaczu zaczyna się stawać pokaźnym osiągnięciem. I możemy to dokładnie obserwować, bo umieszczony centralnie przed oczami kierowcy prędkościomierz jest naprawdę duży i równie dobrze mógłby zostać zeskalowany z dokładnością do 1 km/h. Zamiast tego skala kończy się na... 220 km/h. W aucie, w którym prędkość maksymalna wynosi - podobno - 171 km/h. Dzieci zaglądające przez szybę i oceniające samochody na tej podstawie będą zachwycone...

Skoda Citigo 5d 1.0 MPI 75KM Style - test | fot. W.Smogór

My zaś, kiedy już odpuścimy nierówną walkę o przetrwanie na lewym pasie i pojedziemy z prędkością bardziej przystosowaną do tego auta, możemy pocieszyć się wartościami zużycia paliwa. Tu w trasie tak naprawdę bardzo trudno jest przekroczyć 4 litry o jakieś znaczne liczby. I choć bak ma jedynie 35 litrów, a tarcza ze wskazaniem ilości paliwa w zbiorniku jest również duża i wyraźna, to wskazówka wcale nie chce opaść. Miałem wrażenie, że jest popsuta, ale prawda jest taka, że Citigo na jednym tankowaniu przejedzie nawet i ponad 700 kilometrów. Oczywiście proporcje nieco odwracają się w mieście. Tu cyferki od spalania wzrosną, w najmniej korzystnych warunkach nawet i dwukrotnie, ale średnie 6-7 litrów też nie powinno rozczarowywać. Zwłaszcza, że tutaj już nie da się powiedzieć o deficycie mocy. W zakresie 0-50 km/h, czyli najbardziej istotnym w miejskiej dżungli, Citigo dotrzymuje kroku i pozwala na sprawne lawirowanie w gęstym ruchu. Nie nazwałbym go szybkim, jak choćby Fiata 500 z motorem TwinAir, ale Skoda ma też zdecydowanie przyjemniejszą kulturę pracy – nic dziwnego, tu brakuje tylko jednego cylindra. Skoro przywołałem włoskiego malucha, który nierozerwalnie kojarzy mi się z szerokim uśmiechem na twarzy, to od razu wypada zadać pytanie czy jego czeski rywal też potrafi dać trochę frajdy. Tu raczej o to trudno. Choć krótki, gokartowy rozstaw osi i stosunkowo duża szerokość dają naturalną zwartość nadwozia to jednak próżno szukać tu takiej zwinności. Nie da się złego słowa powiedzieć o zwrotności – Skoda ochoczo wciska się nawet w najmniejsze parkingowe zakamarki, ale zakręty pokonuje raczej z konieczności, przy tym wychylając się na boki i raczej nie dając kierowcy odpowiedniego czucia. Takie zestawienie układu kierowniczego raczej nikomu nie będzie przeszkadzać w codziennych miejskich dojazdach, ale jeśli jesteś przedstawicielem handlowym i śpieszno Ci na autostradę to lepiej nie przesadzaj z prędkością na „ślimaku”...

Coś więcej?

W takim maleństwie frajda z jazdy musi objawiać się w powszedniej rutynie – i wcale nie mam na myśli wyrafinowanego zawieszenia i sportowych emocji. Tu wystarczy już sam miniaturowy rozmiar, sama możliwość lawirowania między większymi „zapychaczami” dróg i dynamiki na tyle dużo, by po prostu zdążyć wyprzedzić jakiekolwiek auto przed kolejnymi światłami. To w Citigo mamy, ale jest jeszcze jedna rzecz – coś, co anglojęzyczni recenzenci nazwaliby „cool factor”. Przyznaję, że nasz testowy egzemplarz pokazuje, że mała Skoda może się naprawdę godnie prezentować – mamy tu kolor, dzięki któremu nigdy już nie zgubicie auta na parkingu i świetne, wieloszprychowe felgi. Do tego czarny dach, lekko przyciemnione szyby i... to wszystko. Wystarczy, by ożywić zachowawcze nadwozie, ale to praktycznie tyle z możliwości indywidualizacji. Poza zielenią "Kiwi" nie ma już w gamie równie zwariowanych lakierów, a gdy poskąpimy na te kilka opcji to efektem będzie raczej nudna stylizacja – niekoniecznie atrakcyjna dla młodych szukających pierwszego samochodu, bardziej dla konserwatywnego starszego pokolenia. Nie wspominałbym o tym, gdyby koncernowi bliźniacy nie oferowali większej personalizacji. Up! sam w sobie aspiruje do modnego gadżetu, a nawet Mii od Seata jest dostępne w specjalnych edycjach. Citigo ma w gamie tylko wersję Monte Carlo.

Skoda Citigo 5d 1.0 MPI 75KM Style - test | fot. W.Smogór

Poświęcam temu trochę czasu, bo wydaje mi się, że Citigo, a także inne „supermini” powoli przejmują funkcje aut segmentu B, przy czym – wcale nie są aż tak wyraźnie tańsze, więc można wymagać od nich czegoś ekstra. Powiem więcej – w ogóle nie są tańsze... Bardzo dobrze widać to na przykładzie Skody. Testowy egzemplarz najmniejszego modelu w gamie tej marki wyceniono na 53 150 zł. W porządku, przyjmijmy, że pakowanie wszystkich opcji do takiego autka nie ma większego sensu i raczej nie powinno się zdarzyć. Pięcioro drzwi, mocniejszy wariant 1.0 MPI i bogatsza odmiana Style – to, wedle cennika, koszt 44 550 zł. Skoda Fabia, również oczywiście z nadwoziem pięciodrzwiowym, z dokładnie tym samym napędem dostaniemy już za... niecałe 1000 złotych mniej. Tu co prawda na wyposażeniu nie znajdziemy nawet radia, ale wystarczy dopłacić jakieś 1800 zł do Citigo, a z salonu wyjedziemy porównywalnie zestawioną Fabią w wersji Ambition. Rozwiązaniem może być pójście po linii najmniejszego oporu i wybór najtańszej możliwej konfiguracji – troje drzwi, 60 KM, bazowy poziom – 36 900 zł. O całe 690 zł mniej od podstawowego Volkswagena up!...


Podsumowanie

Citigo ma więc wszystko, czego potrzeba, by zadowolić... każdego. Jest proste i przystępne w obsłudze, potrafi zmienić poruszanie się po mieście w coś niemal przyjemnego, a i nawet da się nim gdzieś pojechać – i to zabierając na pokład współpasażerów i ich bagaż. Niczego jej nie brakuje, ale co z tego, skoro za podobne pieniądze można mieć Fabię?

Dane techniczne

NAZWA Skoda Citigo 5d 1.0 MPI 75 KM Style
SILNIK benzynowy, R3, 12 zaw.
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk wielopunktowy
POJEMNOŚĆ 999
MOC MAKSYMALNA 75 KM (55 kW) przy 6200 obr./min.
MAKS. MOMENT OBROTOWY 95 Nm przy 3000-4300 obr./min.
SKRZYNIA BIEGÓW manualna, 5-biegowa
NAPĘD przedni
ZAWIESZENIE PRZÓD kolumny MacPhersona
ZAWIESZENIE TYŁ belka skrętna
HAMULCE tarczowe went./bębnowe
OPONY 185/50 R16
BAGAŻNIK 251 / 951
ZBIORNIK PALIWA 35
TYP NADWOZIA hatchback
LICZBA DRZWI / MIEJSC 5/4
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 3563/1645/1478
ROZSTAW OSI 2420
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 929/361
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM -
ZUŻYCIE PALIWA 5,8/3,9/4,6
EMISJA CO2 106
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 13,2
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 171
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/2 lata
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE co 15 tys. km lub co rok
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ 3d 1.0 MPI 60 KM Ambiente: 36 900
CENA WERSJI TESTOWEJ 44 550 zł
CENA EGZ. TESTOWANEGO 53 150