Skoda Enyaq Coupe 80 - TEST. Oto przykład doskonałej optymalizacji

Jest duża, przestronna, pakowana i nieźle wygląda. Do tego oferuje naprawdę duży zasięg i znikome zużycie energii. Skoda Enyaq Coupe 80 zadaje się być zaskakująco dobrym kompromisem w swoim segmencie. Wad nie ma tutaj zbyt wiele, ale jedna jest naprawdę duża.

Ten model miło zaskakuje od momentu debiutu. Nie tylko dobrze wygląda, ale jest też wyjątkowo przestronny. Standardową wersją kilka lat temu pojechaliśmy do Berlina i pomimo problemów z infrastrukturą nie byliśmy rozczarowani. Skoda Enyaq Coupe dodaje do tego wszystkiego naprawdę przyjemną dla oka sylwetkę. Do tego w ciągu trzech lat Czesi naprawdę dopracowali swojego elektryka i poprawili wszystkie jego słabe strony.

Skoda Enyaq Coupe 80 - TEST. Czeska marka postawiła na modne nadwozie. To dobry ruch

Szczerze mówiąc nie dziwię się, że Enyaq dostał taki wariant. Przede wszystkim to właśnie tak wyglądającym konceptem zapowiedziano pierwszego elektryka. Stworzenie wersji produkcyjnej było więc kwestią czasu. Skoda podeszła do tematu zachowawczo, najpierw badając grunt praktyczniejszą wersją. Gdy ta okazała się być strzałem w dziesiątkę, rozszerzyli gamę o wariant coupe.

Skoda Enyaq Coupe 80 TEST

To oczywiście także ruch marketingowy, gdyż rynek polubił "dynamicznie" wyglądające SUV-y. Tutaj bonusem jest nieco lepsza aerodynamika, co oczywiście przekłada się na zużycie energii.

Opadająca linia dachu nie oznacza dużo niższej praktyczności. Bagażnik jest nieco mniejszy, ale wciąż oferuje dużo przestrzeni (570 litrów) i jest bardzo ustawny. Ilość miejsca nad głową pasażerów podróżujących z tyłu także nie rozczarowuje. Jedynym minusem jest przeszklony dach, który nie ma zasuwanej rolety. Można go zasłonić zakładaną ręcznie osłoną, ale brzmi to jak smutny dowcip.

Do testu dostałem maksymalnie wyposażoną wersję Maxx, w atrakcyjnym kolorze Pomarańczowy Phoenix, ze srebrnymi 20-calowymi felgami. Nie zabrakło tutaj świateł LED MATRIX z przodu i podświetlanego grilla, będącego wyróżnikiem najbogatszych wariantów.

To oczywiście bajer, ale tutaj wyjątkowo dobrze dopasowany. Powiem więcej - to jeden z niewielu samochodów, gdzie taki dodatek naprawdę pasuje i poprawia wygląd samochodu. Zwykły czarny grill nie wygląda tak atrakcyjnie w tym modelu.

We wnętrzu Enyaqa wciąż mamy do wyboru "motywy" wykończenia

Do wyboru są cztery wersje - Loft (standardowa), EcoSuite (za 9400 złotych), Lodge za 3500 złotych i Lounge za 6950 złotych. Tutaj pojawiła się ta ostatnia, moim zdaniem najlepiej pasująca do konfiguracji kolorystycznej nadwozia.

Ładna tkanina na desce rozdzielczej i pomarańczowe przeszycia tworzą zgrany duet. Całość robi dobre wrażenie pod kątem wykończenia, a zastosowane tutaj materiały (minus twarde plastiki z tyłu) nie pozostawiają wiele do życzenia.

Multimedia (nieco poprawione) korzystają z dużego, 13-calowego wyświetlacza. Prędkościomierz wciąż ulokowany jest na małym 5,5-calowym ekranie, ale nowe oprogramowanie wreszcie upchnęło tam wskazania z komputera pokładowego. To duży plus, gdyż ciągłe poszukiwanie tych danych na dużym ekranie było potwornie irytujące.

Skoda Enyaq Coupe 80 TEST

Skoda Enyaq Coupe 80 jest wystarczająco szybka i bardzo oszczędna. Ładowarki można omijać szerokim łukiem

Sercem tej wersji jest akumulator o pojemności 77 kWh netto (82 kWh brutto) i silnik elektryczny o mocy 204 KM, ulokowany na tylnej osi. To bazowy układ, który pozwala na sprint do setki w 8,7 sekundy. Licznik zatrzymuje się na wartości 160 km/h - założono tutaj ogranicznik.

Enyaq nie jest więc demonem szybkości, ale rekompensuje to oszczędnościami w zużyciu prądu. I to jakimi! W mieście, bez większego problemu, osiągałem wyniki na poziomie 12-14 kWh, powtarzalne. Realnie więc w warszawskim ruchu mógłbym pokonać ponad 500 kilometrów na jednym ładowaniu - i nie stanowiłoby to żadnego wyzwania.

Skoda Enyaq Coupe 80 TEST

W trasie też zobaczymy dobre wyniki. Przy 120 km/h jest to 18,5-19,2 kWh, a przy 140 km/h 22-24 kWh. Maksymalna moc ładowania, wraz z aktualizacją oprogramowania, wzrosła z kolei do 130 kW.

przy 100 km/h: 13,2 kWh/100 km
przy 120 km/h: 18,6 kWh/100 km
przy 140 km/h: 23,9 kWh/100 km
w mieście: 12,2-14,8 kWh/100 km

O wyposażeniu nie trzeba się rozwodzić, ale nie można pominąć jednej kwestii - ceny

Enyaq Coupe jest udanym autem, ale należy do drogich samochodów. W przypadku aut elektrycznych jest to niezmiennie duży problem, choć ostatnio określenie "tanie auto" brzmi jak coś z odległej przeszłości.

Wyjściowo za ten samochód trzeba zapłacić co najmniej 250 000 złotych. Wówczas dostajemy jednak dość skromnie wyposażony wariant, do tego dużo prostszy wizualnie. Testowana wersja MAXX kosztuje niemal 300 000 złotych - bez jednego banknotu 500 zł.

Wszystko dostajemy tutaj w standardzie - od multimediów z dostępnem do sieci, przez światła LED MATRIX, adaptacyjny tempomat i wiele innych systemów, aż po adaptacyjne zawieszenie DCC. Lista opcji ogranicza się do pakietu haczyków w bagażniku i pompy ciepła (5 500 złotych), którą warto mieć w Polsce.

Po dorzuceniu lakieru, felg i wersji wnętrza otrzymujemy kwotę wynoszącą 321 850 złotych. Bariera 300 tysięcy dla Skody została więc przełamana - a przecież mamy jeszcze wersję RS, która jest znacznie droższa.

Różnica względem zwykłego Enyaqa nie jest już duża - to niecałe 12 000 złotych

Można więc śmiało powiedzieć, że wybór nie jest tutaj prosty. Aby cena była atrakcyjniejsza, trzeba postawić na skromniejszy wariant. Jeśli zależy Wam na wyglądzie, to wariant Maxx lub Advanced są obowiązkowymi wyborami. Niezależnie od Waszych chęci, cena z trójką na przedzie będzie tutaj na wyciągnięcie ręki, lub z łatwością ją przekroczycie.

Ale dostajemy tutaj coś za coś. Jest drożej, ale wydajniej. Konkurencyjne auta, na przykład IONIQ 5 lub KIA EV6, potrafią być bardzo oszczędne, ale do poziomu Skody nie schodzą. Tak naprawdę czeski SUV rywalizuje przede wszystkim z bliźniakami w postaci Volkswagena ID.4/ID.5 i z nadchodzącą Cuprą Tavascan.

Skoda Enyaq Coupe 80 - moja opinia i podsumowanie

Narzekanie na ceny w 2023 roku jest standardem, ale ciężko tutaj nie zadać sobie jednego pytania - "na co poszło te 300 000 złotych"? To udany samochód, wydajny i pojemny, a do tego ciekawy wizualnie. Siedząc w nim nie czuję się jednak jak w samochodzie za taką kwotę. Nie widzę też powodów, dla których chciałbym wydać takie pieniądze na Skodę.

Myślę, że grupa Volkswagena będzie musiała powalczyć z cennikami swoich samochodów. Tesla, chcąc nie chcąc, zjada ich na śniadanie - a klienci chcą wydajności w dobrych pieniądzach. Tutaj niestety tego nie dostaną.