Nowa Skoda Kodiaq 2.0 TDI w pierwszym teście. Taka jak dawniej, tylko lepsza
To nie jest rewolucyjna zmiana. Wręcz przeciwnie - Czesi postawili na ewolucję zgodną z potrzebami klientów. Oto nowa Skoda Kodiaq 2024 w pierwszym teście - oczywiście w uwielbianej przez rynek wersji 2.0 TDI. Zobaczcie jak zmienił się ten model.
Ciężko jest mi uwierzyć, że od premiery pierwszej generacji tego modelu minęło już 8 lat. We wrześniu 2016 duży SUV Skody po raz pierwszy ujrzał światło dzienne, a w grudniu tego samego roku wskoczyłem za jego kierownicę podczas pierwszych jazd na Majorce. Wsiadając za kierownicę nowej generacji poczułem się jak w domu. Nowa Skoda Kodiaq 2024 nie zrywa z pomysłami z poprzednika. Wręcz przeciwnie - wszystko tutaj dopracowano i skupiono się na potrzebach klientów.
Czym wyróżnia się nowa generacja i jakie robi wrażenie? Zapraszam na relację z pierwszych jazd tym modelem.
Nowa Skoda Kodiaq 2024 jest mocną ewolucją poprzednika. Najlepsze elementy zostały na swoim miejscu
Zacznijmy od stylistyki, która mocno polaryzuje. Wiele osób uważa, że Czesi poszli w dobrym kierunku. Inni twierdzą, że nowy design nie jest tak udany jak w poprzedniku. Ja ze swoją opinią jestem gdzieś po środku. Nie powiem, że nowy Kodiaq mi się nie podoba, ale nie jestem jego największym fanem, zwłaszcza w kwestii stylistyki nadwozia. Bez wątpienia ma on teraz masywniejszą prezencję.
To zasługa szerszego grilla, inaczej narysowanych przednich świateł i dużych tylnych lamp. Ciekawie prezentuje się też linia szyb bocznych. Swoje trzy grosze do tego wszystkiego dorzuca lakier Bronx Gold, który zwraca na siebie uwagę. To dobry wybór do tego modelu.
Tym, co mnie najbardziej tutaj urzekło, jest wnętrze. Czeski SUV zmienił się na lepsze pod tym kątem. Przede wszystkim postawiono na lżejszy i przyjemny dla oka design. Jednocześnie dodano ciekawą kolorystykę. "Atmosfery wnętrza", niczym w Enyaqu, pozwalają na wybór kilku wariantów kolorystycznych kabiny. Różnice tyczą się także wykorzystanych materiałów i tapicerek.
Tak oto możemy mieć tutaj ekologiczną skórę lub szary zamsz z ciekawymi przeszyciami. Cieszy mnie fakt, że wreszcie mamy też szerszy przekrój kolorów, a nie tylko czerń i beż.
Kokpit jest bardzo przemyślany. Poprawiono tutaj wiele elementów
Poprzednia generacja Kodiaqa była w naszej redakcji przez trzy miesiące podczas testu długodystansowego. W tym czasie prześwietliliśmy ten model na wskroś, znajdując wszystkie jego zalety i wady. Po pierwszych kilometrach za kierownicą nowej generacji mam wrażenie, że Czesi naprawdę uważnie słuchali klientów.
Podobają mi się tutaj trzy zmiany. Pierwszą jest rezygnacja z klasycznego lewarka skrzyni biegów. Wybierak automatu powędrował za kierownicę, zwalniając przestrzeń na tunelu środkowym. Co więcej, Skoda zrezygnowała na dobre ze skrzyni manualnej. Dzięki temu wygospodarowano tutaj duże i przestronne schowki, dwie ładowarki indukcyjne i dodatkowe uchwyty na kubki. Za to należy się duży plus.
Drugą zmianą, która przypadła mi do gustu, jest postawienie na nowoczesne multimedia, nie rezygnując przy tym z fizycznych przełączników. W topowej wersji dostajemy 13-calowy ekran (w tańszych wariantach ma 10 cali), który stanowi centrum dowodzenia samochodem.
Nowe oprogramowanie z ładnym i estetycznym interfejsem (bardzo łatwym w obsłudze) cieszy oko i nie wymaga studiowania instrukcji obsługi. Na szczęście klimatyzację dalej można obsługiwać pokrętłami, w tym jednym o szczególnym zakresie działania.
Mowa o środkowym przełączniku na panelu, tak zwanym "Smart Dials". Można do niego podpiąć 4 funkcje, które przełączamy wciskając ekran. Dzięki temu z poziomu pokrętła zmienimy tryby jazdy, głośność, siłę nawiewu lub tryb pracy klimatyzacji. Można też dodać sterowanie skalą mapy i ustawieniami automatycznych trybów nawiewów.
Przestrzeń jest dalej mocną stroną
Nie ma tutaj jednak rewolucji, gdyż rozstaw osi nowego Kodiaqa jest dokładnie taki sam, jak w poprzedniku. Mam za to wrażenie, że tylna kanapa zyskała wygodniejsze siedzisko. W drugim rzędzie dostajemy kieszeń na telefon, uchwyt na tablet, organizer mocowany na tunelu środkowym i sterowanie klimatyzacją. To wszystko, czego potrzeba do szczęścia.
Nowa Skoda Kodiaq ma niezmiennie przestronny bagażnik. Jego pojemność wynosi od 715 litrów (w wersji plug-in hybrid) do ponad 1000 w 5-osobowym wariancie eTSI lub TDI. Na brak miejsca narzekać nie można.
Wersja 7-osobowa jest z kolei dobrym rozwiązaniem dla większych rodzin. Trzeci rząd można traktować awaryjnie, ale na krótkich dystansach sprawdzi się doskonale.
Skoda Kodiaq 2024 z dwulitrowym dieslem to klasyka gatunku. Jest BARDZO oszczędna i ma dobrą dynamikę
Wybrałem rozsądniejsze wydanie, czyli 150-konne, z napędem na przednią oś. To właśnie taka wersja była najczęściej wybierana przez klientów tej marki. Lata lecą, a silnik wysokoprężny niezmiennie robi dobre wrażenie. Jego praca jest dobrze wytłumiona, dynamika przyzwoita, a zużycie paliwa znikome.
Na dystansie 110 kilometrów na hiszpańskich autostradach zużyłem raptem 5,6 litra na setkę. To oznacza, że pod dystrybutorem nie będziecie parkowali zbyt często.
Dla porównania przesiadłem się potem do nowej hybrydy plug-in. Tutaj dostajemy 204 KM generowane przez silnik 1.5 TSI i przez jednostkę elektryczną. Pojemność baterii wynosi aż 25,7 kWh, a to oznacza 100 kilometrów zasięgu na jednym ładowaniu.
Hybrydowym Kodiaqiem przejechałem tylko 20 kilometrów, więc spostrzeżeń mam mniej, ale jedna rzecz od razu zwróciła moją uwagę - zużycie energii. Jest ono bardzo niskie (na poziomie 17-18 kWh/100 km), czyli teoretycznie dałoby się pokonać nawet 110-120 km na ładowaniu. Czekam na testy tego modelu w Polsce - zobaczymy, czy faktycznie będzie to możłiwe.
Właściwości jezdne miło zaskakują
Przede wszystkim Czesi nie zrobili z tego samochodu domorosłego sportowca. Zawieszenie zestrojono dość komfortowo, zarówno w wersji z DCC jak i bez aktywnych amortyzatorów. W tej pierwszej opcji można je usztywnić, ale... to nie ma sensu. Dużo lepszą opcją jest właśnie to lekkie dyskretne bujanie, które relaksuje.
Układ kierowniczy jest wystarczająco precyzyjny i wspomagany z dobrze dobraną siłą. Wyciszenie kabiny przy prędkościach autostradowych sprawia wrażenie nieco lepszego niż w poprzedniku, a to dodajemy do listy zalet nowej generacji.
Póki co Skoda Kodiaq jest droga, ale to kwestia czasu
Po prostu w tej chwili w ofercie jest tylko "topowa" wersja Selection (a w zasadzie tymczasowo topowa). Jej ceny startują od 174 850 złotych. Za wariant z dieslem 2.0 TDI 150 KM zapłacimy już 190 850 złotych, a testowany egzemplarz z pewnością kosztuje około 240-250 tysięcy złotych. Z wielu elementów wyposażenia można jednak zrezygnować, a standard jest w tej wersji wystarczająco wysoki.
Moja opinia i podsumowanie
Skoda zrobiła krok w dobrym kierunku. Nikt nie zepsuł tutaj dobrego projektu i nie próbował na nowo "wynaleźć koła". Kodiaq drugiej generacji jest pozbawiony słabszych stron poprzednika, a przy okazji oferuje najnowsze wyposażenie. To cieszy!