Smart fortwo cabrio 0.9 Turbo prime
Lubisz powiew wiatru w letnie wieczory, ale każdego dnia zmagasz się z zatłoczonymi ulicami w centrum miasta? Dziś mamy coś dla Ciebie.
Chyba żaden samochód na rynku w tak udany sposób nie łączy w sobie zwrotności i łatwości prowadzenia ze stosunkowo cywilizowaną „resztą”. Wiemy już, że ze średnicą zawracania nieprzekraczającą siedmiu metrów, dwuosobowy smart zwyczajnie nie ma sobie równych. Mierzące niecałe 2,7 metra nadwozie nie tylko potrafi zmienić kierunek jazdy „na raz”, ale i ma swój własny, niepowtarzalny styl, który już od pierwszej generacji dostaniemy także w wersji z miękkim dachem.
Modny wizerunek
Z nieproporcjonalnego nadwozia smarta można się śmiać, ale żadne auto w tak charakterystyczny sposób nie wpasowuje się w miejski krajobraz. Trzeba przyznać, że wersja cabrio w żadnym stopniu nie ustępuje wyglądem zamkniętemu „maluchowi” – nawet wtedy, gdy jesteśmy zmuszeni chronić wnętrze przed opadami. Miękkie pokrycie dobrze wpasowuje się w bryłę nadwozia, co nie zawsze ma miejsce w większych kabrioletach. W naszym egzemplarzu pierwsze skrzypce gra jednak lakier black-to-yellow, pokrywający panele nadwozia, połączony z matowym, szarym wykończeniem szkieletu tridion.
W przeciwieństwie do poprzednich generacji, wnętrze smarta stało się mniej surowe i bardziej przypomina inne maluchy segmentu A. Wreszcie mamy normalnych rozmiarów tunel środkowy, któremu przydałaby się z kolei niewielka półeczka pod dźwignią hamulca ręcznego. W zamian dostajemy ukrytą pod środkową konsolą szufladę, małą siatkę umieszczoną obok i większą za fotelami oraz oczywiście standardowe schowki w drzwiach, przed pasażerem, czy wnęki na kubki. Mogłoby tego być ciut więcej.
Wróćmy jednak do wykończenia. Pod tym względem nie mamy zbytnio na co narzekać. Dużą część deski rozdzielczej pokrywa materiał, który stosunkowo łatwo się czyści. Sporo miękkiego poszycia znajdziemy także na drzwiach. Musimy pamiętać, że w podstawowej wersji smarta nie uświadczymy żadnego z tych elementów. Niemniej jednak, twarde plastiki wypełniające pozostałe elementy wnętrza naszej testówki dają nam nadzieję, że i w najtańszych egzemplarzach nie będziemy narzekać na problemy ze spasowaniem, czy, potocznie mówiąc, tandetę.
Deska rozdzielcza, do spółki z wygodną i przyjemną w dotyku kierownicą, tworzą przyjemne połączenie nowoczesności z prostotą i czytelnością. Ciężko się też przyczepić do łatwości obsługi poszczególnych elementów wyposażenia, choć dotykowy ekran mógłby nieco szybciej reagować na nasze polecenia. Sam jego interfejs jest przejrzysty, a przyzwyczajanie się do rozmieszczenia poszczególnych funkcji trwa krótko. Podobnie z komputerem pokładowym, któremu co prawda zabrakło przycisku „cofnij”, jednak w praktyce nie ma to większego znaczenia.
Nie tak przewidywalnie
Przyznam szczerze, że w tak niewielkim aucie oczekiwałbym nieco więcej „czucia” podczas parkowania. Oczywiście, genialny promień skrętu i niewielka długość nadwozia w dużym stopniu eliminują potrzebę manewrowania na wstecznym biegu. Gdy już się na to zdecydujemy, nie będziemy mieć jednak precyzyjnych informacji na temat tego, ile jeszcze miejsca zostało za naszymi plecami. Szerokie tylne słupki, w połączeniu z ograniczającym widoczność miękkim dachem (również po otwarciu), dają się także we znaki podczas zmiany pasa – ja osobiście lubię czasem spojrzeć „przez ramię” upewniając się, czy na pewno nie zajechałem komuś drogi. Przy parkowaniu może pomóc kamera cofania, ale to kolejny dodatek, za który musimy swoje zapłacić.
Pozycja za kółkiem, mimo, że bardziej przypomina stołek niż bujany fotel, nie przysparzała mi dyskomfortu. Odrobinę bliżej wolałbym ustawić kierownicę, której nie przysuniemy do siebie nawet za dopłatą – opcjonalnie skorzystamy jedynie z regulacji wysokości. W samym fotelu siedzi się stosunkowo wygodnie (nie licząc wrzynającego się w okolicach szyi pasa), a przestrzeni jest dużo w każdym kierunku. O trzymaniu w zakrętach możemy zapomnieć. Przy dynamicznym pokonywaniu łuków, niejednokrotnie, odruchowo sięgałem po wajchę od ręcznego, by się przytrzymać. Czy to źle? W samochodzie tak miejskim w swoim charakterze bardziej liczy się bardziej wygoda wsiadania i wysiadania, więc trudno uznać to za wadę.
I owszem, jeśli obok naszego smarta jest dużo wolnej przestrzeni, miejsce zajmuje się bardzo przyjemnie. Gorzej sprawa wygląda, gdy stoimy między samochodami na osiedlowym parkingu. Długie drzwi okazują się niewygodne przede wszystkim za sprawą zbyt mocno przesuniętego do przodu uchwytu, przez co stosunkowo łatwo będzie nam obić „sąsiada”. Przy zamykaniu po zajęciu miejsca musimy z kolei użyć nieco większej siły, bo zbyt lekko pociągnięte skrzydło lubi się nie domknąć. Szkoda też, że trochę bezmyślnie umieszczono na nim pokrętło do regulacji lusterek, tuż przy kolanie.
Praktyczność bez dachu?
Bagażnik smarta tradycyjnie już nie przyjmuje pokaźnych rozmiarów, ale – mówiąc krótko – jego pojemność jest w porządku. W odróżnieniu od większości konwencjonalnych kabrioletów, otwór załadunkowy nie jest drastycznie mały, a w zamkniętej lub częściowo otwartej konfiguracji dachu możemy go także powiększyć, wsuwając materiałowe pokrycie wraz z tylną szybą do wnętrza. Otwiera nam to przy okazji furtkę do przewożenia większych przedmiotów, które wbrew pozorom niewielki smart jest w stanie zmieścić – a to za sprawą pochylanego do samego końca oparcia fotela pasażera.
Sam mechanizm miękkiego dachu również okazuje się bardzo praktyczny na co dzień. Opuszczać i podnosić materiałowe pokrycie możemy przy każdej prędkości, co znacznie ułatwia działanie przy nagłych zmianach pogody. Nieraz zdarzyło mi się bezstresowo „schować” dach tuż po ulewie, czego zwykle nie zrobiłbym w obawie przed kolejnym urwaniem chmury. Owszem, boczne panele musimy zdjąć ręcznie (przewidziano dla nich dopasowane skrytki w pokrywie bagażnika), ale dla mnie nie miało to żadnego znaczenia, bo czułem się świetnie nawet i z nimi na pokładzie. Dlaczego?
Otwórz się!
Z racji mojego niewygórowanego wzrostu, w większości kabrioletów w zasadzie przez większość czasu nie widzę, że jadę kabrioletem. Tak, dobrze przeczytaliście. Jadąc dowolnym cabrio i patrząc na drogę, górna granica pola widzenia kończy mi się gdzieś na ramie przedniej szyby, podczas gdy podróżując smartem widzę jeszcze spory kawałek nieba. Dodajmy do tego fakt, że nie jesteśmy tu z każdej strony otulani morzem skóry i plastiku, a około metr za plecami mamy już tylko pustą przestrzeń. To wszystko składa się na odrobinę inne odczucia z wiatrem we włosach. W mojej opinii przyjemniejsze.
A więc śmiało możemy ruszać na miasto, badając jego puls, zarówno w godzinach szczytu, jak i ciepłą nocą. Niezależnie od tego, czy wolisz słuchać śpiewu ptaków, czy ryków wydechów, prawdopodobnie poczujesz „to coś”. Czy chcesz, czy nie – w złotym smarcie na pewno zostaniesz zauważony. Miniaturowe cabrio spod skrzydeł Mercedesa zwraca uwagę nie tylko kierowców zamkniętych w swoich klimatyzowanych puszkach, ale i topiących się w upale pieszych.
A Tobie po prostu jeździ się przyjemnie! Dobrze pracujący układ kierowniczy pozwala poczuć namiastkę małego samochodu sportowego, aczkolwiek zapał przy śmiałych ruchach rękami często studzi mrugająca kontrolka na desce rozdzielczej, informująca o przyhamowaniu jednego z kół lub całkowitym odcięciu momentu obrotowego na dłuższą chwilę. Przydaje się to na mokrej nawierzchni, kiedy to smart, o dziwo, staje się podsterowny, a przód zwyczajnie nie chce się kleić do asfaltu.
Nadsterowność, owszem, też występuje, ale w przypadkach zupełnie innych, niż ma to miejsce w większości aut z silnikiem przenoszącym moment obrotowy „pod siebie”, na tylną oś. Do środka zakrętu ściąga nas bowiem przy hamowaniu lub nawet samym odpuszczeniu pedału gazu. Mocniejsze hamowanie z dużych prędkości, choć samo w sobie jest sprawne, oznacza z kolei charakterystyczne dla aut z małym rozstawem osi myszkowanie. Wszystko to występuje w granicach rozsądku i nie powinniśmy się niczego obawiać.
Podobnie jest ze stabilnością podczas spokojnej, ale i bardziej dynamicznej jazdy. W czasie jazdy po równych drogach auto sprawia wrażenie zwartego, podczas gdy najmniejsze nierówności skutecznie zamazują tę wizję na stałe. Może to dobrze? Zawieszenie sprawia wrażenie, jakby każdy jego element żył trochę swoim życiem, dzięki czemu nie odnosimy wrażenia, że przy pierwszym większym uskoku podbije całe podwozie, wyrzucając je dwa metry dalej.
Gdyby nie krótki rozstaw osi, który szczególnie daje się we znaki na garbach i torach tramwajowych, można by pewnie rzec, że jest tu naprawdę komfortowo. Dla mnie zresztą wciąż jest akceptowalnie – nerwowość na dziurach i uskokach jest przecież wpisana w tak niewielkie gabaryty. Ważne, że w zakrętach, nawet przy dużych prędkościach, nie można odmówić zawieszeniu niezłej sztywności.
Wskazówka po prawej stronie prędkościomierza nie oznacza też wcale przesadnej walki z wiatrem. Powietrze uderzające w karoserię „miota” smartem w akceptowalny sposób, z kolei to wpadające do kabiny nie jest specjalnie natrętne i mnie przynajmniej nie zmusiło do założenia opcjonalnej owiewki. Polecam od razu położyć dach do końca, bo przy połowicznym jego otwarciu masy powietrza zaczynają nieco hałasować. Szkoda, że w zamkniętej konfiguracji, do naszych uszu dobiegają niekiedy dźwięki ocierających uszczelek.
Efektywność i ekonomia – w parze?
Turbodoładowany silnik o pojemności 0,9 litra i mocy 90 KM znany jest już w naszej redakcji choćby z Renault Clio, czy Dacii Sandero i zawsze otrzymuje podobne noty. Jednostka potrafi być zarówno dynamiczna, jak i oszczędna, ale cechy te niespecjalnie chcą iść ze sobą w parze. Spokojna jazda po mieście odwdzięczy nam się rozsądnym zużyciem w granicach 7,5 litra na 100 km i podobny wynik uzyskamy w trybie mieszanym, przy jeździe nieco bardziej dynamicznej z uwzględnieniem gęstszego ruchu miejskiego.
W trasie, przy prędkościach do 100 km/h z łatwością zejdziemy poniżej „piątki”, z kolei przy optymalnej prędkości 120 km/h powinniśmy osiągnąć nadal rozsądny wynik w okolicach 6,5l/100km (przy otwartym dachu około litr więcej). Prędkości rzędu 140 km/h oznaczają już wysokie wskazania bliskie 9l/100km w wersji „zamkniętej”. Nie mniejsze zużycie osiągniemy w godzinach szczytu przy umiarkowanych korkach, natomiast przy „czerwonej fali” wynik spokojnie przekroczy dziesięć litrów.
Swój wkład ma w tym wszystkim dwusprzęgłowa skrzynia biegów, która potrafi się czasem pogubić, niepotrzebnie redukując bieg, szarpiąc przy małych prędkościach lub zbyt późno reagując na kickdown. Umiarkowane obchodzenie się z pedałem gazu da nam z kolei zupełnie odmienne wrażenia – biegi będą zmieniane płynnie, sprawnie i w odpowiednim momencie. Jeśli chcecie poszaleć – zdecydowanie polecam łopatki przy kierownicy, które mają niewielkie opóźnienie w działaniu.
Sama dynamika jednostki benzynowej stoi na dobrym poziomie, choć początkowe wrażenie może być nieco złudne za sprawą dość liniowego rozkładu mocy. Smart jest przede wszystkim szybki do połowy pierwszej setki, ale i z osiągnięciem trzech cyfr nie ma większych problemów. Co ciekawe, skrzynia posiada funkcję launch control, która pozwala całkiem zrywnie ruszyć z miejsca, z około trzech tysięcy obrotów. Przeciwieństwem tego gadżetu jest tutaj system start-stop, który działa powoli i leniwie. Przy podjeżdżaniu do miejsca parkingowego, by za chwilę wjechać w nie tyłem, potrafi unieruchomić samochód na dobre trzy sekundy, co jest lekkim przegięciem.
Rozwijaniu prędkości towarzyszy nieco zabawny syk przypominający ten we fiatowskim, również turbodoładowanym TwinAirze. Dzięki niezłemu wyciszeniu wnętrza nie jest aż tak słyszalny w środku, ale potrafi narobić niezłego hałasu w tunelu i między budynkami. Kultura pracy samej jednostki jest typowa dla „trzycylindrówek”, choć w smarcie nie daje się we znaki nadmiernie atakując nasz słuch. Niestety, w parze z wyciszeniem zdecydowanie nie idzie wytłumienie wibracji, które przedostaje się do kabiny praktycznie na każdy element. Taki już urok smarta…
Smutny koniec
Przyznam, że podczas testu mocno zżyłem się z malutkim cabrio. Mimo wyraźnych wad, samochód ma niezaprzeczalną zaletę – pozwala czerpać radość z życia. Dzięki swoim rozmiarom i niesamowitej zwrotności ujmie nam też nieco codziennych trudów, a będący w wiecznej gotowości zdejmowany dach umili zwyczajny powrót z pracy.
Pomoże w tym też cały szereg opcjonalnego wyposażenia, w tym zestaw audio JBL (może nie wybitny, ale nie „chrupnie” basem), czy ambientowe oświetlenie wnętrza. W opcjach znajdziemy też masę możliwości konfiguracji wnętrza, jak i wyglądu zewnętrznego auta, za które producent każe sobie naprawdę słono zapłacić. Niestety – nawet bez tego, konfiguracja naszego egzemplarza dobiła – uwaga – do ponad 95 tysięcy złotych. A do pełnego „wypasu” jeszcze sporo brakuje.
Podsumowanie
Najnowszy smart fortwo cabrio to świetne auto, które kilka wyraźnych wad ma za nic, maskując je jedynymi w swoim rodzaju zaletami. Kilka mocnych atutów kontra wysoka cena zakupu – skusisz się?
Dane techniczne
NAZWA | smart fortwo cabrio 0.9 Turbo prime |
---|---|
SILNIK | benzynowy, turbo, R3, 12 zaw. |
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk wielopunktowy |
POJEMNOŚĆ | 898 |
MOC MAKSYMALNA | 90 KM (66 kW) przy 5500 obr./min. |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 135 Nm przy 2500 obr./min. |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, 6-biegowa |
NAPĘD | tylny |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny MacPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | oś De Dion |
HAMULCE | tarczowe/bębnowe |
OPONY | 185/50 R16 |
BAGAŻNIK | 260-340 |
ZBIORNIK PALIWA | 35 |
TYP NADWOZIA | hatchback |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 3/2 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 2695/1663/1552 |
ROZSTAW OSI | 1873 |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 995/230 |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | -/- |
ZUŻYCIE PALIWA | 4,9/3,8/4,2 (test: 8,7/6,5/7,5) |
EMISJA CO2 | 97 |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 11,7 |
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 155 |
GWARANCJA MECHANICZNA | 2 lata |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 12 lat/3 lata |
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE | co 20 tys. km lub co rok |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | 1.0 71 KM: 55 505 |
CENA WERSJI TESTOWEJ | |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 95 404 |