W japońskich górach szukałem ducha oldschoolu we współczesnym Subaru WRX STI. Ten model ma w sobie "to coś"
Zima i japońskie góry prefektur Gunma i Nagano. W tę podróż zabrałem jedno z najbardizej kultowych aut, jakie się da, Subaru WRX STI. Szukałem klimatu dawnych aut w nowoczesnym wydaniu "eS Ti aJa".
Zdaje sobie sprawę, że Subaru ma dość pokręconą "legendę". Historyczne sukcesy w rajdach i cudowne modele GT, 22B oraz inne powoli "wyblakły" po 2007 roku. "Lanos" oraz problemy z silnikiem 2.5 spowodowały, że emocje entuzjastów nieco opadły. Do tego brak decyzyjności Subaru, jeśli chodzi o kolejne modele spowodował, że Subaru WRX STI nie cieszy się taką estymą jak kiedyś. Niemniej jednak to wciąż może być kawał solidnej maszyny. Zwłaszcza w japońskiej odmianie. A jak japońska odmiana, to i test na miejscu.
Postanowiłem poszukać ducha "starej Imprezy" w modelu type S z 2015 roku. Zabrałem go tam, gdzie "przynależy" - w japońskie góry. Do prefektur Gunma i Nagano, gdzie przełęcze mieszają się z serpentynami, a śnieg może spaść nagle.
Subaru WRX STI z Japonii skrywa świetną niespodziankę
Choć europejski klient musiał mierzyć się z nowym, 2.5-litrowym silnikiem, który stracił nie tylko trwałość, ale i charakter, Japończycy mieli do dyspozycji zupełnie inny silnik.
Dwulitrowe EJ207 to jednostka, która znajdzie się wśród najbardziej kultowych silników w japońskich wozach. Czterocylindrowy bokser z turbiną wciąż napędza JDM-owe Subaru WRX STI. Ma 307 KM i ponad 420 Nm, a to wszystko przy sześciobiegowej ręcznej skrzyni.
Na początku spodziewałem się nieco bardziej "twardego" charakteru, zwłaszcza jeśli chodzi o sprzęgło i przekładnię. Nic bardziej mylnego. Tym autem względnie da się jeździć na co dzień. Zawieszenie również nie wybija plomb, choć na nierównych, popękanych i połatanych japońskich drogach potrafi dać w kość.
Ale ogólnie to całkiem przyjemne auto na co dzień, kiedy już przyzwyczaicie się do stada japońskich komunikatów ostrzegawczych i do tego, że w lusterku widać głównie skrzydło. Coś za coś.
Gdzie więc ta magia?
Kiedy dwulitrowy bokser (z o dziwo względnie seryjnym wydechem) zaczyna pracować, a prawa noga wciska perforowany pedał, zaczynacie to czuć. Nawet jadąc normalnie silnik ma mnóstwo momentu, więc i bez redukcji bywa dynamiczny. Ale magia zaczyna się wtedy, gdy na czerwonym obrotomierzu z logiem Subaru Tecnica International strzałka przeskakuje powyżej 3000 obr./min.
To klasyczny silnik z gatunku "im szybciej jedziesz, tym szybciej jedziesz". Turbina pompuje zupełnie "nie współcześnie", a biegi trzeba nauczyć się szybko zmieniać. Mimo sporej elastyczności silnika, przekładnia zestrojona jest krótko, więc błyskawiczne zmiany są wskazane, jeśli planujecie pojechać szybciej.
Wolno, wcale nie znaczy wolno
Choć nauczeni jesteśmy "pędu" japońskich dróg z dzieł popkultury, to zazwyczaj porusza się tam dość powoli, choć dynamicznie. Ograniczenia do 40 km/h nie są rzadkością i czasem mają one sens. Ale w górach, na przykład jadąc w kierunku kurortu Karuizawa, czy pomiędzy Kusatsu i Omae, znajdzie się miejsce na rozwinięcie skrzydeł.
Przerzucenie pokrętła SI-Drive na S+ powoduje znacznie ostrzejszą reakcję na gaz. Aktywny dyferencjał z japońskiej wersji pracuje bardzo intensywnie. Silnik bez większych problemów wspina się powyżej 6000 obr./min i wtedy zupełnie nie czuję, że jadę autem z 2015 roku. Subaru robi wszystko w zupełnie swoim stylu. Z dużą dozą nowoczesności, ale i z "pełną mechaniką" jazdy.
Nie wiem czy "pełniejszy", większy silnik dałby takie wrażenia. Wiem, że rozpędzanie się Subaru WRX STI jest świetne. Brakowało mi nieco lepszej ścieżki dźwiękowej, bo auto, choć brzmi sportowo, sprawia wrażenie nieco stłumionego.
Brakowało mi też lepszych opon, ale za to nie odpowiadałem. Niestety opony Nankang nie sprawdzały się, a auto miało tendencje do podsterowności. W optymalnych warunkach łatwej do opanowania, lekkim odpuszczeniem i dodaniem gazu.
Układ kierowniczy z dużym kołem to klasyka marki. Pracował świetnie. Nie jest najostrzejszy, najbardziej precyzyjny i najlżej pracujący na świecie. Jest po prostu w punkt. Podobnie jak praca drążka zmiany biegów. Choć przyznaję, Honda S660 pod tym względem była lepsza, to Subaru nie ma się czego wstydzić.
Japońskie niedogodności
Poprawiłbym za to fotele. Nie wiem, czy jest to kwestia wersji, czy mojej budowy, ale pozbawione ogrzewania fotele są jak wzięte z Imprezy lub co najwyżej jakiejś usportowionej wersji, a nie STI. Nie są superwygodne, a przede wszystkim zbyt słabo trzymają w zakrętach. widziałbym tu jakiś znacznie głębszy kubełek. Wtedy zarówno pozycja za kierownicą, jak i trzymanie boczne byłyby idealne.
Poza tym wnętrze WRX STI to klasyk. Plastik ,trochę elektroniki, ale wszystko co najważniejsze, jest pod ręką i widoczne. Od sterowania trybami jazdy (w tym dyferencjałem, który można ustawić w jednym z 5 trybów) aż po szukanie stacji radiowych. Choć górny ekran ma swoje sterowanie - na nim znajdziemy kamerę cofania, kamery na narożnikach, ale też takie parametry jak ciśnienie doładowania czy rozdział mocy pomiędzy cztery koła.
A to może nie jest superprzydatne, ale sam napęd AWD sprawdził się bardzo. Zwłaszcza, gdy trzeba było na podjeździe walczyć z pogodą. 307 KM pędzone na cztery łapy w przypadku tak mechanicznego zestawu jak w Subaru WRX STI to czysta radość, nawet biorąc pod uwagę problemy z przyczepnością.
Subaru WRX STI - podsumowanie
Zarówno na tokijskiej obwodnicy, jak i na górskich przełęczach, Subaru WRX STI to niesamowite urządzenie. Fakt, że ma krótką skrzynię, przez co nigdy nie będzie oszczędne, nie ma znaczenia. Tym samochodem jeździło mi się bardzo przyjemnie. Nie tylko przez klimat, który to tworzyło. Weźcie to sobie wyobraźcie. Patrzycie w lusterko, a tam światła miasta odbijają się w niebieskim skrzydle, a pod nim ucieka charakterystyczne malowanie tokijskiej trasy C1.
Albo gdy na zboczach wygasłych wulkanów leży śnieg, a między nimi wije się kręta droga, od małej miejscowości, do innej. A Wy wkręcacie tego dwulitrowego boksera do 5000 obr./min, redukujecie bieg przed nawrotką i rozpędzacie się z nowu.
Uniwersalna, kompetentna i przede wszystkim niepozbawiona charakteru. Taka jest "Impreza" STI z roku 2015. W odmianie JDM. Tak być musi.