Japończycy twierdzą, że dostawczak z paką to świetne auto na kemping. Oto Suzuki Super Carry X
Zapomnijcie o kamperach, to jest idealne auto na wycieczki w dzicz. Nazywa się Suzuki Super Carry X i jest dostawczakiem z paką, w którym według Japończyków idealnie wcina się tosty z serem.
Uwielbiam japońskie materiały prasowe. Tam szkoła komunikowania nowych produktów wygląda zupełnie inaczej. Przede wszystkim zawsze trzeba pokazać samochód w każdym dostępnym kolorze i wydaniu. Do tego warto dorzucić jakieś zgrabne zdjęcia wnętrza i kilka fotografii samochodu w plenerze. Suzuki Super Carry X, czyli dostawczak z paką, to auto, które kojarzy się raczej z pracą. Tymczasem tutaj pokazano je w kempingowym otoczeniu. Można? Można.
Suzuki Super Carry X to mały dostawczak do ciężkiej pracy
Oczywiście jest to typowo japoński samochód. Mamy więc konstrukcję z kabiną nad silnikiem (maksymalnie przesuniętą do przodu), tutaj rozbudowaną o dodatkową przestrzeń za fotelami.
Niech Was jednak nie zmyli "masywny" wygląd tego auta, gdyż mierzy ono zaledwie 3,4 metra długości, czyli jest klasycznym kei-carem. Sama paka z kolei ma 1480 mm długości, co pokazuje, że w tak małym samochodzie da się wygospodarować dużo miejsca na towary (lub na namiot, kto wie).
Suzuki Super Carry X Limited wyróżnia się garścią modyfikacji. Mamy tutaj szereg czarnych wstawek, w tym okleinę na nadwoziu. Stalowe felgi również wykończono tym kolorem i pozbawiono jakichkolwiek kołpaków. Czarne lampy LED z przodu też wyróżniają tę wersję z tłumu.
Oczywiście nie jest to pojazd do szybkiej jazdy. Silnik ma 658 cm3
I oferuje dokładnie 50 KM i 59 Nm. Co ciekawe cała ta szalona moc trafia na wszystkie cztery koła. Do wyboru jest tutaj manualna skrzynia biegów (5 przełożeń), albo przekładnia CVT. Mamy tutaj więc przykład japońskiej klasyki, typowej w keicarach.
Największą zaletą jest tutaj cena, wyjątkowo niska. Ta ledwo sięga 43 000 złotych, w przeliczeniu z jenów. To właśnie jest największą zaletą tych pojazdów - kosztują niewiele, są wytrzymałe i nie potrzebują skomplikowanych procedur serwisowych.
Może więc w tym szaleństwie jest odrobina rozsądku, a takim Carry warto wybrać się na nocowanie w dziczy? Być może - choć cały czas zastanawiam się nad tym, skąd wziął się ten talerz z tostami na jednym ze zdjęć prasowych.