Suzuki Tour H1. To najbardziej bazowy samochód jaki widziałem od dawna
Suzuki Tour H1 to przedstawiciel dwóch ginących w Europie gatunków. Po pierwsze, samochodów stricte użytkowych. Po drugie, mikrodostawczaków na bazie aut miejskich.
W ogóle, wbrew wszelkiej logice, a jedynie ku uciesze regulatorów i akcjonariuszy, na europejskich drogach następuje zanik samochodów małych. Owszem, centra miast zdobywają mikrosamochody, a najlepiej sprzedaje się segment B, ale ten ostatni jest już wielkości kompaktów sprzed kilku lat. Ponadto... z ulic poginęły auta w stylu Seicento Van. Proste, tanie i "dostawsze". W sam raz dla małego biznesu. W Indiach właśnie w ten segment celować będzie Suzuki Tour H1.
Suzuki Tour H1 bazuje na najnowszym Alto
Przy czym "bazuje" jest określeniem ze wszech miar słusznych, bo auto jest tak bazowe jak to tylko możliwe. Dawno już nie widziałem auta z czarnymi zderzakami, na stalowej feldze bez kołpaków, czy z czarnymi lusterkami. Nie ma tu nawet anteny. Ani.. koloru. To znaczy są trzy do wyboru. Biały, szary i srebrny. Przy czym dwa ostatnie za dopłatą.
Spora różnica względem Alto
Nie ma też żadnych rozbudowanych multimediów. Bazowość Suzuki Tour H1 nie obejmuje cyfrowych zegarów, klimatyzacji (raczej obowiązkowa w Indiach), czy dwóch (!) poduszek powietrznych. Są też uchwyty na butelki. Ponoć mieszczą się nawet litrowe.
W przeciwieństwie do małych samochodów dostawczych, które oferowane były w Europie, Suzuki Tour H1 ma podniesioną praktyczność, kosztem możliwości ładunkowych. Innymi słowy, ma kanapę z tyłu.
Benzyna lub CNG - tylko te dwie opcje do wyboru
Suzuki oferuje do swojego najmniejszego auta dostawczego w Indiach dwie opcje silnikowe. Obie są znane z Alto. To litrowy silnik, który dysponuje powalającym momentem obrotowym 89 NM i 67 KM mocy. To w wersji benzynowej. Jeśli chcecie mieć tańszą jazdę, to jest jeszcze wersja zasilana gazem ziemnym. Tour H1 z CNG jest... słabszy. Ma 57 KM i 82 Nm momentu obrotowego. Oczywiście napędzana jest przednia oś, przez pięciobiegową skrzynię ręczną.
Samochód jest tani, jak na nasze warunki. Podstawowe odmiany (tak jakby były inne) kosztują 480 500 rupii indyjskich, a wersja CNG 570 500 zł. To mniej więcej od 23 400 zł do 28 400 zł. Nie ukrywamy, że przy tych cenach, to i u nas ludzie przymknęliby oko na parę braków w wyposażeniu.