Suzuki pokazało budżetową odpowiedź na Ferrari Monzę. Wystarczy mieć konsolę
Suzuki jak Ferrari? Czemu nie - tutaj także nie ma przedniej szyby, a kabina oferuje jedynie dwa miejsca. Model Vision GT do tego jest na wyciągnięcie ręki, gdyż wystarczy Wam konsola.
Czasami mam wrażenie, że sporo osób czeka, aż Suzuki obudzi się ze snu zimowego, w którym tkwi od kilku lat. Może i dostaliśmy Swace'a i Acrossa, czyli Toyoty z innymi znaczkami, ale wciąż czekamy na solidną nowość autorstwa marki. A tutaj, poza Jimnym i odświeżonym S-Crossem, za bardzo nie ma na co popatrzeć.
A jak widać styliści marki mają świetne pomysły. Wystarczy jedynie dać im pole do popisu, aby pochwalili się czymś imponującym i intrygującym. A właśnie takim projektem jest Suzuki Vision GT.
Suzuki Vision GT może trafić w Wasze ręce
Wystarczy posiadać konsolę i najnowsze wydanie Gran Turismo. To właśnie tam pojawi się dzieło japońskiej marki, imponujące wyglądem i możliwościami.
Stylistyka tego projektu w dużej mierze nawiązuje do linii obecnego Swifta. Z niego zapożyczono formę przedniej części nadwozia. Dalej mamy jednak do czynienia z czystym szaleństwem designera.
Dwuosobowa kabina nie ma dachu i szyby, a kierowca i pasażer są skazani na szybką jazdę w kaskach. Tył z kolei ma prostą, ale i przyjemną dla oka formę. Wszystko to tworzy ciekawy i zgrabny wizualnie zestaw.
Ta wirtualna maszyna jest też bardzo szybka
Jak połączyć elektryfikację z dziedzictwem Suzuki? Otóż jest to bardzo proste. Vision GT "dotało" silnik 1.3 z modelu Hayabusa. Tak, ta słynna jednostka z motocykla wylądowała w tym samochodzie. Dodatkowo wspierają ją trzy motory elektryczne.
Efekt? 432 KM i 610 Nm momentu obrotowego - a to wszystko w aucie ważącym 970 kilogramów. Pomyślcie sobie także o dźwięku - kręcony do blisko 13 000 obrotów silnik będzie oferował szalone brzmienie, które chciałoby się usłyszeć na żywo.
Samochód ten jest częścią najnowszej aktualizacji (darmowej), dla Gran Turismo 7. Japończycy niestety nie zamierzają zbudować nawet jednego jeżdżącego egzemplarza. A szkoda, bo mogliby w ten sposób dać swoim inżynierom szansę pokazania swoich możliwości. Tymczasem musimy zadowolić się odgrzewanym S-Crossem lub niedostępnym Jimny, ewentualnie innymi "nowościami", tymi namacalnymi i istniejącymi w realnym świecie.