Takie Mitsubishi Eclipse chcielibyśmy mieć, ale i tak nikt by go nie kupił. To znak czasów

Jedyne Mitsubishi Eclipse, na które możemy liczyć w tych czasach, ma dopisek Cross. Ale co by było, gdyby...

Motoryzacja jest teraz w dziwnym miejscu. Z jednej strony osiągnęliśmy niesamowity poziom zaawansowania napędów i konstrukcji nadwozi. Przekłada się to na ogromną wydajność, przyzwoitą niezawodność i wysoki poziom bezpieczeństwa samochodów. Z drugiej jednak motoryzacja nigdy nie była tak... homogeniczna, przynajmniej jak teraz. Samochody zlewają się w jedną szarą masę, a nowe pojazdy coraz rzadziej urzekają i zapadają w pamięć. Z reguły każda nowość to SUV, a inne nadwozia pojawiają się coraz rzadziej. O sportowych samochodach można niemal zapomnieć, gdyż są już unikatami na skalę światową. Dlatego też kultowe nazwy, takie jak Mitsubishi Eclipse, dostają jakiś przydomek i stają się symbolem... crossoverów.

Owszem, niektóre marki mają nieco więcej odwagi. Toyota eksperymentuje z samochodami sportowymi i tworzy naprawdę fantastyczne maszyny. Honda opracowała nową generację Prelude, co jest dość ciekawym ruchem - tym bardziej, że mówimy tutaj o drogim dwudrzwiowym podrasowanym Civicu.

A co by było, gdyby tak Mitsubishi sięgnęło do swojej historii i wzorem Hondy opracowało nowy model sportowy? Odpowiedź na to pytanie podsunął nam Enoch Gonzales, niezależny projektant. Pochwalił się właśnie swoją interpretacją kultowego Eclipse'a i, nie ukrywajmy, zrobił coś naprawdę ciekawego.

Przed Wami Mitsubishi Eclipse, które wszyscy chcieliby mieć - i nikt by go realnie nie kupił

Sprzedaż takich pojazdów jest naprawdę skromna. Dla wielu firm bez solidnych wyników i gwarancji popytu nie ma mowy o produkcji. Żyjemy w czasach, gdy każdy grosz jest na wagę złota, a przepalanie budżetu na mniej rentowne projekty jest zwyczajnie niemożliwe.

Mitsubishi Eclipse Enoch Gonzales

Ale powiedzmy sobie szczerze: taki Eclipse byłby naprawdę ciekawym projektem. Gonzales wykorzystał sylwetkę drugiej generacji i zgrabnie ją unowocześnił. Świetny pas przedni i tylny tworzą tutaj zgrabną kompozycję, a ciekawa linia boczna tworzy odpowiedni klimat. Gdyby tak pod maską pojawił się solidny silnik (4G63? Czemu nie!), a moc trafiłaby na cztery koła, to taki samochód mógłby być teoretycznie konkurencją dla nadchodzącej Celiki od Toyoty.

Pewne jest jednak to, że Mitsubishi nie ma i nie będzie miało w planach sportowego modelu. Co prawda Frank Krol, szef marki na Europę, zapewniał mnie podczas rozmowy przy premierze Outlandera, że w ich głowach wciąż tli się szalona idea. Póki co jednak "trzy diamenty" walczą o przetrwanie, a przebudowane Renault dają im komfort działania w Europie.