Ten samochód ma sprawić problem Porsche. Wcale mnie to nie zdziwi

Powitajcie w Europie nową markę. Nazywa się Denza, była początkowo dzieckiem Daimlera i BYD, ale teraz w pełni należy do Chińczyków. I jest dla nich perłą w koronie, gdyż ma na celowniku najwyżej pozycjonowanych producentów na Starym Kontynencie.

Zaczynali od absolutnie najbrzydszego auta na rynku. Od Mercedesa dostali Klasę B, z której ucięli kawałek tyłu, tworząc coś na kształt... sam nie wiem czego. Później trochę eksperymentowali przy tym samochodzie, ale dalej był to raczej brzydki pojazd. Kolejnym dzieckiem tej marki było auto o nazwie X (lub N8, zależnie od humoru), zaprojektowane przez stylistów Mercedesa i wykorzystujące garść rozwiązań niemieckiej marki. Na rynku nie zagrzało jednak miejsca, nawet pomimo przemianowania go na chwilę na BYD. Finalnie Denza wyrwała się z korporacyjnych więzów z Niemcami i trafiła w pełni pod skrzydła BYD.

Teraz ta marka zamierza rozpychać się w Europie. Ma trzy zaawansowane technicznie produkty, z czego dwa są kluczowe. Ofertę otwiera model Z9 GT, czyli sportowe kombi nawiązujące do Panamery Sport Turismo. Jest w pełni elektrycznym autem, o odważnej linii i o szeregu odlotowych rozwiązań. Cel: zagrozić Porsche.

Teoretycznie w Europie można byłoby to potraktować jako żart. Chińczycy są jednak bardzo poważni i pewni siebie, gdyż w ich opinii ten model ma wszystko, aby przekonać do siebie klientów. I coś w tym jest - patrząc na zmiany trendów na rynku, niebawem taka Denza może namieszać.

Denza Z9 GT 2025

Denza Z9 GT ma 965 KM w elektrycznym wydaniu. Dla osób szukających wersji spalinowej będzie hybryda plug-in oferująca 870 KM

Tym, co ma przekonywać do siebie klientów w Europie, mają być technologie. Mowa tutaj nie tylko o multimediach i łączności, ale także o funkcji "crab walk" (jazda po skosie), ale także możliwości "wtaczania się" bokiem na miejsce parkingowe.

Dużym plusem, według przedstawicieli BYD, jest też stylistyka. Wolfgang Egger połączył tutaj potrzeby chińskiego rynku z europejską estetyką. Trzeba przyznać, że jest to projekt naprawdę przyjemny dla oka.

Denza chce walczyć ceną, ale nie będzie to agresywna rywalizacja. Chińczycy się cenią - ale nie przesadzają z kwotami, które przyklejają na metkach. W Chinach topowe wersje kosztują około 54 000 euro, ale przed podatkami. Realnie więc możemy mówić o 360-380 tysiącach złotych w Polsce.

Czy takie auta się przyjmą? To pokaże czas, ale już widać, że podejście do chińskiej motoryzacji uległo zmianie. Denza może więc znaleźć swoją niszę, którą stopniowo powiększy, wciągając kolejnych klientów.