Ten sport w nazwie to tak dla żartów, ale diesel robi robotę. Taki jest Opel Astra Sports Tourer
Do bólu poprawny – taki w największym skrócie jest Opel Astra Sports Tourer, czyli w wersji kombi. Niemiecki bestseller z segmentu C ma wiele plusów, ale największym z nich jest chyba… po prostu obecność w gamie silnika diesla.
– Jedziesz w trasę? – zapytała mnie przedstawicielka importera w chwili, kiedy odbierałem kluczyki do Opla Astry Sports Tourer diesel, czyli po prostu w kombi. W zasadzie to nie planowałem, ale… jak zobaczyłem, jak mało oleju napędowego zużywa ten samochód, to rzeczywiście pozmieniałem plany i machnąłem nim z grubsza tysiąc kilometrów. Oto Opel Astra Sports Tourer diesel, tak, silnik wysokoprężny to jej największy plus. Ale czy jedyny?
Na szczęście nie. Na rozmowę o samej jednostce napędowej jeszcze za chwilę przyjdzie czas, na początek skupmy się na samej bryle auta. A Opel Astra obecnej generacji raczej dzieli, niż łączy. Są tacy, którzy są fanami wyciosanej siekierą bryły auta. Astra – zwłaszcza w kombi – przypomina w pewnym sensie samochody z lat 80. Jest dość pudełkowata.
Osobiście uważam, że jest po prostu brzydka, ale to nie jest informacja istotna (nawet jeśli to wersja GS, którą wyróżnia bardziej agresywny zderzak), bo to tylko moja subiektywna opinia. A obiektywna informacja jest taka, że Stellanti… Niemcom udało się stworzyć auto – jak na segment C – pakowne i praktyczne.
Opel Astra Sports Tourer 1.5 Diesel 130 KM - test i opinia
Ten samochód ma dokładnie 465 centymetrów długości. To całkiem sporo. I o ile nie powiem, że w środku jest jakoś przesadnie dużo miejsca, to fakty są takie, że przewiozłem nim na dystansie około trzystu kilometrów cztery dorosłe osoby (wliczam to w siebie). Mowa tutaj o wysokich osobach. Do tego każdy miał swoją walizkę – i pomieściliśmy się.
Właśnie, bagażnik. Ustawny, naprawdę duży, 579 litrów to i tak niezły wynik, który nie oddaje wielkości tego kufra. Do tego po złożeniu kanapy uzyskujemy niemal płaską podłogę (i 1634 litry pojemności). W Astrze można więc przewieźć w sumie spore meble. Do tego próg załadunkowy jest nisko, więc zwyczajnie jest wygodnie.
Wnętrze z kolei jest przede wszystkim nastawione na praktyczność
W Oplu nie poszli za tą koszmarną modą i poza ekranem dotykowym jest tu też fizyczny panel z najważniejszymi funkcjami. Jako kierowca Astry możesz więc podnieść czy obniżyć temperaturę w aucie jednym kliknięciem guzika, bez nerwowego macania po ekranie w trakcie jazdy.
Same ekrany i wirtualny kokpit, oraz ekran multimediów – nie są co prawda zbyt duże, ale… są w zupełności wystarczające. Tutaj z kolei Opel poszedł za trendami, bo oba ekrany są za jedną, załamaną taflą szkła.
Użyte materiały jak na kompakt są całkiem niezłe i przy okazji także nieźle spasowane. Oczywiście nie obraziłbym się za mniej fortepianowej czerni, ale na szczęście najwięcej jest jej tam, gdzie nieszczególnie zbliżasz się z dłońmi. Wyjątek stanowi... kierownica. Można było odpuścić, naprawdę.
Apple CarPlay i Android Auto oczywiście tu są. Jedyne, co mnie nie przekonuje, to… znowu wygląd tego wszystkiego. Tak jak auto nie podoba mi się z zewnątrz, tak i geometryczne kształty w środku (i czym jest ten dziwaczny srebrny szpikulec na kierownicy?) po prostu mi nie podchodzą. Ale za ergonomię należy się piątka z plusem.
Właśnie, ergonomia. Ergonomiczne są też fotele – jak to w Oplu, z certyfikatem AGR. Mi tradycyjnie nie było na nich zbyt wygodnie (bo mi niewygodnie jest w każdym Oplu), ale to chyba właśnie dobrze świadczy o tychże fotelach. I że na co dzień za bardzo się krzywię.
Crème de la crème w tym aucie, czyli silnik wysokoprężny
Ale dobra, przejdźmy już do punktu, który jest najbardziej interesujący. Silnik diesla. Cztery cylindry, półtora litra pojemności, 130 koni mechanicznych i 300 niutonometrów. Okej, moment obrotowy jest niezły, więc auto sprawia wrażenie żywiołowego, ale tak naprawdę do setki potrzebuje aż 11 sekund.
Nie uważam tego za dyskwalifikującą wartość w aucie o takim przeznaczeniu, ale jeśli ktoś chce szybkiego rodzinnego kombi, to jednak spojrzałbym w stronę Audi RS6.
Dobra, żartowałem.
Astra Sports Tourer (teraz ta nazwa jest jeszcze śmieszniejsza) porusza się w każdym razie przyzwoicie, a z tego schematu nie wyłamuje się praca zawieszenia, które ewidentnie jest nastawione na komfort.Układ kierowniczy z kolei właściwie nie przekazuje nic. Auto skręca, jedzie, służy generalnie do podroży z punktu A do punktu B.
I co najważniejsze, ta podróż będzie tania. Ten samochód pali dosłownie tyle co nic. Na drodze ekspresowej wystarcza mu jakieś… cztery i pół litra oleju napędowego na sto kilometrów. Przy 140 km/h spalanie rośnie do raptem sześciu litrów. Nic tylko lać olej i jechać… byle daleko.
Albo jednak zostać w mieście – siedem i pół litra w takich warunkach to też doskonały wynik.
Jeśli dodamy do tego wszystkiego spory bak, bo 52-litrowy, to okaże się, że Astrą spokojnie można machnąć grubo ponad tysiąc kilometrów bez specjalnego przykładania się do ecodrivingu. To jest zasięg, którego elektryki nie osiągną jeszcze przez wiele (nigdy?) lat.
Z kronikarskiego obowiązku chciałbym także odnotować, że wnętrze jest nieźle wyciszone. Przy większych prędkościach nie drażni szum powietrza. Przy niższych z kolei dźwięk silnika. Jest dobrze.
Opel Astra Sports Tourer diesel – ile kosztuje?
Niemało. W sensie – jeszcze kilka lat temu tyle to się płaciło za BMW 3 w kombi, a kompakty chodziły poniżej stu tysięcy złotych. Ale te czasy minęły, więc... cennik za najtańszą wersję kombi (Astra Edition) startuje od 123 000 zł brutto.
Z kolei wersja GS, którą widzicie na zdjęciach, to co najmniej 136 950 złotych.
Na dodatek diesel jest najdroższy w gamie. Astra GS ze 130-konnym dieslem to już 154 450 zł brutto. Robi się powoli niezręcznie, bo mówimy o Oplu. I co gorsza, to nawet nie jest auto w pełnej wersji wyposażenia (choć wyposażenie bogate już jest). Trzeba dalej dopłacić za lakier, większe felgi, lepszą tapicerkę… i to nadal nie koniec.
Choćby pakiet Tech GS to kolejne 9900 zł brutto. Dopłacamy za lepszą nawigację, reflektory pikselowe IntelliLux LED czy podgrzewana przednia szybę. Panoramiczne okno dachowe to 5900 zł brutto.
I tym sposobem meldujemy się w okolicach 170 tysięcy złotych. Dla mnie to przesada, ale ocenią to klienci. Paradoks jest tylko taki, że diesel to obecnie... najsensowniejsza wersja silnikowa w tym modelu.


