Tesla najprawdopodobniej tuszuje oprogramowaniem problem samozapalających się baterii
Tesla w ogniu, dosłownie i w przenośni. Istnieje duża szansa, że problem samozapalających się baterii tego auta tuszowano oprogramowaniem.
W przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wielokrotnie powracał temat płonących Tesli. Auta, a konkretniej bateria w samochodzie, potrafiła sama z siebie stanąć w płomieniach, a pożar był bardzo trudny do ugaszenia. Wszystko wskazuje na to, że Tesla wiedziała o tym problemie, a metodą tuszowania jest specjalne oprogramowanie.
Sprawę ujawnił amerykański prawnik
Edward C. Chen reprezentuje zbiorowo ponad 2000 użytkowników Tesli mających poważne zastrzeżenia do baterii w tym aucie. Po aferze z pożarami samochodów wiele osób zauważyło, że według komputera pojemność akumulatora została zmniejszona, a zużycie prądu znacząco wzrosło. Wszystko wskazuje na to, że Tesla całkowicie zbagatelizowała ten problem. Co więcej, amerykańska marka odmówiła jakichkolwiek komentarzy do tej sprawy.
W międzyczasie organizacja NHTSA (Amerykański urząd ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego) podjęła się pełnej weryfikacji problematycznych Tesli - ich celem jest ustalenie, czy wprowadzone aktualizacjami poprawki faktycznie są bezpieczne.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że temat płonących baterii może tyczyć się także osób jeżdżących Teslami w Polsce. Jak podkreśla autor strony TESLĄ POD PRĄD (Facebook), w jego aucie pojemność baterii spadła z 86 kWh do 71 kWh. To znacząca różnica, która w wyraźny sposób wpływa na oferowany zasięg.