To nie jest auto do zabawy. Sprawdziłem dla kogo powstało Isuzu D-MAX Arctic Trucks AT35

Jeśli chcesz kupić taki samochód "dla szpanu", to trafiłeś pod zły adres. Isuzu D-MAX Arctic Trucks AT35 to maszyna dla osób, które doskonale wiedzą czego chcą. Dostajemy tutaj dużo, ale sporo też... tracimy.

Myślę, że określenie tego auta "traktorem na kołach" jest uczciwe i prawdziwe. Od lat uważam, że Isuzu D-MAX to jeden z najfajniejszych pickupów na rynku, posiadający jednocześnie jedną z największych wad na rynku. Mowa o silniku, który zapewnia mizerną dynamikę, ale za to cieszy śmiesznie niskim zużyciem paliwa. Kiedy więc do tego miksu dorzucicie zwiększony o 20% prześwit auta, podniesione o 40 mm zawieszenie, terenowe opony, poszerzenia i szereg innych usprawnień, to zauważycie, że nie mówimy o samochodzie do pokonywania długich dystansów. Isuzu D-MAX Arctic Trucks AT35 idealnie sprawdza się do zadań specjalnych. Jakich? Pojechałem "w dzicz" sprawdzić jego możliwości.

Isuzu D-MAX Arctic Trucks AT35, czyli "prawie nic go nie powstrzyma". Prawie

Wczesny poranek, godzina 6:30. Jest jeszcze późna wiosna, ale dobra pogoda wreszcie dociera na Mazowsze. Temperatura nie przekracza 5 stopni, a samochód stoi pod chmurką. Wspinam się więc na fotel kierowcy (faktycznie wymaga to lekkiej ekwilibrystyki) i budzę do życia tego "prostego" diesla 1.9, napędzającego D-MAX-a.

Budzi się on do życia z iście ciężarówkowym klekotem. Jest ciężki i głośny, a cały samochód wpada w bardzo delikatne wibracje. Przesuwam wielki lewarek na pozycję D i powoli ruszam w kierunku miejsc, gdzie zabudowań jest mało, a asfaltu pod kołami nie uświadczymy.

Powiedzmy sobie szczerze: o ile zwykły D-MAX przyzwoicie radzi sobie w trasie, o tyle wersja Arctic Trucks jest testem wytrzymałości. Teoretycznie powinien być tutaj "chip", który podkręci możliwości silnika. W praktyce odniosłem wrażenie, że fabryczna moc, nieprzekraczająca 170 KM, pozostała na swoim miejscu.

Isuzu D-MAX Arctic Trucks AT35

Na drodze ekspresowej włączam tempomat i ustawiam go na wartość 100 km/h. To w zasadzie górna granica komfortu. Da się jechać szybciej, ale ani nie jest to przyjemne akustycznie (szum powietrza i opon), ani tym bardziej przyjemne z punktu widzenia prowadzenia.

Tak leniwie pokonywana trasa pozwala docenić kilka elementów. Nagłośnienie jest nawet akceptowalne. Multimedia (zewnętrzna stacja Kenwooda) mają Apple CarPlay. Fotele są wygodne, a pozycja za kierownicą wygodna. Zużycie paliwa także nie rozczarowuje - 11 litrów przy takiej prędkości i przy gabarytach tego auta to naprawdę dobry wynik.

Zabawa zaczyna się jednak dopiero wtedy, gdy zjedziemy z asfaltu

Po przebiciu się przez kilka wsi dotarłem do miejsca, w którym nie brakuje długich szutrowych i błotnistych szlaków. W zasadzie można nimi podążać godzinami, powoli tocząc się przez mazowiecką równinę. Na dobrą sprawę nawet w niego gęstszym błocie nie próbowałem włączać napędu na cztery koła. 35-calowe opony A/T dzielnie kopały i przesuwały auto przez kleistą maź, która obsiadała całe nadwozie.

To są właśnie warunki, w których wersja Arctic Trucks pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Nie boi się terenu, nie boi się trudniejszych warunków i niezależnie od tego co znajduje się przed nami, pokonuje to bez większego zająknięcia. Bardzo przydatny okazuje się też kąt natarcia (36 stopni) i zjazdu (28 stopni), ułatwiające pokonywanie górek i przełamań w terenie.

Po zmroku stał się dzień

Ten egzemplarz doposażono w kilka ciekawych "bajerów". Wśród nich jest między innymi ledowa listwa firmy LAZER, która w nocy zapewnia snop światła sięgający nawet 1225 metrów (jasność to 9240 lumenów). Uwierzcie mi - musicie się pilnować, aby niechcący nie oślepić kogoś nawet w terenie.

Jedynym elementem który tak naprawdę mi tutaj nie pasował, była zabudowa paki. Metalowa osłona daje lepsze zabezpieczenie dla przedmiotów przewożonych w skrzyni, niemniej dostęp do nich jest utrudniony.

Dla kogo jest taki samochód?

W gronie zainteresowanych Isuzu D-MAX Arctic Trucks AT35 widzę dwie grupy osób: specjalistów i fanatyków offroadu. W tej pierwszej znajdą się geolodzy, geodeci czy weterynarze, pracujący w trudnych warunkach. Wbrew pozorom często przydają im się auta do zadań specjalnych.

Pasjonaci zabawy w offroadzie z pewnością docenią możliwości tego auta, niemniej na rynku jest wiele ciekawszych opcji. D-MAX cierpi głównie z powodu bardzo słabej dynamiki, co tylko częściowo rekompensuje niskim zużyciem paliwa. Dla niektórych może to być jednak zbyt mao.