Trochę Tesla, trochę Ferrari, trochę Land Rover i trochę Fiat 126p. Volvo EX30 Cross Country jest absurdalne i to jego główna zaleta
Obiektywnie: nie wiem co musiałoby się stać, żebym sobie kupił Volvo EX30 Cross Country przy jego zaporowej cenie. Ale są ludzie, którzy z pieniędzmi się nie liczą, a chcą coś wyjątkowego. I trzeba przyznać, że Szwedzi z generycznego elektrycznego crossovera stworzyli auto kompletnie szalone. Nic tu nie ma sensu, ale wszystko jest po prostu fajne.
Właściwie podchodziłem do testu tego auta jak pies do jeża. Uważałem, że to absurdalnie głupi pomysł na samochód... i w sumie zdania nie zmieniłem. Tylko że po niespełna tygodniu za kierownicą Volvo EX30 Cross Country ja się z tym autem po prostu polubiłem.
Volvo EX30 Cross Country – wszystko jest tu przesadzone
Samochód, który widzicie na zdjęciach, to takie "zwykłe" EX30, ale na sterydach.
Co oznacza, że dostajecie tutaj razem z dobrodziejstwem inwentarza wszystkie zalety, ale i wszystkie dziwactwa EX30. A z tych dziwactw trzeba wymienić choćby tylko jeden, środkowy ekran (Tesla vibes), z którego otwieracie nawet schowek. W ogóle mówimy o aucie właściwie kompletnie pozbawionym fizycznych przycisków.
Niemniej jednak – nie chcę tu się skupiać na tym wszystkim, znajdziecie to w naszym teście Volvo EX30.
Co więc wyróżnia EX30 Cross Country?
Po pierwsze: Cross Country jest ewidentnie pomyślane jako zabawka. Jedną z podstawowych cech EX30 jest bowiem... niewygórowana cena. EX30 da się kupić naprawdę stosunkowo tanio, oczywiście w świecie elektromobilności.
Natomiast EX30 Cross Country musi być – za przeproszeniem – doj**ane. A to, że jest tanie, to ostatnia rzecz, którą można o nim powiedzieć.
Cennik EX30 zgodnie z konfiguratorem zaczyna się od 169 990 zł, do wyboru jest kilka wersji wyposażenia, do tego z większą czy mniejszą baterią, z jednym czy dwoma silnikami. A Cross Country? Jest tylko jedna wersja. Ta najwyższa o rozbrajającej nazwie… Ultra.
I serio jest Ultra, bo zgodnie z konfiguratorem taka zabawka to 259 990 zł i to bez dodatków. A napęd? Też dostępny jest tylko jeden. I oczywiście ten najmocniejszy, czyli Twin Motor Performance. Pod tą nazwą kryje się samochód z dwoma silnikami, napędem na obie osie, mocą 428 koni mechanicznych i momentem obrotowym rzędu 543 niutonometrów.
Sporo, co? Przechodzimy więc do meritum sprawy: samochód ze zdjęć ma opony terenowe (no, półterenowe AT) i do 100 km/h przyspiesza w… 3,7 sekundy. To ten element rodem z Ferrari. A po zabłoconych leśnych duktach pędzi jakby jechał w maśle. To ten element z Land Rovera.
Volvo EX30 Cross Country wygląda też jak terenówka-bulwarówka
Terenówka, bo za nazwą i piekielnymi osiągami idą tu konkretne cechy. Najpierw wygląd – na tle "cywilnego" EX30 to auto jest zdecydowanie bardziej wyraziste i w moim odczuciu wygląda znacznie lepiej.
Po pierwsze – w miejscu grilla na przednim zderzaku oraz na klapie bagażnika pojawiły się czarne listwy (na których "wyryto" topografię pasma górskiego Kebnekaise, taki gadżecik). Dają one z jednej strony bardziej agresywny wygląd, a z drugiej dają jednak terenowe konotacje.
Idziemy dalej – całość jest delikatnie podniesiona względem zwykłej wersji, bo o prawie dwa centymetry. Mamy tu też (opcjonalne) chlapacze i lakierowany na czarno dach.
Do tego wszystkiego polski importer też zaszalał – tak bardzo chce promować (i słusznie) EX30 Cross Country jako auto do takiego terenowego lifestyle'u, że wyposażył widoczny egzemplarz w kosz na dachu (który kojarzy mi się tylko z "Maluchem") i we wspomniane opony AT, których nawet nie znajdziecie w konfiguratorze. Ale o tym za chwilę.
A dlaczego bulwarówka? Cóż, mimo wszystko jest to auto do użytku bardziej cywilnego, niż terenowego.
To jak się tym jeździ?
Właściwie to fantastycznie, o ile ma się łeb na karku. Łeb na karku, ponieważ przyspieszenie Volvo EX30 Cross Country jest po-wa-la-ją-ce. I na pewno nie kojarzy się z offroadowymi autami.
3,7 sekundy na papierze brzmi już dobrze, ale w aucie elektrycznym, z tą charakterystyką, z tym momentem obrotowym, to po prostu jest jak narkotyk.
Trzeba więc uważać, zwłaszcza że opony AT... nieszczególnie przenoszą ten moment obrotowy na asfalt. Na suchym jeszcze jest okej, ale w gorszych warunkach Volvo EX30 Cross Country po gwałtownym wdepnięciu gazu myszkuje co najmniej jak elektryczny Abarth 600e.
Tylko tamten samochód jest małym gokartem stworzonym do szaleństw, a EX30 Cross Country... no w sumie chyba też, więc co ja się czepiam.
W terenie, jak już pisałem wyżej, mały crossover radzi sobie doskonale. Przez teren rozumiem jednak co najwyżej zabłocone leśne szlaki. Bo EX30 Cross Country żadną prawdziwą terenówką nie jest, zresztą żadne szwedzkie auto z tym magicznym dopiskiem nigdy nią nie było.
W każdym razie: tak, mamy tu napęd na obie osie, ale nie ma tu ani żadnych mechanicznych "wspomagaczy" do jazdy w terenie, ani elektronicznych. Ale to nic, żadnego trybu do jazdy w błocie czy piachu. Zero.
W tym kontekście uważam wręcz, że opony AT, które zaserwował mi do testu importer, są zwyczajną przesadą. W terenie, do którego EX30 Cross Country aspiruje, wystarczy zwykłe ogumienie. Ale tak jak wspomniałem, to inwencja importera. Opon AT nawet nie ma w konfiguratorze jako opcja.
Nic tu nie ma sensu, ale po prostu jest fajnie
Obiektywnie: jeśli chcesz samochód z możliwościami terenowymi, to nie potrzebujesz, żeby przyspieszał do setki poniżej czterech sekund. A jeśli szukasz asfaltowego przecinaka, to nie chcesz, żeby miał podwyższony prześwit i stał na terenowych oponach. W samochodzie o off-roadowych aspiracjach dziwnie też obsługiwać nawet światła z poziomu tabletu. Ale tak właśnie jest.
Ten kosz dachowy to też kompletny kosmos, ponieważ uniemożliwia komfortowe podróżowanie z większymi prędkościami. Nawet nie chodzi o szum powietrza – efekt jest taki, jakby ktoś ci gwizdał do ucha podczas jazdy. I weź sobie tak jedź ekspresówką. Ja jechałem przez ponad godzinę i... nie polecam. To już lepiej chyba w teren, bo tam się tak pędzić nie da.
Na tym wszystkim jeszcze cierpi zużycie energii – nie pomagają ani kosz dachowy, ani tym bardziej opony AT. Bo do elektryków najlepiej wybrać dedykowane energooszczędne opony, a co dopiero terenowe.
W każdym razie w mieście zużycie to 19-20 kWh na sto kilometrów, na drodze ekspresowej 23-24 kWh, a na autostradzie... i tak z tym koszem dachowym nie da się jechać. Jest po prostu za głośno. Ale trzeba dołożyć około 5 kWh na każde sto kilometrów względem drogi ekspresowej.
Nic nie poradzę jednak na to, że Volvo EX30 Cross Country jest po prostu fajne
Użytkowanie tego auta jest satysfakcjonujące. Osiągi, charakterystyczne rozbrykanie na oponach AT, wreszcie sam wygląd tego auta razem z koszem dachowym. Jest po prostu – uwaga, boomerskie słowo – cool.
To wszystko nie ma sensu, ale jako całość ja to kupuję. Ten samochód jest tylko i wyłącznie zabawką. Nie nadaje się na rodzinny trip po Europie. Nie nadaje się do oszczędnej jazdy.
Ale jeśli chcesz się pocieszyć jazdą na lokalnych drogach, zjechać z asfaltu, może nawet spędzić noc w namiocie – to jest twój samochód.
Naturalnie, jak to z zabawkami dla dużych chłopców (i dziewczynek!) bywa, jest też bardzo drogo. Wspomniałem już wcześniej, że konfigurator EX30 Cross Country startuje od 259 990 zł. Dużo. I to wcale nie jest wszystko.
Za biały lakier ze zdjęć jest dopłata 3499 zł, do tego za dopłatą są te wszystkie outdoorowe bajery. Przykładowo chlapacze na jedną oś to 390 zł, a poprzeczki dachowe to 1390 zł. Kosz dachowy, którego nawet nie znajdziecie w konfiguratorze, to koszt 2900 zł.
A jeszcze opony AT... generalnie można zakręcić się w okolicy trzystu tysięcy złotych. Za auto, które nazwałem crossoverem, ale w wersji nie Cross Country równie dobrze można je nazwać hatchbackiem.
No ale, jest fajne.


