Twierdzą, że małe samochody będą miały sens tylko z napędem elektrycznym. W pewnym sensie zgadzam się z tym
Napęd elektryczny to jedyna sensowna opcja do małych samochodów - tak przynajmniej twierdzi Volkswagen. I zasadniczo ciężko się z tym nie zgodzić. Powód jest prosty.
- Volkswagen twierdzi, że małe samochody spalinowe nie mają przed sobą przyszłości
- Niemiecka marka stawia na elektryfikację w tym segmencie
- W pewnym sensie mają dużo racji - ale wszystko zależy od właściwego podejścia
Jeszcze dwa lata temu małe samochody elektryczne z segmentu B, nie należące do grupy crossoverów, były czymś obcym. Pojedyncze marki oferowały mniejsze modele, aczkolwiek ich ceny raczej nie należały do atrakcyjnych. Zmiana pojawiła się tak naprawdę dopiero teraz, gdy na drogi wyjechało nowe Renault 5, a w ślad za nim debiutować zaczęły kolejne podobne pojazdy.
Teraz ten segment nabrał rozpędu i zaczyna poszerzać się o kolejne propozycje. Ich ceny spadają (choć wciąż są wyższe od spalinowych odpowiedników), a zasięg i wydajność miło imponuje.
Thomas Schäfer, szef Volkswagena, w wywiadzie dla Auto Motor und Sport, powiedział wprost, że w jego opinii samochody z silnikami spalinowymi mają w tym segmencie krótką przyszłość. I o dziwo zgadzam się z tym, choć mam małą gwiazdkę, którą postawiłbym przy jego wypowiedzi.
Małe samochody elektryczne mają najwięcej sensu. Wiecie dlaczego? Bo są małe, lekkie, zwinne i zapewniają wystarczający zasięg
Spójrzmy przede wszystkim na popularność segmentu B w Europie. To on w zasadzie napędza wiele krajów, łącząc praktyczność z dobrą ceną. Co więcej, teraz takie pojazdy są świetnie wyposażone, co dodatkowo zwiększa ich atrakcyjność. Wiele osób korzysta z nich głównie do codziennej jazdy po mieście i okolicach, ewentualnie w mniejszych miejscowościach. Długie trasy są tutaj raczej rzadkością i dodatkiem do regularnej eksploatacji na krótkich dystansach.
Zasadniczo więc elektryki mają tutaj najwięcej sensu. Zapewniają teraz rozsądny i powtarzalny zasięg, ich ceny konsekwentnie spadają, a ładowanie nie rozczarowuje. Zresztą liczby nie kłamią. Do października Renault sprzedało ponad 57 000 egzemplarzy modelu 5 E-TECH. KIA z kolei dostarczyła klientom ponad 43 000 sztuki EV3.
W 2026 roku tę listę uzupełni Volkswagen ID. Polo i jego podniesiony kuzyn, ID. Cross. Cupra Raval także jest niemal gotowa do premiery, podobnie jak i Skoda Epiq. Grono małych i wydajnych samochodów na prąd, o ciekawej stylizacji i z dużym już teraz zasięgiem, szybko rośnie.
Podział staje się prosty: niewielkie samochody świetnie radzą sobie z elektryfikacją, większe pojazdy zachowają w przyszłości napędy hybrydowe i range extendery
Przyznam szczerze, że gdybym potrzebował auta tylko i wyłącznie do jazdy miejskiej, to rozważyłbym teraz elektryka - w ciemno i bez zastanowienia. Jeśli to byłby jednak jedyny samochód, to taka opcja nie wchodziłaby w grę. W trasie zasięg to jednak "must have", a pojazdy z segmentu B (na prąd) mimo wszystko przy prędkościach autostradowych wymiękają.
Rozsądny staje się więc podział rynku, gdzie auta do segmentu C (włącznie) korzystają z napędu elektrycznego. Owszem, chętnie zobaczyłbym tutaj wyjątki w postaci ciekawych hothatchy ze spalinowymi jednostkami, ale to już chyba pozostanie w sferze marzeń.
W segmencie C, obok elektryków, idealnie sprawdzą się hybrydy (PHEV, HEV i auta z range extenderem), a im większe pojazdy, tym lepsze są rozwiązania ze wsparciem ze strony silnika spalinowego. Nie wszyscy producenci opanowali sztukę tworzenia wydajnych dużych samochodów na prąd - i im przyda się "pomocna dłoń" w postaci jednostki zasilanej benzyną.


