Unia Europejska pokazuje środkowy palec producentom samochodów. Napęd, w który inwestowali, traci sens
Miały być idealnym rozwiązaniem, a stają się problemem. Unia Europejska bierze na celownik hybrydy plug-in. Analitycy mówią wprost: będzie ich znacznie mniej.
Czy sposób, w jaki do tej pory homologowano hybrydy plug-in w Europie był dobry? Niekoniecznie. Specyficzny cykl pomiarowy WLTP sprawiał, że napęd elektryczny wyraźnie obniżał emisję. W dobie walki o każdy gram CO2 dla wielu producentów był to idealny "wytrych", który pozwalał zbić średnią dla gamy modelowej. Problem w tym, że Unia Europejska zauważyła, że wielu producentów inwestuje w takie napędy i... wprowadziła nowe normy, które bardzo uderzą w auta PHEV.
Analitycy mówią tutaj jednogłośnie, że oznacza to w zasadzie ostatnią prostą dla hybryd ładowanych z gniazdka. Pozostaną na rynku, ale nie spodziewajcie się kolejnych wielkich premier, ani tym bardziej dalszego rozwoju tej technologii.
Unia Europejska kontra hybrydy plug-in. Norma Euro 6e-bis zmienia zasady gry
Tu nawiążemy do naszego tekstu z początku stycznia tego roku. Wówczas po raz pierwszy przedstawiliśmy założenia normy Euro 6e-bis. Różnica jest ogromna, gdyż samochód, który teraz emituje 45 g/km, według nowej normy osiągnie wynik na poziomie 95-100 g/km. Różnica jest ogromna, gdyż przekracza próg 95 g/km, który producenci muszą spełniać od tego roku.
A to nie jest ostatnie słowo regulatorów, gdyż kolejne wcielenie tej normy, Euro 6e-bis-FCM, zaowocuje jeszcze wyższymi wynikami. Dlaczego?
Według normy Euro 6e-bis, samochody będą homologowane i testowane na dystansie 2200 km (zamiast 800 km). Norma FCM zwiększy ten dystans do 4260 km. Wówczas ten sam samochód, który według obowiązującej do ubiegłego roku normy emitował 45 g/km, teraz emituje 96 g/km, od 2027 roku pochwali się wynikiem na poziomie 122 g/km.
Wiele firm postawiło na hybrydy plug-in, bo były złotym środkiem
Z jednej strony pozwalają na jazdę bezemisyjną (np. w mieście), a z drugiej dają komfort spalinowego samochodu, zwłaszcza pod kątem zasięgu. Tym samym była to bardzo atrakcyjna propozycja. Jak widać jednak Unia Europejska chce jeszcze bardziej namieszać na rynku, który i tak zaczyna się bronić.
Ursula von der Leyen ugina się lekko pod naciskiem żądań producentów samochodów, walczących o przetrwanie. Sprzedaż elektryków wciąż jest bardzo niska, ich ceny pozostają dość wysokie, a popyt nie rośnie (a wręcz spada w Europie). Sprawia to, że wiele firm notuje coraz gorsze wyniki finansowe. To przekłada się także na poddostawców, którzy już rozpoczynają wielkie grupowe zwolnienia. A to dopiero początek zmian.


