Zasmakowałem w wolności podróżowania. Volkswagen California Ocean to idealny kompromis
Mistrzem w kategorii wypoczynku w kamperze nie zostanę. Wiem jednak jedno - Volkswagen California Ocean to idealny kompromis pomiędzy domem na kołach, a uniwersalnym samochodem.
Nigdy nie ciągnęło mnie do podróżowania kamperem. Zawsze patrzyłem na taki sposób zwiedzenia świata z lekką obojętnością. Może po prostu zbyt cenię sobie wygodne łóżko i łazienkę - kto wie. Dwa lata temu po raz pierwszy wybrałem się w podróż "domem na kołach" - dosłownie i w przenośni, gdyż był to Volkswagen Grand California. Miłość między nami nie zapłonęła, a weekend na Mazurach zapisał się jako wyjątkowo męczący. Kiedy więc w moje ręce trafił Volkswagen California Ocean, z rezerwą podchodziłem do idei kolejnej tego typu podróży.
Postanowiłem więc poprawić kilka błędów z pierwszego wypadu. Po pierwsze - jako cel podróży obrałem miejsce, w którym nie będzie ludzi. Po drugie - pojechałem tam spontanicznie, bez większych przygotowań.
I to był strzał w dziesiątkę. Volkswagen California Ocean - TEST
Ten samochód nie jest nowością - myślę, że doskonale go znacie. California Ocean bazuje na poprzedniej generacji Multivana (T6.1), czyli jest solidną i sprawdzoną konstrukcją. Do tego w tym egzemplarzu znalazł się idealny układ napędowy, czyli kombinacja silnika 2.0 TDI 150 KM, skrzyni DSG i napędu na przednią oś.
Zacznijmy od kluczowej kwestii - czym wyróżnia się wersja Ocean
Można powiedzieć, że jest to już pełnoprawny kamper. Wariant Beach, pozycjonowany nieco niżej, oferuje otwierany dach i kanapę składającą się w łóżko. Nie ma tam jednak kuchenki czy praktycznych szafek.
Tymczasem Ocean oferuje nam już małą luksusową kawalerkę w niemieckim minimalistycznym stylu, o którą pobili by się rentierzy. Mamy tutaj dwupalnikową kuchenkę gazową, lodówkę i zlew. Są też praktyczne szafy i dwa solidne łóżka. Czego więcej można chcieć?
Do auta zapakowałem torbę z podręcznymi rzeczami na zmianę, śpiwór, poduszkę i ruszyłem przed siebie
Na wycieczkę w nieznane wybrałem się w środku tygodnia, olewając kilka spotkań. Świat się nie skończy, gdy z kimś porozmawiam kilka dni później, nieprawdaż?
Mój cel był prosty - znaleźć miejsce z ładnym widokiem, do tego puste i ciche. Zależało mi na rzece lub jeziorze, więc błądząc palcem po mapie natrafiłem na ciekawe lokalizacje wzdłuż rzeki Pilicy.
Wycieczka zaczęła się od autostrady
To pierwszy zdany egzamin tego auta. Mówimy o dużym vanie z markizą na prawym boku, która idealnie zaburza przepływ powietrza wokół auta. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że będzie więc głośno.
Nic bardziej mylnego. Początkowo toczyłem się leniwym tempem, nie przekraczając 110 km/h. Dwulitrowy diesel zadowalał się raptem 6 litrami oleju napędowego na setkę, a ja umilałem czas spędzony za kierownicą słuchając ulubionej muzyki.
Fotel zachęca do długiej podróży, a dwa podłokietniki (typowe dla Multivanów) sprawiają, że siedząc za kierownicą czujemy się jak w domowym fotelu. Brakowało mi jedynie filiżanki z herbatą, choć kubek termiczny sprawdzał się doskonale w roli turystycznego zamiennika.
To tak naprawdę zwyczajny Multivan
Gdyby nie wspomniana markiza, to nikt z pewnością nie zwróciłby uwagi na ten samochód. No, może klapka osłaniająca gniazdo zasilające i klapka wlewu wody do zbiornika zdradzają, że nie jest to typowy samochód.
Z punktu widzenia kierowcy nie ma to jednak żadnego znaczenia. W zakrętach czuć kilkadziesiąt dodatkowych kilogramów w postaci wody w zbiorniku. Od czasu do czasu jej obecność jest nam jedynie przypominana dyskretnym chlupaniem.
Co więcej, z tyłu jest też kanapa. Nawet wygodna, dwuosobowa. Podróż w czwórkę nie stanowi więc wielkiego wyzwania, choć uważam, że jest to auto dla pary lub tylko dla singla. Ale o tym za chwilę.
Czas biwakowania, czas odpoczynku
Pilica to bardzo urokliwa rzeka, nad którą można zjechać w wielu miejscach. Znalezienie idealnej lokalizacji wymagało jednak odrobiny czasu. Finalnie po godzinie poszukiwania perfekcyjnego miejsca natrafiłem na łąkę przygotowaną przez okoliczną gminę do biwakowania.
Pole ogniskowe, dwa kontenery na śmieci ulokowane przy wyjeździe i ogrom przestrzeni to było to, czego poszukiwałem. Do tego po godzinie 18 wszyscy "wczasowicze" złożyli swoje małe grille i leżaki, po czym udali się do domów.
Dla mnie oznaczało to czas przygotowania Californii do postoju. Kluczowym elementem jest znalezienie płaskiego kawałka terenu. Pomaga w tym przechyłomierz, który znajdziemy w specjalnym systemie sterującym unikalnymi funkcjami tego auta.
W razie potrzeby w bagażniku są też specjalne podkładki, które pozwalają na wyrównanie poziomu auta poprzez najechanie na nie właściwym kołem. To jednak nie było niezbędne w moim przypadku.
Kolejnym krokiem jest operacja przygotowania samochodu do postoju
Markiza nie była mi potrzebna, aczkolwiek ze stolika i krzesła nie mogłem zrezygnować. Elementy te sprytnie ukryto w aucie. Dwa składane krzesła są w pokrywie bagażnika, zaś stolik zamocowano w przesuwanych drzwiach bocznych.
W międzyczasie otworzyłem też dach. Zajmuje to raptem kilka chwil - wystarczy wybrać odpowiednią opcję w menu. Potem przytrzymujemy przycisk i gotowe - po 20 sekundach delektujemy się obecnością dodatkowego łóżka, na które wchodzimy po przednich fotelach.
Mając już gotowe do postoju auta przeszedłem do procesu przygotowania kolacji. I tutaj rozkoszowałem się praktycznością Californii Ocean. W bagażniku, w specjalnym schowku, ulokowana jest butla gazowa. Najpierw odkręcamy w niej zawór, po czym otwieramy drugie zabezpieczenie pod kuchenką. Następnie pozostaje nam przygotowanie posiłku.
Co prawda jajecznica brzmi raczej śniadaniowo, ale ciepła kolacja pod gołym niebem to coś, czego nie mogłem sobie odmówić. Sztućce można trzymać w specjalnej szufladzie pod kuchenką, zaś naczynia (plastikowe) najlepiej przewozić w skrzyni w bagażniku - nie hałasują i nie irytują w trakcie jazdy.
Chłodne noce zachęcają do włączenia ogrzewania postojowego. O ile o tym pamiętasz...
Oczywiście w typowy dla siebie sposób zapomniałem o tym drobnym fakcie. A noce w drugiej połowie sierpnia bywają zdradliwe. Może i w ciągu dnia temperatury sięgały jeszcze 32 stopni, jednak po zmroku i nad rzeką spadały do 9-10 stopni.
W takich warunkach najlepiej śpi się na dolnym łóżku. Jest długie, wygodne i znacznie lepsze niż to w Grand Californii. Na górze jest równie przyjemnie, a dodatkowym "czasoumilaczem" jest możliwość podziwiania gwiazd i obcowania z naturą.
A rano można ruszać dalej w trasę
Do tego będąc w pełni świeżym, gdyż nawet mała California posiada prysznic. Owszem, wymaga on mycia się na zewnątrz, do tego na widoku potencjalnych przechodniów, aczkolwiek jest to wygodna opcja, aby odświeżyć się po nocy w samochodzie. Zimna woda miło orzeźwia i zachęca do dalszej podróży.
Volkswagen Calfornia Ocean to auto idealne do podróży, w której łączycie pobyty w hotelach i noce w aucie
To byłby idealny scenariusz mojej wymarzonej podróży tym samochodem. Kilka nocy w różnych hotelach, pomiędzy którymi bez problemu można podróżować, a co jakiś czas to wszystko przeplatamy spaniem "na dziko", na łonie natury.
Nie jest to wielki pełnoprawny kamper, w którym wygodnie się przebywa, chodzi i siedzi. Tym samym tygodnia w tak niewielkiej przestrzeni nie dałbym rady spędzić, ale jedna-dwie noce pomiędzy pobytami w hotelach brzmią rozsądnie.
Poza tym Californią wjedziecie wszędzie. Tu nie ma problemów spotykających kierowców klasycznych kamperów, gdzie wiele włoskich miejscowości staje się strefą zakazaną, a parkingów można szukać jedynie na obrzeżach miast. California wjedzie do większości garaży, a w ciasnych ulicach niczym nie różni się od zwykłego Multivana.
Volkswagen California Ocean jest drogi - i to może być największym problemem
Egzemplarz, którym jeździłem, wyceniono na 350 000 złotych. Używane auta są nieco tańsze, ale wciąż doskonale trzymają cenę. A za takie pieniądze można już szukać pełnoprawnego kampera z niewielkim przebiegiem.
Problemem jest tutaj fakt, że w codziennej eksploatacji może i mamy zachowaną ogólną uniwersalność, ale kabina nie będzie tak wygodna jak w Multivanie - zwłaszcza dla czwórki pasażerów. Tym samym jest to samochód dla konkretnej grupy odbiorców - szukających kompromisu pomiędzy możliwością spania w dowolnie wybranym miejscu, a komfortem podróżowania.
Zresztą ten przepis sprawdza się doskonale, gdyż sprzedaż Californii nie zawodzi - Volkswagen produkuje je od lat i chwali się dobrymi wynikami oraz sporym zainteresowaniem.