Volkswagen ID.3 łączy teraźniejszość i przyszłość. Ale czy jest udany? - TEST, OPINIA
Volkswagen ID.3 wreszcie zmierza do klientów. Czy model ten faktycznie będzie zapowiadaną rewolucją w segmencie kompaktowych samochodów elektrycznych?
Nieco ponad cztery lata temu producent z Wolfsburga zapowiedział rewolucję. Dotychczas Volkswagen w swojej historii postawił tak naprawdę dwa kroki milowe - najpierw był nim „Garbus”, zaś później Golf. Teraz przyszedł czas na trzeci rozdział - jest nim Volkswagen ID.3, czyli pierwszy samochód z nowej rodziny elektrycznych modeli.
Volkswagen ID.3, czyli elektromobliność jest nieunikniona - przynajmniej według Niemców
W Wolfsburgu wszyscy są przekonani, że elektromobilność to jedyna ścieżka rozwoju dla motoryzacji. Niemcy postawili wszystko na jedną kartę, wydają miliardy euro i poświęcając lata na rozwój. Tak oto narodziła się platforma MEB, która będzie bazą nie tylko dla aut Volkswagena, ale także dla większości marek grupy - od Skody aż po Audi. Nowa modułowa konstrukcja to ciekawa koncepcja, bowiem umożliwia ona budowę aut o szerokim przekroju zastosowania. Mogą na niej bazować kompakty, ale i SUV-y. W przyszłości zapewne trafi też do dostawczaków. Samochody sportowe? Cóż, elektryczne „R-ki” są w planach, tak więc można dorzucić je do listy.
Inne modele to póki co jednak przyszłość, choć nieodległa. ID.4 zadebiutuje jeszcze we wrześniu, a kolejne wcielenia rodziny ID będą pojawiały się w kolejnych latach. Póki co jednak na tapecie jest on - Volkswagen ID.3 w wersji 1ST. Wyczekiwany i głośno zapowiadany model wreszcie trafił w nasze ręce. Czy spełnił pokładane w nim nadzieje?
Czego tak naprawdę oczekiwaliśmy?
Nie będę ukrywać, że opowieści marki o rewolucji zaostrzyły apetyt - nie tylko mój, ale i rynku. Do aut elektrycznych podchodzę lekko sceptycznie, gdyż widzę w nich, przynajmniej póki co, zastosowanie głównie miejskie lub uwzględniające krótkie podróże. Wiem, że infrastruktura i technologia z roku na rok się poprawia. Wiem, że pojazdy te oferują coraz więcej. Dopóki jednak komfort pokonywania długich dystansów nie dorówna klasycznemu pojazdowi z silnikiem spalinowym, dopóty będzie to w mojej opinii mało wygodna alternatywa. A teraz, w czasach post-covidowych, długie trasy mogą powrócić do łaski, osłabiając nieco rynek lotniczy - zwłaszcza wewnątrz kontynentalny.
Ale dobrze, bez przynudzania - czas na mięso (a może i wegańskie danie główne?), czyli naszego Volkswagena ID.3 1ST. Wariant ten łączy baterię o pojemności 58 kWh z 204-konnym silnikiem elektrycznym. A to oznacza dwie rzeczy: dobry zasięg, który przekracza 420 kilometrów według normy WLTP, oraz dobre osiągi. Sprint do setki zajmuje tutaj niecałe 8 sekund, co jest bardzo dobrym wynikiem. Cena? Ten całkiem nieźle wyposażony egzemplarz (ma w zasadzie wszystko, czego do szczęścia potrzeba) kosztuje niecałe 195 000 zł. Mamy tutaj światła LED Matrix, podgrzewane fotele (i kierownicę), zaawansowane multimedia i komplet systemów bezpieczeństwa. Konkurencja może więc czuć się zagrożona.
Zacznijmy od najważniejszego, czyli tego jak to jeździ. Od razu podkreślam, że nasz pierwszy kontakt z tym autem był dość krótki - mieliśmy realnie 3 godziny na jazdę po Warszawie, w ramach pierwszej prezentacji modelu w Polsce. Nie udało się więc dobrze zweryfikować zasięgu i zużycia energii.
Zwrotny jak ID.3
Mogę jednak sporo napisać o prowadzeniu tego auta. Jest to naprawdę miła niespodzianka, gdyż - moim zdaniem - Volkswagen ID.3 jest jednym z najlepiej jeżdżących „zwykłych” modeli tej marki. Składa się na to wiele czynników. Na przykład napęd - ten przekazywany jest na tylne koła. Dlaczego? Rozwiązuje to wiele problemów aut na prąd, które związane są z wysokim momentem obrotowym dostępnym „od zera”. Niweluje to tak zwany „torque steering” i daje pewniejsze zachowanie na drodze. Fanów jazdy bokiem muszę jednak zmartwić - ESP nie da się odłączyć.
Nisko położony środek ciężkości doskonale komponuje się z ciekawie zestrojonym zawieszeniem, będącym kompromisem pomiędzy sztywnością a komfortem podróżowania. Układ kierowniczy ma też znacznie krótsze przełożenie niż np. ten w Golfie. Co więcej, płyta MEB pozwoliła na tak sprytną konstrukcję zawieszenia, że promień skrętu w ID.3 jest niemal identyczny jak w schodzącym z rynku upie. A to oznacza, że manewrowanie to czysta przyjemność - zwłaszcza w mieście, nawet mając w nadkolach 19-calowe felgi.
Postanowiłem też nieco zmęczyć opony na kilku rondach, które pokonałem „zdecydowanie” zbyt szybko. Efekt? Auto faktycznie delikatnie wyjeżdża przodem, ale ESP bardzo skutecznie to niweluje. Czuć w takiej sytuacji masę, która w naturalny sposób wypycha samochód z obranego toru jazdy. Fizyki nie da się oszukać, ale wiele sprytnych rozwiązań, w tym wektorowanie momentu obrotowego sprawiają, że auto pozostaje stabilne i bezpieczne.
Cichy jak ID.3
Miłą niespodzianką jest też wyciszenie, zwłaszcza z przodu. Grube szyby dobrze odcinają nas od świata zewnętrznego i wszelkich szumów, które mogą doskwierać. Odnoszę jednak wrażenie, że nieco oszczędzono na matach w tylnej części, zwłaszcza przy klapie bagażnika. W korku stał za mną dość głośno klepiący Passat TDI (cóż za zestawienie, tak swoją drogą), serwując nam klasyczną „pompowtryskiwaczową” ścieżkę dźwiękową.
W trakcie jazdy dobrze wyizolowano jednak szumy kół oraz opływającego powietrza - nawet przy wyższych prędkościach. A to cieszy - podróże drogami szybkiego ruchu czy autostradami będą tutaj czystą formalnością, o ile pogodzimy się z zasięgiem i poszukiwaniami stacji ładowania.
Minimalistyczny jak ID.3
Stylistyka Volkswagena ID.3 jest bardzo specyficzna. Wiem, że ten samochód nie każdemu przypadnie do gustu. To jeden z tych modeli, który wymaga dobrej konfiguracji. Na małych felgach wygląda po prostu nijako. Potrzeba tutaj także jasnego koloru nadwozia, gdyż szarości zabijają proste przetłoczenia w linii bocznej.
Na żywo zaskakują proporcje tego auta. Widać to zwłaszcza z profilu, gdzie płaski i krótki przód szybko przechodzi w dobrze przeszkloną kabinę. Stylistyka to kombinacja konserwatywnych linii Volkswagena z nowoczesnymi pomysłami. Kombinacja ta jest na tyle udana, że zarówno starsi klienci marki będą chętnie patrzeć na ten model, jak i młodsi, którzy szukają atrakcyjnej propozycji wśród aut na prąd. Platforma MEB umożliwiła maksymalne skrócenie zwisów i wygospodarowanie dużego wnętrza.
Przestronny jak ID.3
I widać to już po otwarciu drzwi, szczególnie tylnych. Zapas miejsca na podniesionej kanapie naprawdę imponuje. Tutaj warto zwrócić uwagę na jedną rzecz - o ile słabsze warianty ID.3 są homologowane na pięć osób, o tyle najmocniejsza wersja z największą baterią przewiezie tylko kierowcę i trzech pasażerów. Jest to efekt wyższej masy. Warto mieć to na uwadze. Bagażnik? 385 litrów i ustawne kształty, czyli w sam raz do takiego auta.
Z przodu, pomiędzy fotelami, wygospodarowano ogromne schowki, półkę na telefon i dwa uchwyty na kubek, Towarzyszą im podłokietniki zintegrowane z fotelami. To wygodne i praktyczne rozwiązanie, choć brakuje mi tutaj jakieś prostej rolety, którą można byłoby zasłonić tę przestrzeń np. na parkingu.
Stylistyka deski rozdzielczej? Jeśli lubicie i użytkujecie telefony firmy Apple, to odnajdziecie się w tym wnętrzu. Duży ekran systemu multimedialnego jest tak naprawdę jedynym centrum dowodzenia autem. Pod nim ulokowano cztery dotykowe przełączniki. Poza tym obok małego ekranu wskaźników (zamocowanego na stałe na kolumnie kierowniczej) znajdziemy też wybierak kierunku jazdy. Wygląda on podobnie jak ten z BMW i3 oraz funkcjonuje w zbliżony sposób. Ciekawostką jest uruchamianie auta. Po zajęciu miejsca w kabinie wystarczy przekręcić pokrętło do przodu, aby załączyć tryb jazdy (D). Oznacza to uruchomienie auta. Pod kierownicą jest też przycisk, ale nie trzeba z niego korzystać, aby „odpalić” elektrycznego Volkswagena.
Ach, jeszcze jedno - widoczność! Wąskie słupki A w połączeniu z dodatkowymi oknami zapewniają świetny zakres widzenia z miejsca kierowcy. Do tyłu jest już nieco gorzej
Kolorowy jak ID.3
Wiem, że klienci coraz rzadziej zwracają uwagę na materiały wykończeniowe, ale nie sposób tutaj ominąć tematu twardych plastików na boczkach drzwi. Poza miękkimi podłokietnikami i fragmentem tkaniny na konsoli centralnej, nie znajdziemy tutaj zbyt wielu elementów „uginających się” pod naciskiem. Na szczęście te twarde materiały mają przyjemną fakturę, nie błyszczą się i - przede wszystkim - nie trzeszczą.
Volkswagen postawił też na dość egzotyczną kolorystykę w kokpicie. Na przykład mój testowy egzemplarz wyposażony był w jasny kokpit z niemal białą kierownicą. Wygląda ona świetnie, ale będzie wymagała starannego czyszczenia co jakiś czas - inaczej szybko poszarzeje. Dostępna jest też ciemna kolorystyka kokpitu, przełamana różnymi odcieniami tkanin.
Specyficzny jak ID.3
Niemcy nie stworzyli auta idealnego. Mnie osobiście irytuje obsługa elektrycznie sterowanych szyb, gdzie „tylne” trzeba aktywować osobnym dotykowym przyciskiem REAR. Dotykowe przełączniki na kierownicy również do mnie nie przemawiają - sterowanie wymaga tutaj przyzwyczajenia. Brakuje mi też możliwości wyboru widoku na małym ekranie prędkościomierza - chciałbym mieć tutaj wgląd w zużycie energii czy pokonany dystans. To można sprawdzić jednak jedynie na głównym ekranie. Być może istnieje jakaś tajemna zakładka, która pozwala na wykorzystanie takiej funkcji, ale nie udało mi się jej znaleźć w ciągu trzech godzin.
Samochód skonfrontowałem też z wieloma opiniami z sieci. Kilka tygodni temu głośno było o pierwszych testach w Auto Motor und Sport w Niemczech, gdzie auto, które otrzymali dziennikarze, nie grzeszyło wykończeniem. Brak lakieru pod maską, słabe spasowanie elementów czy fatalny zasięg były jednymi z podstawowych zarzutów.
W przypadku naszego auta jakościowych wpadek nie zanotowaliśmy, zarówno lakierniczych jak i pod kątem spasowania elementów. Szkoda tylko, że przycięto koszty w wielu miejscach, np. rezygnując z siłownika pod maską (czasy patyka powinny już dawno odejść do lamusa), czy właśnie w kwestii plastików na drzwiach.
Zasięg? Cóż, po Warszawie udało nam się pokonać około 60 km, głównie ze względu na czas poświęcony na zdjęcia auta. Przy odbiorze i pełnej baterii komputer pokazywał raptem 290 km do przejechania (z 420 deklarowanych). Można jednak przyjąć, że poprzedni dziennikarze „dawali w palnik” i naciągnęli wskazania komputera. Realne możliwości auta sprawdzę więc bardzo wnikliwie podczas normalnego testu, gdy auto zostanie u nas w redakcji na kilka dni.
Czy Volkswagen ID.3 to obiecana rewolucja?
Tak i nie. Mam wrażenie, że Volkswagen dość zgrabnie połączył tutaj nieco bardziej futurystyczną linię i klasyczny charakter, z którego słynie. Nie znajdziemy tutaj przełomowych multimediów (niemal identyczne są w nowym Golfie), czyli rozwiązań, które rzuciłyby na kolana. Wszystko sprawia jednak wrażenie dobrze skomponowanego, choć jeszcze nie do końca dogranego. Widać, że ryzyko podjęte przez markę kosztowało ją kilka wpadek, które musi teraz dopracować. Niektóre funkcje multimediów wciąż nie są dostępne. Odnoszę też wrażenie, że Niemcy wciąż będą optymalizować działanie napędu, obniżając zapotrzebowanie na energię.
Można jednak śmiało powiedzieć, że Volkswagen ID.3 to nowy rozdział w historii marki. Mocna fala elektryfikacji z pewnością ucieszy klientów na rynkach, gdzie auta tego typu są już mocno zakorzenione, a infrastruktura rozpieszcza na każdym roku. Czas jednak pokaże, czy postawienie wszystkie na kartę elektromobilności będzie dla Volkswagena asem w rękawie, czy też nietrafionym strzałem, który może kosztować markę naprawdę wiele.