Volkswagen Passat miał wiele ciekawych wariantów. Wybrałem najlepsze z nich
Na rynku debiutuje właśnie Volkswagen Passat B9, czyli najprawdopodobniej ostatnie wydanie tego auta. To dobry moment, aby spojrzeć na historię tego auta i wybrać najciekawsze wersje. A tych wbrew pozorom nie brakowało!
Ach, Volkswagen Passat. Przez lata obiekt pożądania wielu Polaków, zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych. Gdzieniegdzie wciąż otoczony kultem, wywodzącym się głównie z niezawodności tego auta. Stare dobre Passaty "nie klękały na robocie" i dzielnie przejeżdżały miliony kilometrów.
Pamiętam mój pierwszy kontakt z tym modelem, choć miałem wtedy zaledwie kilka lat. Była to generacja B3 w latach dziewięćdziesiątych. Wtedy na drogi wyjechał już model B5, aczkolwiek B3 wciąż robiło duże wrażenie, zwłaszcza na tle dużych Fiatów, Polonezów i Maluchów. Nie dziwię się, że tak wiele osób chciało nim jeździć - to naprawdę był powiew świeżości i solidności na tle rodzimej motoryzacji.
Na rynek wjeżdża właśnie generacja B9. Jest przełomowa i ważna z dwóch powodów. Po pierwsze - dostaniemy ją tylko w wersji Variant. Sedan przeszedł na emeryturę ze względu na kiepską sprzedaż. Po drugie - to najprawdopodobniej ostatnie wydanie tego auta. Przyszłość Volkswagena jest elektryczna i należy do gamy ID.
Postanowiłem więc spojrzeć na historię tego auta i wybrałem najciekawsze wydania Passata. Tych było naprawdę dużo, więc ograniczyłem się do moich prywatnych faworytów.
Volkswagen Passat kiedyś był marzeniem. Te wersje robiły wrażenie
Zacznijmy właśnie od generacji B3, którą z bliżej nieznanego powodu darzę sympatią. Nie wiem, czy to kwestia tych prostych kanciastych linii, czy też właśnie efekt "dziecięcych wspomnień".
Jedno jest pewne - Volkswagen oferował tutaj kilka interesujących silników, a moją uwagę zawsze przyciąga felerna "G60-ka".
Ten wariant pokazano w 1990 roku i miał być przełomem w ofercie. Silnik 1.8 połączono z unikalną sprężarką mechaniczną, dzięki której generował 160 KM. Do tego wszystkiego dorzucono napęd SYNCRO, czyli solidnego czterołapa.
Volkswagen Passat G60 Syncro
G60-ka niestety okazała się być klapą. Dlaczego? Otóż sprężarka mechaniczna Steyra sypała się w ekspresowym tempie, a jej naprawa była droga i skomplikowana. W efekcie ta wersja zapisała się po niechlubnej stronie historii Passata, razem z silnikiem 2.0 TDI z wczesnego modelu B6.
Na szczęście była też alternatywa - modele B3 i B4 oferowano z silnikiem VR6
Niezmiennie uważam, że jest to jeden z najlepiej brzmiących silników w historii motoryzacji. Specyficzny układ cylindrów zapewnia fenomenalną ścieżkę dźwiękową, a zapas mocy w zupełności wystarczał do takiego auta.
Passat B4 był wizualnie dużo bardziej nowoczesny i zarazem "nijaki" niż B3, na którym bazował. Te sześć garów robiło jednak robotę. Tutaj również wspomnieniami sięgam do dzieciństwa, gdyż takie auto często widywałem w swojej okolicy. Dyskretny znaczek VR6 i przyjemny gang silnika zawsze przyciągały moją uwagę.
Passata W8 przedstawiać nie trzeba. To jeden z przejawów geniuszu i szaleństwa Ferdinanda Piëcha
Te czasy były naprawdę wspaniałe dla motoryzacji. Kto by pomyślał, że Volkswagen wrzuci do swojego "średniaka" ośmiocylindrowy silnik? Przypuszczam, że nikt nie zakładał takiego scenariusza.
Tymczasem za czasów Ferdinanda Piëcha koncern z Wolfsburga eksperymentował z łączeniem różnych jednostek. W12 stało się symbolem Audi A8, Volkswagena Phaetona i oczywiście Bentleya. W16 wylądowało w Bugatti. Najmniejsze wcielenie, czyli W8 zaparkowało z kolei pod maską zwyczajnego Passata, tworząc z niego naprawdę wyjątkowe auto.
Jako nowy kosztował krocie, a do tego nie grzeszył bezawaryjnością. Teraz staje się cenionym klasykiem, na który warto polować. To naprawdę jest "stonks alert!".
Passat B6 był wizualną rewolucją. Tutaj powrócono do koncepcji silnika VR6
O ile model B5 wyglądał niczym przedstawiciel ery kamienia łupanego, o tyle B6-ka była gwiazdą renesansu. Nowoczesne linie. zgrabny kokpit i atrakcyjna oferta jednostek napędowych tworzyły wyjątkowo zgrany zestaw.
B5-ka była unikalna ze względu na platformę i silnik ulokowany wzdłużnie. W B6 powrócono już do jednostki montowanej poprzecznie i tym samym znowu skupiono się na jednostkach VR6.
Ta dostępna była w dwóch wydaniach. Wariant 3,2, oferujący 250 KM, sprzedawano w topowej wersji wyposażeniowej. Później jednak ofertę uzupełniono sportową wersją R36, która oddała w ręce kierowcy 300 KM.
Choć de facto był to odpowiednik Forda Mondeo ST220, to jednak Passat R36 nigdy nie zdobył takiego uznania na rynku. A szkoda, bo wygląda naprawdę dobrze.
Listę ciekawych Passatów zamyka wersję CC. Cóż to była za rewolucja!
Tak zwyczajna nazwa na tak ciekawym samochodzie, do tego świetnie wycenionym? Można powiedzieć, że Volkswagen zrobił coś rewolucyjnego. Po tym, jak Mercedes przetarł szlak z CLS-em i stworzył segment "czterodrzwiowych coupe", Volkswagen uznał, że chce wsiąść do tego pociągu.
Passat CC był przełomem. Lekka dynamiczna linia i szyby bez ramek nadawały sportowego sznytu. Pod spodem krył się jednak sprawdzony znajomy. Do wyboru były silniki benzynowe i wysokoprężne w najróżniejszych wariantach mocy.
Nagle okazało się, że będąc menadżerem w korporacji można jeździć autem, które wyróżnia się z tłumu. Volkswagen stanął wówczas w świetle jupiterów i zyskał kilka minut sławy. Przyznam szczerze, że cały czas lubię stylistykę modelu CC sprzed liftingu i zawsze lekko uśmiecham się na widok tego auta. Arteon, choć ciekawy, stracił dużo lekkości i zgubił te atrakcyjne proporcje.