Volkswagen Passat Variant GTE
Uwielbiam motoryzację. Porusza mnie dźwięk siedmiolitrowego silnika w starych Chargerach, ciarki wywołuje kręcony do 8 tys. obr./min. silnik Ferrari, a ponadsześciolitrowa jednostka AMG zawsze zwraca moją uwagę. Ale na co dzień przyjemnie jest poruszać się samochodem cichym, tanim w eksploatacji i ekologicznym.
Problem polega na tym, że do niedawna można było być "eko" albo w hipsterskiej i bardzo drogiej Tesli S, albo w porażającym nudą i brakiem osiągów samochodzie hybrydowym/elektrycznym typu Prius. Z kolei fantastyczne hybrydowe BMW (o tej wersji X6 mogliście przeczytać swego czasu na naszych łamach) do niedawna miały problem z niewielką wartością dodaną dla środowiska – V8 o mocy prawie 500 KM dawało frajdę, ale nie pozwalało na znaczne oszczędności. Teraz się to zmienia i coraz więcej samochodów pojawia się w wersjach Plug-In, pozwalających na normalną eko-jazdę. Wśród nich jest Volkswagen, który wprowadził niedawno na polski rynek modele GTE. Golfa i Passata. Ten ostatni, w wersji (a jakże!) Variant, przez tydzień pokazywał, że można połączyć silnik elektryczny ze spalinowym w dość rozsądny sposób.
Nic specjalnego
Nie będę zbytnio rozwodził się nad cechami Volkswagena Passata. Wszystkie już mogliście przeczytać w niezliczonej ilości testów. A elektryczne kombi tak naprawdę niczym nie różni się od wersji zasilanej jakimkolwiek innym silnikiem. Poza tym, że nie możecie domówić do niego koła zapasowego, bo w miejscu, gdzie zwykle leżała "dojazdówka" teraz spoczywa komplet baterii.Jest też jeszcze miejsce na schowanie przewodów do ładowania i kilka drobiazgów. A bagażnik ma normalną pojemność i ustawność – co cieszy, zwłaszcza jeśli porównamy na przykład z testowanym ostatnio Mondeo Hybrid.
Wewnątrz jedynymi zmianami są dwa przyciski na konsoli środkowej – jeden od trybu "GTE" i drugi od trybów zasilania. Poza tym ekran LCD zastępujący zegary (oczywiście w płatnej opcji) ma nieco inną grafikę uwzględniającą stan naładowania baterii, zasięg i użycie "mocy elektryczności". A, no i nawigacja potrafi pokazać, gdzie jest najbliższa stacja ładowania.
Reszta to zwykły, wygodny, ergonomiczny Passat kombi w dość bogatej wersji (oczywiście testowa ma mnóstwo dodatków, jednak podobnie jak Alltrack jest wyposażona lepiej niż zwykły Highline).
Z zewnątrz Passata GTE, podobnie jak Golfa, poznamy po niebieskich akcentach na grillu oraz długich światłach LED w zderzaku.
Kilka godzin do szczęścia?
Między 2,5, a 4 godziny zajmuje Passatowi naładowanie się „w pełni”. Powiedzmy, że bliżej tych 4 jest realne nawet w przypadku stacji ładowania. O ile ją znajdziecie. Tych ogólnodostępnych jest w Warszawie 12 i jeszcze kilka umiejscowionych w centrach handlowych. Niestety nie ma przepisu podobnego jak w przypadku zajmowania miejsc dla osób niepełnosprawnych, więc nie zdziwcie się, jeśli na miejscu Waszego tankowania będzie stał Passat... TDI, bo akurat było wolne.
Jeśli jednak znajdziecie miejsce, dalej idzie jak z płatka. Otwieracie klapkę w grillu, podpinacie ok. 2,5-metrowy żółty kabel najpierw do samochodu, a następnie do stacji ładowania. W tym momencie blokuje się zamek przy gnieździe, żeby zasilanie samo nie wypadło... albo ktoś nie ukradł. Zamykacie samochód i idziecie do domu. Po obiedzie powinniście mieć ok. 80 % naładowanej baterii. Po obiedzie i sjeście – 100%. W przypadku ładowania domowego musicie pamiętać, że używamy tylko jednego z dwóch kabli, mimo że da się zrobić z nich jeden długi. Wtedy samochód nie będzie się ładował ze względu na zabezpieczenia. Czyli do zwykłego gniazdka też nie możecie mieć więcej niż te 2,5 metra. Ładowanie w tym przypadku jest nieco dłuższe.
Skoro już samochód został naładowany, to pora ruszyć. Domyślnie, jeśli jest prąd, Passat przechodzi w tryb hybrydowy odpalając jedynie silnik elektryczny. Komputer pokazuje zasięg ok. 50 km. No to jazda.
Passat rozpędza się naprawdę przyzwoicie. Biorąc pod uwagę 1 700 kg masy własnej, udało nam się zmierzyć ok. 11-12 sekund do 100 km/h w przypadku, kiedy mamy uruchomiony silnik wyłącznie elektryczny (i 5 sekund do 60-ki)! W tym trybie jest też najprzyjemniej poruszać się po mieście. Cisza, spokój i wysoki moment obrotowy powodują, że jedzie się lekko i łatwo. Wyprzedzanie nie jest może błyskawiczne jak w przypadku sportowych samochodów – ale jak na 115 KM dostępnych w Passacie kombi – jest pewnie i dość szybko. Maksymalnie, elektryczny Volkswagen, na samym prądzie rozpędza się do 130 km/h. I spokojnie można z taką prędkością jechać. Zwłaszcza, że sześciobiegowe DSG domyślnie pozwala na "tryb żeglowania". Ustawienie skrzyni w tryb "D" powoduje, że co prawda odzyskiwanie energii następuje tylko podczas hamowania (podobnie ma się rzecz w mieście), jednak samochód bardzo powoli wytraca prędkość, nie zużywając wtedy prądu. W ten sposób spokojnie można uzyskać kilka dodatkowych kilometrów. Można też przełączyć skrzynię w tryb "B", który zastępuje tryb sportowy spotykany w normalnych wersjach. W ten sposób uruchomimy rekuperację, Volkswagen będzie wtedy "pozyskiwał prąd" z dodatkowych oporów, kiedy my puścimy gaz. W trasie jest to niezbyt przydatne, bo duże kombi zwalnia bardzo szybko po puszczeniu gazu. Zdecydowanie lepiej sprawdza się to w mieście – pozwala mniej korzystać z hamulców przy okazji dojeżdżania do świateł oraz szybciej ładować akumulator.
W zależności od sposobu jazdy, trybu skrzyni biegów oraz ruchu na drodze, ciężko jest uzyskać wynik na prądzie zgodny z tym, co pokazuje komputer na początku podróży. Rekordowy wynik, który udało mi się uzyskać na odcinku składającym się z 4 części: zakorkowane miasto, miasto, trasa szybkiego ruchu oraz spokojna droga poza miejska, to 37 kilometrów. Co wciąż jest całkiem przyzwoitą wartością.
W trybie hybrydowym jest nieco gorzej, choć tragedii nie ma. Po przełączeniu w ww. ustawienia, po przekroczeniu pewnego nacisku na pedał gazu do akcji włącza się jednostka 1.4 TSI o mocy 156 KM. W tym trybie również Passat potrafi "żeglować", wyłączając jednostkę benzynową. Kiedy działa, pracuje nienachalnie, choć rzadko wspólnie z jednostką elektryczną. Dynamika jest wtedy sporo lepsza, a wyprzedzanie prostsze. Przy jeździe hybrydą z prędkościami ok. 130 km/h zaobserwujemy, że pracuje albo silnik benzynowy, albo w ogóle, z elektrykiem włączającym się co jakiś czas. Na krótkich odcinkach tego typu zaowocuje to spalaniem na poziomie 7,5 l/100 km. Podobnie będzie na autostradzie, gdzie wykorzystanie silnika elektrycznego będzie mniejsze. Jednak jeśli nie zamierzamy jechać wyłącznie drogą szybkiego ruchu, i umiejętnie będziemy przełączać tryby jazdy, to nie tracą nic z tempa podróży powinniśmy bezproblemowo zmieścić się w 5,5 l/100 km lub mniej. W trybie mieszanym ciężko będzie przekroczyć 4,5 l/100 km, a im więcej w tym zawrzemy miasta, tym będzie lepiej. W przypadku "odcinka testowego" obejmującego ok. 65 km podzielonego tak, jak wspomniałem wyżej, spalanie kształtowało się, bez doładowywania, na poziomie 3,8-4,2 l/100 km.
Do dyspozycji jest jeszcze jeden tryb, czyli silnik spalinowy wspomagający ładowanie baterii. Tutaj Volkswagen sprawdza się najgorzej. "Elektrownia" nie pracuje wtedy, a 1.4 TSI stara pociągnąć Passata do przodu jednocześnie ładując baterie. Efekt jest taki, że spalanie wzrasta dość sporo (o ok. 1-1,5 l/100 km) a przyrost naładowania baterii jest na tyle nieduży, że łatwiej doładować ją przy użyciu hamulca i rekuperacji.
Choć samo uzupełnianie energii też należy do słabszych stron GTE. Widać, żę producenci założyli doładowywanie samochodu "z gniazdka", bo nasze białe kombi niechętnie nabierało dodatkowego zasięgu. Jednakże w trasie wraz z doładowywaniem z silnika potrafi nieco pomóc i w ciągu ok. 40 km normalnej, nie nastawionej na ładowanie, jazdy potrafi podbić zasięg na samym prądzie o ok. 20 kilometrów.
GTE
Zarówno w przypadku Golfa, jak i naszego Passata, Volkswagen zakłada, że wersja GTE jest wersją usportowioną. 7,6 sekundy potrzebne do osiągnięcia "setki" to niezły wynik, jak na w sumie niezbyt lekki wóz o mocy 218 KM. I takież właśnie, niezłe, wrażenie sprawia Passat GTE. Co prawda dźwięk silnika w najmocniejszym trybie jest dodatkowo generowany przez system audio, ale nie zmienia to faktu, że osiągi są wtedy przyzwoite. I choć spalanie dalekie jest od "ekologicznego" (potrafi wynieść nawet i ponad 10 l/100 km) to jest nawet całkiem przyjemny w jeździe, jak na "normalny" samochód. Zwłaszcza, że 400 Nm łącznego "ciągu" zaczyna pracować z chęcią przy wyższych prędkościach. A dostępność wysokiego momentu w całym zakresie obrotów, dzięki silnikowi elektrycznemu, powoduje że Passat błyskawicznie przyspiesza do prędkości penalizowanych przez polskie prawo. Ale czystą przyjemnością jest "wypuszczanie go" na autostradzie.
Przy tym wszystkim wcale nie czuć, że samochód ma zaburzony rozkład mas. Umiejscowienie baterii z tyłu okazało się słusznym pomysłem i Passat prowadzi się dość lekko i posłusznie. Oczywiście, wersja 220 KM zasilana jednostką 2.0 TSI powinna być nieco zwinniejsza (bo żwawsza trochę jest), ale nie można powiedzieć o Passacie GTE, że jest ociężały. Nawet w przypadku hamowania zachowuje się lepiej niż np. Insignia z dużym dieslem.
Czy to się opłaca?
Passat Variant GTE startuje od 176 490 zł. Nasz egzemplarz jest doposażony niemal kompletnie, i kosztuje ok. 220 tys. zł. Najbliższy pod względem osiągów jest Passat Higline 1.8 TSI o mocy 180 KM. Po doposażeniu różnica między nimi wynosi ok. 20 tys. zł. Średnie zużycie paliwa wyniesie ok. 8,5-9 l/100 km. W GTE jest to maksymalnie 4,5 na setkę. Zakładając optymistyczną wersję, że samochód "karmimy" tylko w stacjach ładowania na mieście, czyli za darmo, Passat zwróci się po niecałych 100 000 km. W przypadku ładowania w domu wartość ta się wydłuży do około 115 000 km (przy założeniu 0,58 zł za kWh). Wartości te będą odpowiednio mniejsze przy nieco gorzej wyposażonych wersjach, bo różnica w cenie między modelami będzie mniejsza. Jeśli jeździmy krótsze, miejskie trasy w ciągu dnia, wartości te ulegną drastycznemu zmniejszeniu. Każdy więc musi sobie odpowiedzieć na pytanie i policzyć, czy mu się to opłaca.
Podsumowanie
O dziwo, Passat GTE się sprawdza. Jest wystarczająco dynamiczny i zrywny. Przy umiejętnej jeździe pali naprawdę minimalne ilości paliwa. W mieście spokojnie wystarcza mu jednostka elektryczna. Jeśli jednak Volkswagen popracowałby nad odzyskiwaniem energii, a samochód faktycznie byłby w stanie przejechać ok. 50 km na prądzie w trybie mieszanym, byłby to świetny samochód na co dzień. Kierunek został obrany słusznie w przypadku Passata GTE. Choć z drugiej strony, Golf GTE wydaje się być jeszcze ciekawszy – w końcu większość z nas nie potrzebuje Passata Kombi na codzienne dojazdy.
Dane techniczne
NAZWA | Volkswagen Passat GTE |
---|---|
SILNIK | t. benz., R4, 16 zaw. + elektryczny |
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk bezpośredni |
POJEMNOŚĆ | 1395 |
MOC MAKSYMALNA | b+e: 160 kW (218 KM) |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 400 Nm |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, sześciobiegowa |
NAPĘD | przedni |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny McPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | wielowahaczowe |
HAMULCE | tarczowe went./tarczowe |
OPONY | 235/45R18 |
BAGAŻNIK | 483/1619 |
ZBIORNIK PALIWA | 0 |
TYP NADWOZIA | kombi |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4767/1832/1516 |
ROZSTAW OSI | 2786 |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1735/590 |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | 750/1900 |
ZUŻYCIE PALIWA | w teście max 4l/100 w trybie mieszanym |
EMISJA CO2 | 39 |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 7,6 |
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 225 |
GWARANCJA MECHANICZNA | 2 lata |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 12 lat/2 lata |
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE | co 30 tys. lub co rok |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 176 490 zł |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | ok. 220 tys. |