BMW ActiveHybrid X6

4,4 litra pojemności. Osiem cylindrów ułożonych widlasto, dwie turbiny, napęd na cztery koła, dwa wspomagające silniki elektrycznie i 7-biegowa przekładnia automatyczna. 485 KM i 780 Nm dostępnych w szerokim zakresie. To nie nowy supercar. To monachijskie spojrzenie na... hybrydę.

BMW X6 nigdy nie było samochodem typowym. Od początku budziło kontrowersje swoim wyglądem i teoretycznie całkowitym zaprzeczeniem jakichkolwiek prawideł rynkowych. Jednak okazało się strzałem w dziesiątkę, tak w Europie, jak i w Stanach.

Zarówno w tych ostatnich, jak i na Starym Kontynencie, ostatnio coraz więcej mówi się o ekologii. Czasem bardziej, czasem mniej sensownie, tak czy inaczej, każda firma zaczyna kombinować z alternatywnymi źródłami napędu. Przykład świetnie sprzedających się Lexusów z literką "h" oraz amerykańskiego hitu - Priusa dał sygnał Niemcom, że i hybryda się sprzeda. Na początku powstała seria 7 z mieszanym napędem. Jako druga "beemka" ActiveHybrid na rynku znalazła się właśnie toporna X6. Mogłaby konkurować z Cayenne Hybrid albo Touaregiem z tym samym silnikiem, gdyby nie to, że jej założenia są całkowicie inne. Dlaczego? Zapraszam do testu.

Mocy przybywaj!
Przede wszystkim, braki mocy. Cayenne jest słabsze o 100 KM, ma 200 Nm mniej momentu obrotowego i jest wolniejsze o niemalże sekundę w sprincie. Pod tym względem BMW swoją "hybrydowością" nie odróżnia się w żaden sposób od samochodów sportowych. Ale zacznijmy od samego początku.

Warunki zimowe, w jakich przyszło mi testować X6, nie są zachęcające i miarodajne pod względem wyników spalania, bo napęd hybrydowy zaczyna działać dopiero po rozgrzaniu silnika spalinowego. Wtedy możliwe jest nawet przejechanie z prędkością do 40 km/h około kilometra na samym prądzie, bez odpalania gigantycznej elektrowni mocy. W takich też warunkach spalanie po mieście będzie się wahało między 13 a 18 litrów na każde 100 kilometrów, bez specjalnego deptania prawego pedału. A to wciąż jest o kilka litrów mniej niż słabsza wersja xDrive50i, przy której rekordziści ponoć dochodzą do 28 l/100 km po mieście.

Ale jeśli wsiadamy po zimnej nocy do ActiveHybrid, nie liczmy na ciszę po naciśnięciu guzika "Start" - z grzmotem budzi się potężna "V-ósemka". Gdy tak sobie na jałowych obrotach bulgocze, daje do zrozumienia, jak wielka siła w niej drzemie, obiecując emocje - w końcu hybryda nie musi być nudna. Wrażenie spotęgowane jest przez parę wydobywającą się z potężnych końcówek wydechu. Spowita białą mgła X6 wyglądałaby jak pojazd z piekła rodem, gdyby nie błękitny lakier, którym ją pokryto.

No to ruszamy. To, co ujmuje w BMW, to dźwięk silnika. Nie jest bardzo cicho, za to przepięknie - do starego "Amerykańca" brakuje ze dwóch litrów, ale wokalizy w wykonaniu zespołu z Monachium powalają. W takich warunkach silnik elektryczny nie pracuje. Nawet delikatne dodawanie gazu powoduje sprawne, acz całkowicie benzynowe przyspieszanie. Gdy na wyświetlaczu wskazującym pracę napędów w końcu pokaże się informacja, że silnik osiągnął właściwą temperaturę (na tablicy brak odpowiedniego zegara), dociskamy gaz do oporu. X6 błyskawicznie redukuje bieg i startuje do przodu. Przestawiona w tryb sportowy skrzynia idealnie i bez wahania dobiera przełożenia, a potężny moment obrotowy katapultuje dwuipółtonowego SUV-a do przodu.

Podczas gdy obrotomierz zbliża się do czerwonego pola, wskaźnik pracy silnika elektrycznego również pokazuje, że korzystamy z dobrodziejstw prądu. Sprint do 100 km/h zajmuje 5,6 sekundy, przy niskim ryku niemalże czteroipółlitrowego silnika. O ile na wolnych obrotach (jeśli akurat nie pracuje na "elektryku") silnik mruczy sobie delikatnie niczym mały miś po obiadku, to przy ostrej jeździe ten dźwięk przypomina wściekłego grizzly. Poezja!

Jeśli sprint do 100 km/h zrobił na Was wrażenie, to 780 Nm, które odpowiada za przyspieszanie w wyższych zakresach prędkości, spowoduje coś między euforią a stanami lękowymi. Przyspieszenie powyżej 100 km/h, kończące się na dowolnej prędkości, jest błyskawiczne, a ciąg generowany przez silnik jest w stanie popsuć nasz błędnik. X6 zachowuje się jak skrajnie odelżona lokomotywa - ma mnóstwo mocy w całym zakresie obrotów i sprawia wrażenie, jakby nie miał żadnej masy do uciągnięcia. Coś niesamowitego.

Ponieważ elektryka działa tylko podczas ekstremalnych przyspieszeń oraz przy powolnym toczeniu się, nie wpływa ona znacznie na spalanie w trasie. Jeśli nie będziemy korzystać z pełnej mocy, zmieścimy się w 12 litrach co setkę - niemało! Za to podczas zwykłej jazdy silnik błyskawicznie uzupełnia braki prądu w akumulatorach. W stosunku do Toyoty Auris HSD, w której kilka razy musiałem zmierzyć się z "pustymi bateriami", w BMW nigdy nie udało się opróżnić ich do końca. Widać doświadczenia ze znanym z F1 systemem KERS zostały dobrze wykorzystane.

Fizyki nie oszukasz
X6 uchodzi za najlepiej prowadzącego się SUV-a i jestem w stanie całkowicie się z tym zgodzić. Przede wszystkim, jest zadziwiająco zwinne. Co prawda siedzi się niczym na wieży oblężniczej, ale nawet przy dużej prędkości reakcje na ruchy kierownicą i zwrotność samochodu przypominają zdecydowanie bardziej te znane z samochodów stricte osobowych, i to o zacięciu sportowym. Do pełni szczęścia brakuje układu kierowniczego o zmiennym przełożeniu, jednak na dobrą sprawę nie można się zbytnio przyczepić do tego elementu konstrukcji. Tak samo jak i do zawieszenia. Jest dość sztywne, zupełnie nieterenowe, co od razu dyskwalifikuje ten samochód w jakimkolwiek terenie. Zresztą latem hybryda jest seryjnie "obuta" w opony o średnicy 20 cali, a to raczej każe trzymać się względnie utwardzonej nawierzchni. Testowy egzemplarz na zimę miał założone felgi o cal mniejsze.

Tak czy inaczej, jest twardo, choć może raczej lepiej byłoby powiedzieć "pewnie", bo zawieszenie nierówności w większości wybiera poprawnie i daje doskonałe czucie nawierzchni. Jednak mimo bardzo dobrej przyczepności trzeba niezmiernie uważać, bo niemalże 500 KM potrafi zgubić trakcję przy gwałtownym dodaniu gazu w zakręcie, powodując efektowny i łatwy do opanowania uślizg tylnej osi. Byle nie przy za dużej prędkości, bo fizyka zna swoje prawa i postawione bokiem rozpędzone 2,5 tony systemy nie zawsze zdążą naprowadzić na właściwy tor jazdy. Z wyłączonymi, na śliskiej nawierzchni można i 500 metrów przejechać, nie uzyskując przez ten czas prostego toru jazdy. W warunkach mniej ekstremalnych X6 jest stabilne jak prezydentura Łukaszenki, a nawet szybkie pokonywanie łuków nie powoduje znacznego wychylania się nadwozia ani konieczności nerwowego poszukiwania optymalnego toru jazdy. Wręcz zachęca do przyspieszania podczas kolejnego zakrętu.

Szok poznawczy
Cena BMW ActiveHybrid X6 zaczyna się od 470 tys. PLN, a testowany egzemplarz to wydatek 480 802 zł. Przy cenie sięgającej tej kwoty spodziewałem się czegoś specjalnego. I doczekałem się, choć nie wiem, czy o to mi chodziło. Roleta bagażnika po prostu skrzypiała na nierównościach - czegoś takiego nie powinno w ogóle być! Poza tym jednym zgrzytem (czy też skrzypem), BMW jak zwykle rozpieszcza genialnymi, komfortowymi fotelami, mięsistą kierownicą (z podgrzewaniem), możliwością zmiany biegów aluminiowymi łopatkami przy kierownicy (te jednak mogłyby być nieco większe) czy świetnym audio.

Z przodu do jakości nie można się nijak przyczepić, tak jak i do ergonomii, zwłaszcza jeśli już mieliśmy do czynienia z jakimś produktem z Monachium. Trochę gorzej jest, jeśli chodzi o takie przyziemne sprawy jak ilość miejsca i widoczność. Z przodu zmieści się praktycznie każdy, mimo szeroko zabudowanego tunelu środkowego. Z tyłu na nogi miejsca jest akurat, jednak w wyniku zastosowania dachu "typu coupe", osoby powyżej 180 cm wzrostu nie będą zachwycone perspektywą nieustannego poprawiania fryzury przy pomocy podsufitki. Na pocieszenie zostaje im dwustrefowa klimatyzacja z osobną sprężarką, wygodny podłokietnik i, zamiast piątego miejsca, zestaw schowków i uchwytów. W sam raz na długą podróż.

Tak jak i bagażnik, który jest całkiem słusznych rozmiarów, do tego wyposażony w szyny i mocowania dla bagażu, rękaw na narty (opcjonalny) oraz kilka tasiemek i kieszonek na drobiazgi. Niestety, jest dość płaski, a nisko opadająca szyba oraz wysoka krawędź załadunku powoduje, że gdybyśmy kiedykolwiek mieli fanaberię przewieźć naszą X6-ką pralkę, poleglibyśmy z kretesem. Na dodatek nie ma szans na posiadanie choćby koła dojazdowego - pod podłogą bagażnika znalazł się silnik elektryczny oraz akumulatory, nie zostawiając już praktycznie na nic miejsca.

Co do widoczności, całe szczęście wyposażono X6 w gigantyczne lusterka boczne oraz kamerę cofania - tylna szyba jest tak mocno pochylona, że pełni w zasadzie funkcję dekoracyjną. Jeśli chodzi o wyposażenie, to na pokładzie znajduje się wszystko to, czego potrzeba - brakuje tylko możliwości zamówienia ogrzewania postojowego. Poza tym - czterostrefowa klimatyzacja, system audio professional ze zmieniarką DVD, wysokogatunkowa skóra, biksenonowe reflektory czy wspomniane wyżej podgrzewanie kierownicy - wszystko powoduje, że czujemy się jak w luksusowej limuzynie. Ale takie jest właśnie X6.

Mr Kontrowersja
Wygląd X6 ma tylu zwolenników, co przeciwników. Wysoko zadarty tył, potężny przód przejęty z modelu X5 i udająca coupe linia wyróżniają samochód na ulicy - zdecydowanie to najbardziej przyciągający uwagę SUV ostatnich lat. Testowany egzemplarz został jednak polakierowany na kolor "wodny błękit", który, choć świetnie pasuje do hybrydy, powoduje, że samochód nie wygląda poważnie. Do tego wywołuje wśród ludzi dziwne komentarze. W trakcie testu udało mi się usłyszeć największą obelgę, jakiej może doświadczyć samochód marki spod znaku biało-niebieskiego śmigła: "ładny ten kolor, taki... mercedesowy". Chcielibyście coś takiego usłyszeć?

Kontrowersyjny jest zresztą nie tylko wygląd samochodu, a cały testowany egzemplarz. Jak już wspomniałem, hybryda kosztuje 470 tysięcy złotych bez dodatków. Fakt, że w stosunku do "czysto benzynowej" X6 jest wyposażona lepiej, ale tak czy inaczej, różnica w cenie między podstawową ActiveHybrid X6 a nieco nawet szybszą xDrive50i, wynosi 110 tys. PLN, za które można nakupić dodatkowego wyposażenia, albo... zainwestować w Priusa. Zwłaszcza że możliwości indywidualizacji zwykłej X6 jest sporo więcej. Co otrzymujemy w zamian? To, że jesteśmy "modni" oraz średnie spalanie po mieście na poziomie 16,5 litra, a więc ok. 4 litrów mniej niż w xDrive50i. Wydając pół miliona na samochód wprost z salonu, przegiąłbym w drugą stronę. Kilka litrów paliwa więcej i dodatkowe 19 tys. na starcie (niewielka kwota przy cenach opcji na poziomie 9 tys. za obszycie deski skórą) i z salonu wyjeżdżamy najmocniejszą i najbardziej odjechaną wersją BMW serii X - X6 M. Czy nie jest to kuszące?

Hybryda pozostanie chyba jednak bardziej ciekawą "wariacją na temat" i pokazem możliwości zrobienia emocjonującego samochodu tego typu niż hitem sprzedaży - choć w USA nigdy nic nie wiadomo. Pogoń za modą pcha ludzi do różnych dziwnych zachowań. Póki co jednak, ActiveHybrid X6 jest świetnym, potężnym samochodem, dopóki nie spojrzymy na cenę i na realne zyski z podwójnego napędu.

Serdeczne podziękowania dla Tomasza Zycha za pomoc w zrealizowaniu sesji zdjęciowej.