Volkswagen pochwalił się projektem, który wylądował w szufladzie. Wyglądał świetnie

Jedno jest pewne: Volkswagen na pewno nie stworzy już sportowego samochodu. Lata temu plany marki były jednak zupełnie inne.

Pamiętacie te piękne czasy, gdy marki tworzyły samochody odlotowe, niszowe i sprzedające się w niewielkiej liczbie egzemplarzy? Wszyscy mogli sobie na to pozwolić, gdyż branża motoryzacyjna kwitła. Volkswagen tworzył cudowne Scirocco, mieli coupe-cabrio w formie Eosa, a do tego rozważali stworzenie roadstera o nazwie BlueSport.

Potem przyszło dieselgate i te wszystkie szalone projekty można było wyrzucić do kosza. Z kolei elektryfikacja sprawiła, że inwestowanie w modele budzące niewielkie zainteresowanie jest fizycznie niemożliwe. Nie zmienia to jednak faktu, że styliści wciąż bawią się ołówkami i rysują samochody, które chcielibyśmy zobaczyć na drogach.

W 2017 roku Tibor Juhasz z zespołu marki z Wolfsburga stworzył swoją wizję sportowego auta, które nawiązywało do kultowego Volkswagena SP2. Być może nie kojarzycie tej nazwy - ale nie jest to zaskoczeniem.

Volkswagen SP2 był sportowym modelem oferowanym w Brazylii

Zbudowano go na bazie Volkswagena 411, z którego wyciągnięto platformę i silnik typu bokser. Oczywiście nie była to czysto sportowa konstrukcja, niemniej za sprawą unikalnego nadwozia przyciągała ogromną uwagę. Zresztą do dziś ten samochód wygląda rewelacyjnie i zaczyna być pożądanym kąskiem w oczach kolekcjonerów.

Nowa wizja czerpała z oryginału garściami. Juhasz podkreśla, że chciał opracować samochód, który czerpie z przeszłości, ale jednocześnie wygląda futurystycznie. SP2 było idealnym punktem wyjścia.

Volkswagen SP2

Niemiecka marka nie planuje żadnego sportowego modelu, zbudowanego na bazie platformy MEB

Samochody o dynamiczniejszym charakterze mają być domeną Audi i Porsche. W Monachium ta pierwsza marka pokaże prototypowy model TT Moments, który będzie wizją sportowego auta łączącego cechy TT i A5 Coupe. Opracowano je na platformie, którą zaczerpnięto z nadchodzącego Porsche 718 w elektrycznym wydaniu.

Zresztą kwestia elektryfikacji w sportowych modelach jest wciąż bardzo problematyczna. Zainteresowanie rynku takimi samochodami jest znikome, a koszty rozwoju modeli okrutnie wysokie. Porsche boryka się z ogromnymi problemami i łapie kolejne opóźnienia. Może po prostu trzeba było opracować nową wersję spalinowej konstrukcji, z 2 i 2,5-litrowym bokserem pracującym za plecami kierowcy i pasażera?