Volvo chciało ugryźć w tyłek BMW M5. Szwedzi planowali S80 z V10

Szwedzka odpowiedź na BMW M5, czyli Volvo S80 z silnikiem Coswortha? Tak miało być. Ale finalnie V10-ka nigdy nie ujrzała światła dziennego.

BMW M5 zapisało się w historii sportowych sedanów ze swoim niesamowitym V10. Podobną drogą poszło też Audi z modelem S6 i RS6. Ale mało kto wie, że wcale nie byli pierwsi z tym pomysłem. Kilka lat wcześniej, w pracowniach w Szwecji oraz Wielkiej Brytanii powstało Volvo S80 z silnikiem V10 konstrukcji Coswortha. Brzmi jak coś, co nie ma słabych punktów.

Volvo S80 V10 rozpoczęło swoją historię w 1998 roku

Serio, na 7 lat przed M5, Szwedzi postanowili upchnąć do swojego flagowego sedana silnik V10. Do tego, przypomnijmy, platforma P2 ma układ przednionapędowy, z silnikiem umieszczonym poprzecznie.

Projekt był względnie zaawansowany, choć na razie na poziomie eksperymentu. Zdjęcie wiśniowego samochodu przedstawia właśnie ten prototyp. Wygląda całkiem zwyczajnie.

Opracowany przez Coswortha silnik miał 4,3 litra pojemności i był w całości zbudowany z aluminium. Miał oznaczenie WDA i początkowo był testowany nawet w serii 850. Szwedzi zamówili u Coswortha pięć takich silników, które przeznaczyli do testów w warunkach drogowych dla swojego nowego luksusowego auta. Czyli właśnie S80.

Volvo S80

Silnik Coswortha miał jedną, niepodważalną zaletą. Ważył, bez kolektorów wydechowych, ok. 190 kg. To znaczy, że ta V10-ka nie wpływałaby znacznie na masę auta. Podobnie ważą zastosowane silniki sześciocylindrowe, a także V8-ka Yamahy, którą w kolejnej generacji S80 Szwedzi wprowadzili do sprzedaży.

Problem leżał jednak w czymś innym. Silnik miał niezłe parametry, jak na 1998 rok, ale nie mógłby realnie konkurować z BMW M5, czy Mercedesami AMG. V10-ka była ciekawym silnikiem, który na pewno zyskałby grono fanów, ale osiągał "tylko" 325 KM. 

Oczywiście, to ponad 50 KM więcej niż topowa odmiana T6, która pojawiła się w 2001 roku. Bez turbiny, z pięknym rozwijaniem mocy i dźwiękiem. Ale czy to przekonałoby chętnych? Zwłaszcza, że zmieszczenie 10 cylindrów w poprzek wymagało całkowicie nowego układu zawieszenia z przodu oraz elektrycznego wspomagania kierownicy. Miejsca nie było dużo. Volvo S80 V10 musiałoby kosztowac fortunę.

Ale prawdą jest, że coś zupełnie innego spowodowało koniec tego projektu. Całkowicie prozaicznego. W 1999 Volvo stało się częścią grupy Forda. I korporacyjne tabelki uznały, że rozwijanie tego projektu jest kompletnie nieekonomiczne.

Obecnie i tak możemy pomarzyć nawet o takich projektach nawet w formie prototypu. Żaden nowy nie budziłby takich emocji.