Za 300 000 złotych możesz mieć czterodrzwiowe auto z V12. Wszyscy o nim zapomnieli
Jeśli chcesz kupić samochód, który wyróżnia się z tłumu, mieści cztery osoby i ma unikalny silnik, to nie musisz patrzeć w stronę Porsche Panamery, czy Mercedesa CLS. Warto mieć odrobinę odwagi skierować wzrok na propozycję z Wielkiej Brytanii. Jest nią Aston Martin Rapide.
Nazwy takie jak DB7, DB9, DBS, Vantage czy Vanquish budzą dużo emocji. Zresztą często w dyskusjach o sportowych samochodach z klasą te auta przewijają się w porównaniu z innymi propozycjami z Wielkiej Brytanii, Włoch, czy z Niemiec. Tymczasem jest jeden samochód marki z Gaydon, o którym wszyscy po prostu zapomnieli. Kariery na rynku nigdy nie zrobił, dzięki czemu teraz jest naprawdę... przystępną propozycją. To oczywiście Aston Martin Rapide.
Na fali rosnącej popularności czterodrzwiowych coupe, Brytyjczycy postanowili stworzyć coś w swoim własnym stylu. Aston Martin, jeszcze pod kierownictwem dr Urlicha Beza, uruchomił projekt, który miał maksymalnie wykorzystać potencjał platformy VH (vertical/horizontal).
Rapide było pierwszym samochodem, który narysował Marek Reichmann, zaledwie kilka tygodni po objęciu stanowiska głównego designera w Astonie Martinie. W celu optymalizacji kosztów zdecydowano się na maksymalną unifikację wielu elementów z modelami DB9/DBS.
Aston Martin Rapide ujrzał światło dzienne jako koncept w 2006 roku i... zniknął
Tak, to nie jest pomyłka. Zupełnie przeoczyłem fakt, że ten model zaprezentowano w studyjnej formie blisko 20 lat temu. Brytyjczycy opracowali niemal gotowe do produkcji auto i... zaczęli walkę o znalezienie pieniędzy na jego seryjne wytwarzanie.
Trwało to aż do 2009 roku, kiedy to zaprezentowano finalną wersję. Zyskała nieco inny pas przedni - z większym grillem i z innymi lampami. Poprawiony przez Marka Reichmanna design wzbudził sporo kontrowersji, ale pasował do tego auta. Pierwsze egzemplarze zaczęły zjeżdżać z linii produkcyjnej w Graz (Magna-Steyr) w 2010 roku.
Brytyjczycy stworzyli naprawdę świetny samochód. Pod maską miał 5,9-litrowe V12, jego linia była fenomenalna, a sportowy charakter wyróżniał go z tłumu. Oczywiście to wszystko wiązało się z bardzo wysoką ceną, aczkolwiek nikt nie chciał tutaj tworzyć "masowego" produktu. Rapide stało w motoryzacyjnej hierarchii znacznie wyżej niż wspomniana wcześniej Panamera i CLS.
Problem polegał na tym, że Brytyjczycy spóźnili się z tym autem
Aston Martin Rapide wjechał na drogi w samym środku kryzysu finansowego. Do tego specyficzne pozycjonowanie tej marki, a także problematyczna natura jej produktów, przełożyły się na stosunkowo niską sprzedaż.
Już w 2012 roku Aston Martin przeniósł produkcję Rapide z Graz do Gaydon, do nowego zakładu rozbudowanego przy wsparciu brytyjskiego rządu. W 2014 przeprowadzono dyskretny lifting (wówczas standardem został model Rapide S), a auto pozostawało w ofercie do... 2020 roku.
To nie pomyłka - dopiero w pandemii Aston Martin zgasił światło na linii produkcyjnej Rapide. Przez 10 lat wyprodukowano około 5-6 tysięcy takich samochodów, co oznacza, że jest to naprawdę duży rarytas.
A teraz najlepsze: sensowne egzemplarze w dobrym stanie można kupić za 55-65 tysięcy euro. Rozpiętość cenowa jest tutaj ogromna, gdyż na drugim końcu skali są wersje AMR z końcówki produkcji, wyceniane na 150-300 tysięcy euro. Niemniej te tańsze auta, choć potencjalnie drogie w utrzymaniu, mogą być świetnym pomysłem na nieoczywiste auto dla kolekcjonerów i pasjonatów.


