ZXAUTO Grand Tiger 4x4

Grand Tiger - czy ta nazwa coś Wam mówi? Podpowiem, że nie chodzi tutaj o większą puszkę napoju energetyzującego ani tym bardziej o jakiś rzadki gatunek tygrysa. ZXAUTO Grand Tiger to samochód prosto zza Wielkiego Muru. Czy auto 'made in China' może być godne zaufania?

W materiałach prasowych dotyczących tego egzotycznego pickupa można wyczytać, że należąca do koncernu Hebei Zhongxing Automobile Manufacture Co. Ltd. Marka ZXAUTO posiada 17-letnie doświadczenie w produkcji i sprzedaży aut z napędem AWD. Oprócz opisywanego Grand Tigera, ten chiński producent posiada w swojej ofercie takie auta jak Admiral czy Landmark, czyli modele, których nazwy chyba nawet największym pasjonatom motoryzacji niewiele mówią.

Brnąc dalej w obszerną ulotkę dowiaduję się, że wyłącznym dystrybutorem "Tygrysa" w naszym kraju jest firma Pol-Mot Warfama, której po przeprowadzeniu kilku niezbędnych badań oraz adaptacji udało się uzyskać europejską homologację modelu Grand Tiger Pickup.

Pierwsze wrażenie
Nie ukrywam, że do tego auta podchodziłem nie tylko z ogromną ciekawością, ale także z pewnymi obawami, bo czy według stereotypów typowy produkt Made in China może być godny zaufania? Wszystkie te obawy zeszły na dalszy plan, gdy po raz pierwszy zobaczyłem "Tygrysa" na żywo. Jeśli dla kogoś najważniejsze jest pierwsze wrażenie, to ten "Chińczyk" nie ma się czego wstydzić.

Ramowa konstrukcja z dużą, otwartą paką o powierzchni 2 metrów kwadratowych, podwójną kabiną oraz podwyższonym zawieszeniem prezentuje się okazale i w żaden sposób nie kojarzy się z chińską tandetą. Równie dobrze na atrapie chłodnicy mógłby dumnie prężyć się znaczek bardziej renomowanego producenta np. Toyoty czy Mitsubishi.

Dodatkowo poruszając się tym egzotycznym stworem po naszych drogach okazuję się, że aby wzbudzać zainteresowanie przechodniów, wcale nie trzeba posiadać czerwonego, sportowego bolidu. Wiele osób nieśmiało oglądało auto niemalże z każdej strony, a co odważniejsi pytali co to za marka, ponieważ po dość dziwnym znaczku na masce nie byli w stanie stwierdzić, jaki koncern produkuje ten samochód.

Gdy na zadane pytanie padała odpowiedź, że jest to Grand Tiger, czyli pojazd rodem z Chin, kolejnych już nie było, a na twarzach pojawiał się lekki szyderczy uśmiech. Jak widać trochę wody w Wiśle musi jeszcze upłynąć, aby produkty z Chin nie budziły jedynie prześmiewczych skojarzeń.

Design, jakość, precyzja?
Po zajęciu miejsca w kabinie, do której pomagają nam się dostać solidnie wyglądające progi, okazuje się, że sztuka designu oraz jakość i precyzja montażu są zupełnie obce firmie ZXAUTO. Wykonania na poziomie Mercedesa, czy też BMW co prawda nie spodziewałem się, ale to, co zastałem w kabinie, nie jest wcale poziomem Fiata czy Hyundaia. Ba, SsangYong, a nawet... Tata mają dużo lepiej wykończone wnętrza.

Dosłownie wszystkie plastiki są twarde oraz podatne na zarysowania. Jakość ich spasowania pozostawia wiele do życzenia, a pokrętła służące do regulacji nawiewów oraz temperatury można bez problemu... wyjąć. Wisienką na torcie jest pojawiający się na boczkach drzwi oraz na siedzeniach, miękki materiał, który swoją fakturą przypomina tureckie dywany.

Bogate, niedziałające wyposażenie
Do ergonomii kokpitu ciężko jest się przyczepić, bo tak naprawdę do naszej dyspozycji jest tylko radio oraz klimatyzacja, która w przypadku naszego egzemplarza... nie działała. Jakby tego było mało, w dolnej części prędkościomierza umieszczony jest mały wyświetlacz, na którym oprócz przebiegu znajdziemy informację o temperaturze panującej wewnątrz auta (temperatury zewnętrznej pokazywać nie chciał). Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że w momencie, gdy w kabinie panowały warunki rodem z sauny, brak klimatyzacji dawał się jeszcze bardziej we znaki.

W takiej sytuacji musiałem ratować się opuszczeniem wszystkich czterech, elektrycznie sterowanych szyb, które notabene potrafiły samoczynnie - jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki - opaść na sam dół w momencie zgaszenia silnika. Czary jakieś?

To nie koniec zjawisk "nadprzyrodzonych", jakimi zaskoczył mnie Grand Tiger. Elektryczne sterowanie lusterkami zewnętrznymi także nie do końca działało jak należy. Dopiero po "ręcznej interwencji" prawe "zwierciadło" zaczęło poruszać się zgodnie z moimi poleceniami.

Tematem na oddzielny artykuł jest wbudowany radioodtwarzacz z możliwością odczytu plików MP3 oraz wejściem USB. Brzmi dobrze? Zajmujący niemalże 3/4 konsoli środkowej kombajn multimedialny łapał zasięg stacji radiowych tylko na terenie większych miast, natomiast wbudowany equalizer, pomimo tego, że miał kilka predefiniowanych ustawień, pozwalał nam na wybór, czy mamy słuchać strasznego jazgotu, czy może wszystkie tony mają być przepuszczane tylko i wyłącznie przez subwoofer.

Nie tak ostro!
Może jestem zbyt krytyczny wobec tego auta? Może zbyt dużo najeździłem się bardziej cywilizowanymi samochodami i teraz odbija się to czkawką przy ocenie "Tygrysa"? Tak czy owak słowa pochwały należą się za ilość miejsca w kabinie, która pomieści cztery dorosłe osoby. Co prawda pasażerowie siedzący z tyłu ze względu na bliskość tylnej szyby mogą czuć się nieco klaustrofobicznie, jednak przestrzeń na stopy oraz kolana jest co najmniej wystarczająca.

Wspomniałem wcześniej, że pojęcie ciekawego designu jest obce projektantom z ZXAUTO. Tutaj należy się jednak małe sprostowanie, ponieważ niebieskie podświetlenie zegarów, którego natężenie można nawet regulować, jest przejawem fachowego podejścia do rzeczy speców od projektu wnętrza. Ok, już się nie naśmiewam - przecież chcieli dobrze, prawda?

Brudne myśli
Gdy już przywykłem do tandetnego wnętrza, ustawiłem sobie fotel oraz wyregulowałem kierownicę, wziąłem głębszy oddech i... gdzie są kluczyki? Toporny, nieskładany kluczyk zrobił mi dziurę w kieszeni spodni i ugrzązł gdzieś na wysokości kolan. Gdy udało mi się go wydobyć, nie zastanawiając się ani chwili dłużej uruchomiłem silnik, który w przeciwieństwie do auta jest produkcji koreańskiej, a nie chińskiej.

Zanim motor "załapał", samochodem solidnie zatrzęsło, a drążek skrzyni podczas pracy na biegu jałowym wpadał w takie drgania, że niektóre kobiety mogą mieć brudne myśli i to nawet w momencie, gdy kierowca nie używa dezodorantu pewnej znanej firmy. Typowego klekotu diesla akurat się po tej jednostce spodziewałem, więc wbijam pierwszy bieg i w drogę.

Z kopyta
Lekka paka, tylny napęd oraz solidne 170 KM i 392 Nm uzyskiwanych z 2,5-litrowej jednostki wysokoprężnej może nie czynią z tego pickupa sprintera, ale radzą sobie z ważącym 1860 kg Chińczykiem bardzo dobrze. Warto dodać, że aby żwawo poruszać się "Tygrysem", wcale nie musimy wysoko kręcić silnika. Już od ok. 900 obr/min. auto bardzo ochoczo nabiera prędkości, jednak ekstaza przyspieszania trwa krótko, ponieważ tylko do 2 tys. obrotów. Powyżej tej wartości z wyjątkiem wzrostu poziomu hałasu dzieje się niewiele.

Szkoda tylko, że za żwawym układem napędowym nie nadąża zawieszenie oraz układ kierowniczy. Charakterystyczne dla tego typu aut resory piórowe zastosowane na tylnej osi wprawiają całą konstrukcję w olbrzymie bujanie podczas każdorazowego przejazdu przez jakąś poprzeczną nierówność. Układ kierowniczy natomiast jest bardzo silnie wspomagany, co na pewno pomaga w terenie, jednak o szybszym pokonywaniu zakrętów możemy zapomnieć i nie mam tu na myśli brania łuków przy prędkościach trzycyfrowych, ale zdecydowanie mniejszych.

Hamuj! Haaaaamuj!!!
Zanim zasiadłem za kierownicą tego wynalazku, zostałem grzecznie poinformowany, że przy prędkości 130 km/h włącza się jakiś system ostrzegawczy, natomiast przy przekroczeniu 150 km/h aktywuje się coś w rodzaju samolotowego systemu TAWS. Muszę Was w tym momencie przeprosić, ale nie byłem w stanie sprawdzić działania tych "ostrzegaczy". Stchórzyłem.

Malutkie, tarczowe hamulce z przodu oraz klasyczne bębny zastosowane z tyłu nie są w stanie sprawnie wyhamować auta z prędkości trzycyfrowych. Jadąc 100 km/h nie ma szans, aby podczas hamowania system ABS zadziałał. Gdyby tego układu w ogóle nie było, szanse na zblokowanie kół podczas hamownia ze znacznych prędkości i tak byłby znikome. Co z tego, że silnik ma dużą ochotę do pracy, skoro już po rozpędzeniu, aby się zatrzymać musimy zostawić sobie spory margines bezpieczeństwa.

Dzielny
Oczywiście tego typu auta nie służą do szybkiego pokonywania autostrad, tylko do ciężkiej pracy w mniej przyjaznych warunkach. Sypki piasek, błoto czy kałuże nie robią na "Tygrysie" większego wrażenia. Wystarczy tylko przy pomocy pokrętła umiejscowionego pomiędzy przednimi fotelami wybrać tryb 4H bądź 4L, aby cieszyć się ponadprzeciętnymi zdolnościami terenowymi.

Jako, że niemalże podczas całego testu z nieba lały się strumienie wody, wybrałem się Grand Tigerem na wycieczkę po leśnej, mocno błotnistej drodze. Gdy myślałem, że już przedobrzyłem i bez pomocy ciągnika się nie obejdzie, Chińczyk mozolnie, powoli i bardzo dzielnie jechał do przodu, pokonując coraz to głębsze kałuże. Podczas całego, niezbyt łatwego i przyjemnego testu auto spaliło średnio 10 litrów oleju napędowego na 100 km, co w połączeniu z bardzo dobrym układem napędowym o świetnych zdolnościach terenowych sprawiło, że polubiłem naszego "Tygryska".

Cena made in China
Chińskie produkty słyną nie tylko z wątpliwej jakości, ale także z niskiej, czyli adekwatnej do tej jakości ceny. Grand Tiger posiada homologację samochodu ciężarowego, dzięki czemu mamy możliwość odliczenia pełnego podatku VAT. Cena brutto za tak wyposażony egzemplarz jak ten widoczny na zdjęciach wynosi 79 950 zł. Tata Xenon w podobnej specyfikacji kosztuje niemalże tyle samo.

Paradoks nr 1
Tak sobie myślę, że tandetne, toporne wnętrze, mizerne właściwości jezdne na asfalcie oraz szereg wszystkich innych wad, są tak naprawdę... największymi zaletami Grand Tigera. Tego auta w ogóle nie jest mi szkoda w momencie przejazdu przez kałuże, taplania się w błocie czy podjazdu pod większy krawężnik. Do tego samochodu równie dobrze możemy wejść ubrani w dżinsy i sportowe obuwie, jak i w kalosze oraz ubrudzone, materiałowe spodnie. "Tygrys" nie musi wyglądać - on po prostu ma być niezawodny w każdych warunkach, jak głosi jeden ze sloganów reklamowych.

Paradoks nr 2
Czy wobec tego, gdybym posiadał firmę, nie miał zbyt wielu funduszy na start i chciał kupić sobie pickupa, wybrałbym ZXAUTO Grand Tigera? Zdecydowanie nie. Dlaczego? Pod sam koniec testu samochód wykazywał się nadmiernym apetytem na płyn chłodniczy, a co za tym idzie bardzo często się przegrzewał. Być może miałem pecha i jest to wina tego jedynego egzemplarza, jednak kupując nowe auto chcę mieć pewność i spokój, że przez kilka lat i kilkadziesiąt tysięcy kilometrów nic złego się nie stanie.

Grand Tiger sprawił, że przez pewien czas poczułem się jak Strażnik Texasu, pokazał mi jak nie powinno się wykańczać wnętrz samochodów oraz co tak naprawdę jest w stanie zdziałać skuteczny napęd 4x4. "Duży Tygrys" prawie mnie do siebie przekonał, jednak jaką różnicę robi "prawie", wie chyba każdy.