Audi A6 e-tron sprawiło, że zapomniałem o "range anxiety". Za to zacząłem pałać nienawiścią do ładowarek. Test
Zasięg przestał być problemem. Nowym wyzwaniem stała się za to walka ze stacjami ładowania, zwłaszcza poza głównymi drogami. Audi A6 e-tron nie boi się długich podróży, ale pełnie możliwości pokazuje w momencie, w którym pod ręką macie... szybkie ładowarki.
W 2025 roku bardzo rzadko spotykam się z samochodami elektrycznymi, których możliwości kończą się tuż za granicami miasta. Niektóre konstrukcje cierpią na problemy z zasięgiem przy niższych temperaturach, ale komfort podróżowania osiągnął naprawdę wysoki poziom. Utrzymywanie prędkości autostradowych przy zachowaniu rozsądnego zużycia energii nie stanowi wyzwania, a nowe konstrukcje obsługują bardzo szybkie ładowanie. Audi A6 e-tron w wydaniu Avant wyróżnia się tutaj z tłumu za sprawą aerodynamicznej sylwetki i świetnej architektury 800V.
Wiem - za chwilę część z Was zapewne skieruje kursor na znaczek X, gdyż znowu "musicie" czytać o samochodach elektrycznych. Muszę Was jednak zmartwić, gdyż jest to przejaw ogromnej ignorancji. Nie wierzę w szanse wprowadzenia zakazu sprzedaży samochodów elektrycznych od 2035 roku, ale pojazdy na prąd były, są i będą na rynku. Ba, ich udział w sprzedaży wyraźnie wzrośnie. Nie dziwcie się więc, że takie samochody pojawiają się we wszystkich materiałach. Po prostu stały się częścią krajobrazu świata motoryzacji.
A Audi A6 e-tron w tym gronie jest na dość wyjątkowej pozycji. Marka z Ingolstadt postanowiła podzielić swoją ofertę "na pół" i oferuje w tym samym segmencie modele spalinowe i elektryczne. Klienci dostają wybór, co jest wspaniałą decyzją, a producent może lepiej pokryć rynek.
Niemcy przyjęli tutaj też dość słuszne założenie - samochód z segmentu E nie może być przeciętną konstrukcją. Nie było tutaj miejsca na półśrodki i proste rozwiązania. Platforma PPE, stworzona przy współpracy z Porsche, zapewnia szybkie ładowanie dzięki architekturze 800V. Postawiono też na wysoką wydajność maszyn elektrycznych i na maksymalizację zasięgu.
Oczywiście szlak przetarł tutaj SUV, aczkolwiek to liftback i kombi moim zdaniem zasługują na szczególną uwagę. W ich przypadku długie podróże stają się przyjemnością, ale nienawiścią, zwłaszcza w Polsce, zaczynacie pałać do punktów ładowania.
Audi A6 e-tron Avant po raz pierwszy dało mi pełnię komfortu jazdy elektrykiem w trasie
W oczach pasjonatów (i niestety także fanatyków) elektromobilności jestem potencjalnie przedstawicielem najgorszej grupy kierowców. Cenię sobie zasięg. Nie chodzi tutaj o to, aby tłuc 500-600 kilometrów bez nawet krótkiej przerwy. Nic bardziej mylnego - chodzi o coś zupełnie innego.
Lubię dobierać miejsca postojów do moich oczekiwań, a nie w zależności od potrzeb samochodu. A jeśli to ładowania dyktują lokalizacje, w których trzeba się zatrzymać, to robi się mało sympatycznie. I tu właśnie Audi A6 e-tron ułatwia podróżowanie, gdyż mając nawet 500 kilometrów realnego zasięgu w trasie, możemy na chwilę opuścić autostradę lub główną drogę, aby podładować się i odpocząć gdzieś na uboczu.
O ile oczywiście jesteście poza Polską, bo w naszym kraju wciąż wszystkie rozwiązania projektuje się "kwadratowo"
Po pierwsze - mając instalację 800V uzależniacie się w trasie od bardzo szybkich ładowarek. Nie ma nic przyjemniejszego niż wpięcie się w urządzenie, które serwuje ponad 260 kW mocy ładowania, skracając czas postoju. Takich miejsc w Polsce jest coraz więcej, ale, przynajmniej subiektywnie, wciąż zbyt mało. Do tego ulokowane są głównie przy najbardziej uczęszczanych drogach, a nie przy krajówkach o nieco mniejszym natężeniu ruchu.
Rozumiem, to jest biznes. Nikt nie będzie inwestować w projekt, który zwróci się po bliżej nieokreślonym czasie. A to było coś, co mnie doprowadziło do szewskiej pasji po opuszczeniu autostrad. A6 e-tron zabrałem w podróż po Polsce w okolice Borów Tucholskich. Niby prosta wycieczka, a jednak wymagała minimalnego kombinowania.
Wszystkie rozsądne ładowarki skończyły się w momencie, w którym trzeba było opuścić autostradę. Co więcej, jedna z nich, ulokowana jeszcze na MOP-ie przy autostradzie, oczywiście nie działa. Innej nie było, gdyż tutaj jesteśmy sto lat za rosnącymi potrzebami rynku.
W miejscu, do którego jechałem, nie było żadnej ładowarki w promieniu ponad 30 kilometrów. Opcje były dwie: ładować się maksymalnie przy autostradzie, jechać dalej ekonomicznie i na powrocie liczyć na odpowiedni zapas. Drugą furtką stanowiło żebranie w hotelu o gniazdko, aby samochód zyskał kilka cennych kilowatogodzin.
Na szczęście obiekty w Polsce mają interes w posiadaniu stacji ładowania - i tutaj trafiłem przypadkiem w dziesiątkę
Obiekt, w którym się zatrzymaliśmy, miał nieoznaczony jeszcze punkt ładowania, dopiero co uruchomiony. To więc rozwiązało wszystkie problemy. Realnie jednak bez niego byłbym poirytowany. Może irracjonalnie, gdyż pewnie bez problemu dojechałbym do ładowarki, położonej te 30-40 km dalej. Niezmiennie uważam jednak, że ideą podróżowania jest eliminowanie stresu. A ten tutaj pojawiał się dość szybko.
A powiedzmy sobie szczerze - Audi A6 e-tron jest przyjemnym samochodem, choć nie bez wad
Jego wygląd zdążył już "przegryźć się" w oczach wielu osób. Podzielone światła z przodu nie przypadły mi do gustu, ale nie wyglądają źle. Tył jest już dużo zgrabniejszy, zwłaszcza w wersji Avant.
Wnętrze, jak we wszystkich nowych Audi, nie należy do najpiękniejszych. Mnogość różnych kolorystycznie tworzyw, błyszczące powierzchnie piano black (absolutnie tragiczne w utrzymaniu i brzydkie), a także minimalna liczba fizycznych przełączników to rzeczy, które irytują.
Tutaj sytuację ratowała kolorystyka kokpitu, urozmaicona brązem z gamy Audi Exclusive. Alcantara znalazła się na obudowie tunelu środkowego, podłokietniku, boczkach drzwi i na fotelach. Wygląda to naprawdę dobrze i ożywia kokpit tego samochodu.
Moim największym zarzutem dla A6 e-tron jest brak miejsca na tylnej kanapie. Obniżona linia dachu w połączeniu z podniesioną podłogą (w końcu gdzieś trzeba ukryć akumulator) sprawiła, że siedzi się tam z nienaturalnie podniesionymi nogami. Paradoksem jest fakt, że wygodniejszą pozycję będziecie mieli w Audi e-tron GT, gdzie stworzono specjalne "kieszenie" na stopy.
Plusem jest tutaj także solidny bagażnik. Teoretycznie 502 litry nie wyglądają ambitnie, aczkolwiek ustawny kształt pozawala na dość wygodne zapakowanie bagaży. Dłuższe podróże nie są więc problemem.
Platforma PPE daje wiele możliwości. Wersja Performance, tylnonapędowa, to z kolei idealny wybór dla "długodystansowców"
Akumulator oferuje tutaj 100 kWh pojemności, a przy tylnej osi ulokowano silnik zapewniający 381 KM. Moim zdaniem to liczby i tak przekraczające oczekiwania wielu osób. Przyspieszenie do setki zajmuje tutaj zaledwie 5,4 sekundy, a prędkość maksymalna to 210 km/h.
Na dynamikę narzekać więc nie można. Co więcej, w parze z nią idą też właściwości jezdne. W testowanym egzemplarzy pojawiło się zawieszenie pneumatyczne, które świetnie stabilizuje samochód i nieco zwiększa komfort podróżowania.
Nisko położony środek ciężkości w połączeniu z precyzyjnym, acz dość mocno "syntetycznym" układem kierowniczym, pozwala na sprawne pokonywanie zakrętów, nawet z wyższymi prędkościami. Ten samochód waży niecałe 2,2 tony, co jak na elektryka i tak jest niezłym wynikiem.
W czasie jazdy irytował mnie tylko jeden element wyposażenia - cyfrowe lusterka. Te są na szczęście opcją, moim zdaniem absolutnie nie wartą uwagi. Zakres widzenia jest specyficzny, kąt, pod jakim ulokowano ekrany na drzwiach moim zdaniem należy do fatalnych, a w nocy wcale nie zyskujemy lepszej widoczności. Aerodynamika moim zdaniem tutaj nie jest warta wydawania dużych pieniędzy.
Wydajność to mocna strona tego samochodu
Audi A6 e-tron Avant zużywa naprawdę mało energii - i to jest jego ogromna zaleta. Elektryczne kombi z Ingolstadt w mieście zadowalało się 15-17 kWh energii. W trasie, przy 100 km/h, zużycie wynosi około 14-16 kWh. Przy 120 km/h rośnie do 18-19 kWh, a przy 140 km/h wynosi 20-22 kWh. Nawet przy dynamicznej jeździe ciężko było przekroczyć mi poziom 22-23 kWh.
"Na płaskim" da się więc przejechać spokojnie 500 kilometrów. W górzystym terenie 450 km powinno być osiągalne
Warto tutaj wspierać się bardzo dobrze działającą rekuperacją. Można ją obsługiwać łopatkami za kierownicą, a maksymalna moc rekuperacji to 220 kW. Realnie więc możemy rzadko korzystać z hamulców, a w wybranych sytuacjach system odzyskiwania energii pozwoli na... doładowanie akumulatora. Mowa tutaj o długich zjazdach w górach.
Czy jest to więc samochód godny uwagi?
Owszem. Tutaj Audi wybrało lepsze rozwiązania, niż BMW w modelu i5, który jednak bazuje na prostszej i tańszej architekturze. Mercedes z kolei dopiero szykuje odpowiedź, choć zacznie tutaj od mniejszej Klasy C na prąd.
Problemem pozostaje jedynie cena. Najtańsza wersja Audi A6 e-tron Sportback startuje od 299 900 złotych. Bazowy Avant wymaga wydania 307 400 złotych. W nich dostaniemy jednak mniejszy akumulator - o pojemności 75,8 kWh netto. Wersja Performance, w przypadku modelu Avant, startuje od 368 700 złotych. To sprawia, że różnica względem spalinowego modelu jest wciąż ogromna. Nawet nowe A6 e-hybrid będzie o ponad 40 000 złotych tańsze, wyjściowo.
Jeśli jednak chcecie mieć samochód elektryczny, który nie jest SUV-em, to A6 e-tron należy do modeli wartych uwagi
Nie wygląda źle, ma świetną wydajność i szybko się ładuje. Teoretycznie więc "odhacza" wszystkie oczekiwane cechy.


