Auta z segmentu B staną się dwa razy droższe. Kiedy? Już przy EURO 7
Tanio to już było. EURO 7 nie tylko zaostrzy wymagania dotyczące emisji szkodliwych substancji, ale także spowoduje drastyczny wzrost cen samochodów. W najgorszej sytuacji są małe auta.
Norma EURO 7 zbliża się wielkimi krokami i nie przyniesie wielu dobrych zmian. Oczywiście - auta staną się czystsze, ale to my za to zapłacimy. I to bardzo dużo, gdyż wszystko wskazuje na drastyczny wzrost cen nowych samochodów. W najgorszej sytuacji znajdą się te... najtańsze.
EURO 7 to przede wszystkim wysokie wymagania
Luca de Meo, szef Renault, w wywiadzie udzielonym brytyjskiemu Autocarowi skupił się na kwestii nadchodzącej nowej normy. W jego opinii będzie ona gwoździem do trumny najpopularniejszego segmentu w Europie, czyli aut miejskich. Tak zwane segmenty A i B zostaną dosłownie zmiażdżone przez nowe wymagania. Dlaczego?
Problemem jest technologia. Aby spełnić wymagania normy EURO 7 należy zastosować odpowiednie filtry. W nich znajduje się wiele drogich metali, takich jak platyna, oraz wiele równie cennych pierwiastków, na przykład rod. Wszystko to sprawia, że cena takiego elementu staje się bardzo wysoka.
Gdy mówimy o luksusowym aucie, to koszt nowych rozwiązań procentowo rozkłada się gdzieś po całym samochodzie. W przypadku tych najmniejszych jednak drastycznie wpływa na cenę końcową pojazdu. Według de Meo auta z segmentu A w ogóle mogą zniknąć z rynku, a samochody z segmentu B staną się nawet dwukrotnie droższe. Tym samym granica nieopłacalności zostanie przekroczona i nikt nie będzie chciał ich produkować.
Rozwiązanie? Auta elektryczne
Elektryfikacja według szefa Renault jest ostatnią deską ratunku w tej sytuacji. Dlaczego? Otóż ceny baterii spadają z roku na rok, nawet o 10%. Tym samym technologia ta staje się dużo bardziej przystępna i atrakcyjna. Niebawem może więc dojść do sytuacji, gdzie wyprodukowanie auta na prąd stanie się po prostu znacznie tańsze od budowy spalinowego samochodu.
Luca de Meo podkreśla też, że niebawem auta elektryczne będą zwyczajnie bardziej opłacalne dla każdego producenta i zaczną przynosić więcej pieniędzy do budżetu marek. W jego opinii jest więc to jedyna droga, którą można obrać przy obecnych wytycznych narzucanych przez Unię Europejską.
Pytanie tylko czy w parze z tą elektryfikacją pójdzie wreszcie rozwój sieci do ładowania pojazdów. Tak naprawdę w tej chwili głównie ludzie mieszkający w domach mogą komfortowo użytkować takie pojazdu. Problem niezmiennie stanowi też zasięg, który w długiej podróży drastycznie spada, zwłaszcza przy prędkościach autostradowych lub przy gorszych warunkach pogodowych.
Norma EURO 7 może wejść w życie już w 2025 roku.