Autostrada A2 to jedna wielka kpina i wstyd. Jesteśmy dojeni i nikt z tym nic nie zrobi
Wiecie, że autostrada A2 znowu będzie droższa? Koncesjonariusz znowu podniesie ceny, gdyż może - i nikt im nic nie zrobi. A to jest absolutny żart.
W 1997 roku GDDKiA podpisało umowę, na mocy której koncesjonariuszem najważniejszej drogi w Polsce została prywatna firma. Umowa jest tak skonstruowana, że zasadniczo nikt nie może wpłynąć na stawki ustalane na zarządzanych przez nią odcinkach. W efekcie autostrada A2 jest obecnie jedną z najdroższych dróg w Europie, a niebawem zapłacimy jeszcze więcej.
Jak podkreśla Auto Świat, od 2020 roku Autostrada Wielkopolska (której większościowym udziałowcem jest fundusz Meridiam) podnosi ceny średnio dwa razy do roku. Obecnie stawka za przejechanie odcinka w kierunku granicy z Niemcami, od Konina do Świecka, to 126 złotych. Niebawem zaś przekroczymy granicę 130-134 złotych.
To absolutna kpina. W niektórych przypadkach opłaca się nawet jechać na około. Autostrada A2 dosłownie "goli" kierowców
Podróż z Warszawy do Berlina i z powrotem niebawem oznaczać będzie ponad 260 złotych opłaty za samą autostradę. W tej cenie w wielu krajach mamy roczne winiety, albo ponad rok jazdy po płatnych odcinkach. Tu zaś mówimy o jednej pełnej podróży.
Jak już wspomniałem, GDDKiA nie ma wpływu na decyzje firmy zarządzającej autostradą. A Autostrada Wielkopolska ma umowę, która wygasa dopiero w 2037 roku. Teoretycznie więc przez kolejnych 12 lat mogą pozwalać sobie na ciągłe podnoszenie stawek. Można już jednak odnieść wrażenie, że przekroczono "próg bólu", gdyż naprawdę sporo osób zaczyna decydować się na alternatywne trasy. W grę wchodzi nawet wolniejsza jazda "starą dwójką".
Ten bałagan w Polsce jest przerażający
Autostrady zarządzane przez GDDKiA są bezpłatne dla samochodów do 3,5 tony. W prywatnych rękach jest też fragment autostrady A1, z Torunia do granic Trójmiasta. Tutaj operatorem jest AmberOne, a koncesja trwać będzie do 2039 roku.
Prawda jest taka, że regulacje powinny być zunifikowane. Najlepszym i najsensowniejszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie prostego systemu z winietami, na przykład na 7, 14, 30 dni, oraz na rok. Taki system sprawdza się z powodzeniem w wielu krajach i przynosi wiele korzyści, a do tego nie wpływa na utrudnienia w ruchu (w postaci bramek, na których tworzą się korki).
Tylko nim dojdziemy do etapu, w którym taki system będzie można wdrożyć na wszystkich trasach w Polsce, minie co najmniej 15 lat, a autostrada A2 będzie wymagała płacenia sztabkami złota za przejechanie 100 metrów.


