BYD Seal 6 DM-i Touring w teście, czyli czy jest to faktycznie "pogromca Superba i Passata"?
Chińczycy, dość niespodziewanie, wchodzą do segmentu, na którym wiele koncernów postawiło krzyżyk. Co więcej, wprowadzają na rynek samochód, który zaskakuje pod wieloma względami. Czy Skoda Superb, Volkswagen Passat i Toyota Camry mają się czego obawiać? Chciałbym napisać, że nie, ale tak nie jest. BYD Seal 6 DM-i zaskakuje pod wieloma względami - i pokazuje, że ten koncern nie próżnuje.
Wielu producentów z Chin chciało podbić europejski rynek elektrykami. UE szybko odbiła piłeczkę i nałożyła dodatkowe cła, które zahamowały ambicje producentów z Państwa Środka. Nikt jednak nie postawił kreski na Starym Kontynencie - wręcz przeciwnie, zza kurtyny wysunęły się hybrydy. I to jakie! Można w nich dowoli przebierać - klasyczne, plug-in hybrid, mocniejsze, słabsze, z napędem na przednią oś lub na cztery koła. Nagle okazało się, że Chińczycy mieli fantastyczny plan B, który paradoksalnie jest teraz dużo większym zagrożeniem dla europejskich producentów, niż właśnie auta na prąd. BYD Seal 6 DM-i to idealny przykład. Mówimy tutaj o samochodzie z segmentu D, czyli tak zwanej "klasy średniej". Na celowniku ma Skodę Superb, Volkswagena Passata a także Toyotę Camry.
I wiecie co? Ja jestem lekko przerażony. Do samochodów z Chin podchodzę nie tyle sceptycznie, co ostrożnie. Chińczycy grają na własnych zasadach i mają zupełnie inne możliwości przy projektowaniu i szybkim rozwijaniu kolejnych modeli. Ten samochód to idealny przykład, gdyż europejska wersja w niczym nie przypomina tej z Chin.
BYD Seal 6 DM-i Touring w teście. To samochód z Chin, ale zaprojektowany dla Europy
Wśród firm z Chin, BYD wyróżnia się nieco inną strategią. Ten koncern dość szybko zainwestował w centra rozwojowe i fabryki w Europie (choć zakład na Węgrzech ruszy "na niskich obrotach). Jednocześnie wszystkie samochody, które debiutują na naszych drogach, nie są kalką produktów z Państwa Środka.
Kliknij tutaj, aby obejrzeć mój wideotest BYD Seal 6 DM-i - YouTube
Wręcz przeciwnie. Tak jak MG, BYD mocno przebudowuje swoje modele na potrzeby Starego Kontynentu. BYD stawia też na nieco wyższe ceny i wyższą jakość produktów. Papier oczywiście przyjmie wszystko, podobnie jak i materiały marketingowe, serwujące nam informacyjną papkę.
Prawda jest jednak taka, że Seal 6 DM-i to samochód, który naprawdę mocno może "uderzyć" w europejskich konkurentów. I to jest to, co budzi moje przerażenie, gdyż postępy, które robią Chińczycy, są ekspresowe. Takiego tempa żaden producent ze Starego Kontynentu nie osiągnie - i powody są dość oczywiste, ale do nich wrócę później.
Skupmy się na naszej "gwieździe". BYD Seal 6 DM-i bazuje na chińskim modelu, ale na potrzeby europejskiego rynku dostał inaczej zaprojektowane wnętrze, a także poprawione multimedia. Wizualnie jest to udany samochód, który ma bardzo neutralny, ale i przyjemny dla oka wygląd.
Seal 6 ma 4890 mm długości 1875 mm szerokości, zarówno w wersji sedan, jak i kombi. Na rynek najpierw wjeżdża ta druga, ale klasyczna limuzyna lada chwila też będzie w salonach. Rozstaw osi to 2790 mm - jest więc mniejszy, niż w Superbie i Passacie (2842 mm) i w Toyocie Camry (2825 mm). Ta drobna różnica jest widoczna w linii bocznej, niemniej nie można powiedzieć, że jest to mały i "ciasny" samochód.
Wnętrze robi bardzo dobre wrażenie
Od razu po zajęciu miejsca za kierownicą zwróciłem uwagę na jedną rzecz - jakość tworzyw. Pod tym kątem BYD wyprzedza inne chińskie marki, a i przy europejskich nie ma się czego wstydzić. Jest tutaj bardzo dużo miękkich tworzyw i ładnych plastików. Nie znajdziecie nawet jednego elementu w odcieniu "piano black". Za to jest tutaj sporo ładnych matowych komponentów, które są bardzo estetyczne.
Wszystkie elementy spasowano wzorowo i nie wydają one żadnych nieprzyjemnych odgłosów. Jakby tego było mało, przyciski mają bardzo przyjemny sposób "pracy" i miło klikają pod palcami.
Pozycja za kierownicą jest bardzo dobra, choć sam fotel rozczarowuje. Może i ma długie siedzisko (co w chińskim samochodzie jest niespodzianką), ale zakres regulacji jest bardzo skąpy. Plusem jest za to podgrzewanie i wentylacja (!) siedziska. Przy "skórzanej" tapicerce jest to na wagę złota.
Przenieśmy się na chwilę do drugiego rzędu. Mając 185 cm wzrostu nie mogę narzekać na brak miejsca, choć brak tych centymetrów w rozstawie osi daje o sobie znać. Wadą jest brak przestrzeni na stopy (przy obniżonym fotelu), ale przeciwwagę stanowi idealnie płaska podłoga. Oczywiście są tutaj nawiewy, ale trzeciej strefy klimatyzacji niestety nie uświadczycie.
Bagażnik w testowanym BYD Seal 6 DM-i Touring ma 500 litrów pojemności do rolety i ponad 1535 po złożeniu kanapy. W sedanie dostajemy nieco mniej przestrzeni (491/1370 litrów).
Wróćmy na chwilę do kabiny
Jak łatwo się domyślić, BYD stawia na obsługę z poziomu ekranu dotykowego. Zaletą jest jednak to, że mamy tutaj garść fizycznych przełączników. Tryby jazdy i nawiew na przednią szybę zmieniamy przyciskami przy uchwytach na kubki. Na kierownicy też nie brakuje klasycznych fizycznych przełączników, do tego ładnych i matowych. Nie zbierają więc odcisków palców i łatwo zapamiętać ich lokalizację.
Centrum dowodzenia, w zależności od wersji, stanowi ekran o przekątnej 12,8 lub 15,6 cala. Za kierownicą ulokowano zaś ponad 10-calowy ekran zegarów. Co ciekawe środkowy wyświetlacz nie obraca się - a jak wiadomo jest to jeden z "wyróżników" tej marki.
Same multimedia są specyficzne. Teoretycznie wyglądają dokładnie tak samo, jak w innych chińskich samochodach. W praktyce różnią je drobne niuanse. Tutaj obsługa nie jest skomplikowana, choć niektóre funkcje wymagają sporej liczby kliknięć. Na przykład "kochana" przez wiele osób ISA wymaga przejścia przez jedno całe menu.
Na szczęście jest tutaj obsługa Apple CarPlay i Android Auto. W przypadku CarPlay'a mówimy o łączności przewodowej (po USB-C) i bezprzewodowej.
BYD Seal 6 DM-i to hybryda plug-in, która w topowej wersji oferuje 213 KM. Ten system "zjada" europejskie PHEV-y
Tu pojawia się kolejne zaskoczenie - przeplatane, znowu, z lekkim przerażeniem. Chińczycy robią bardzo dobre hybrydy plug-in, gdyż czerpią tutaj z doświadczenia z budowy elektryków. Przyświeca im zupełnie inna koncepcja, która działa bardzo dobrze. Wydajność jest ogromna, zużycie paliwa minimalne. To może być ich karta przetargowa w Europie.
Sercem tego samochodu jest spalinowa jednostka 1.5 Xiaoyun, która sama z siebie oferuje raptem 98 KM. Resztę dorzuca "od siebie" silnik elektryczny, który zapewnia 197 KM. Moc systemowa uzależniona jest zaś od pojemności akumulatora - a są tutaj dwie wersje do wyboru.
Mniejszy akumulator dostaniemy tylko i wyłącznie w wersji Boost. Tutaj oferuje on 10 kWh pojemności. Wariant Comfort Lite i Comfort mają już akumulator o pojemności 19 kWh. Tym samym wariant Boost zapewnia systemowo 183 KM, a wersja Comfort Lite/Comfort 213 KM.
Mocy jest więc "w sam raz". Nie spodziewajcie się kosmicznych osiągów, ale dynamika jest solidna. Sprint do setki zajmuje nieco ponad 8 sekund, a prędkość maksymalna to 180 km/h. Moc na koła przekazuje przekładnia DHT, z trzema przełożeniami. Jak to działa w praktyce?
W moje ręce trafiła wersja Comfort Lite, która ma więcej mocy i większy akumulator. Zasięg na prądzie, według komputera pokładowego, sięgał przy odbiorze 105 kilometrów. Tyle też deklaruje producent w danych technicznych.
Test tego samochodu zacząłem więc od jazdy miejskiej
Od razu muszę zaznaczyć tutaj jedną rzecz. To były pierwsze jazdy nowym BYD i spędziłem z nim raptem kilkanaście godzin. W tym czasie udało mi się jednak pokonać około 350 kilometrów, aby sprawdzić go w możliwie najbardziej rzetelny sposób.
Pierwsze 150 km przypadło na jazdę po Warszawie. Tu przede wszystkim zależało mi na sprawdzeniu możliwości tego samochodu podczas jazdy w trybie elektrycznym. Wrażenia "zza kierownicy" nie są wielkim zaskoczeniem, ale imponuje inna rzecz - niskie zużycie energii.
Średni wynik, podawany przez przedziwny komputer (liczący "po chińsku" zużycie na 50 km), wynosił od 13 do 16 kWh, w zależności od prędkości. Realnie prądu starczyło na przejechanie 112 kilometrów, a wciąż pozostał zaskakujący zapas w postaci 20% naładowania baterii.
To jest jedna z tych różnic pomiędzy europejskimi, a chińskimi hybrydami plug-in
U nas jest to niestety wciąż "klasyczny napęd spalinowy, z dołożonym silnikiem elektrycznym i baterią". Tymczasem Chińczycy budują coś na kształt prostego napędu elektrycznego, z silnikiem w roli generatora dla jednostki elektrycznej, ale także w roli systemu wspierającego przyspieszanie. BYD Seal 6 DM-i może pracować jako hybryda szeregowa, równoległa i szeregowo-równoległa. Zasadniczo ma wiele talentów.
Ten zapas prądu jest kluczowy, gdyż daje nam nie tylko gwarancję pełnej mocy, ale faktycznie pozwala na osiąganie śmiesznie niskiego zużycia paliwa w mieście - na poziomie 4-5 litrów.
W trasie doceniłem zaś dwie inne rzeczy
Po pierwsze - BYD Seal 6 jest zaskakująco dobrze wyciszonym samochodem. Nawet przy 140 km/h w kabinie jest bardzo cicho, co gwarantuje przyjemne podróżowanie.
Po drugie - ten samochód prowadzi się bardzo pewnie. Zawieszenie jest świetnie zestrojone. Jest komfortowo, ale też zachowano odpowiednią sztywność i pewność prowadzenia. Układ kierowniczy przekazuje sporo informacji i nie "odcina" nas od tego, co dzieje się z kołami.
Tu widać największy postęp między modelami BYD. SUV Seal U pod tym kątem rozczarowywał i nie prowadził się wybitnie. Elektryczny sedan Seal był już dużym postępem, ale sprawiał wrażenie wybitnie syntetycznego samochodu. Seal 6 DM-i wchodzi zaś w zasadzie do europejskiej ligi samochodów.
Zużycie paliwa w trasie jest niskie. BYD Seal 6 DM-i Touring i tutaj nie zawodzi
Oficjalnie producent obiecuje do 1250 kilometrów zasięgu. Owszem, taki wynik dałoby się wyciągnąć, ale jadąc raczej z niższymi prędkościami, może na poziomie 90-110 km. Przy 120 km/h wciąż jednak powinniśmy mieć około 1000 km zasięgu, a przy 140 km/h 850-900 kilometrów.
I powiedzcie mi, jak tu "nie bać się" tej chińskiej motoryzacji?
W moim przypadku strach tyczy się tego, że Europa jest w tyle i nie będzie w stanie osiągnąć chińskiego tempa wprowadzania zmian. Coraz więcej osób świadomie decyduje się na auta z Państwa Środka, a w przyszłości kolejni klienci zagłosują swoimi portfelami, zostawiając za sobą uprzedzenia co do pochodzenia produktu.
Do tego BYD Seal 6 DM-i zjada cenowo konkurentów. W dużym skrócie: Volkswagen Passat eHybrid i Skoda Superb eHybrid kosztują niemal 200 000 złotych w bazowym wydaniu. Toyota Camry (pamiętajcie, to klasyczna hybryda) startuje od 186 900 złotych w standardowych cenach i 173 300 zł w promocyjnym cenniku (stan na 2 września 2025).
Tymczasem BYD wyceniło swój nowy model na... 152 600 złotych w bazowej wersji Boost. Mowa tutaj o sedanie, który też dołączy do oferty, o czym już wspomniałem. Wersja Touring w najtańszym wydaniu kosztuje 159 100 złotych. Dobrym przykładem jest też cena testowanej wersji (Comfort Lite, 182 800 złotych) i flagowej, Comfort, kosztującej 187 100 złotych. Każdy samochód ma 6-letnią gwarancję mechaniczną i 8-letnią na napęd, w tym na akumulator.
Tam, gdzie konkurencja startuje, BYD zamyka ofertę. I w tym miejscu zasadniczo mogę postawić kropkę, gdyż póki co jeszcze rywalizacja opierać się będzie na upodobaniach do danej marki. Z czasem jednak chińskie pochodzenie przestanie mieć znaczenie. A wtedy europejskie, japońskie i koreańskie marki mogą być w naprawdę dużych tarapatach.


