Dialogi wprost z General Motors: "Panowie, potrzebujemy czegoś dobrego!" "To kupmy jakieś BMW"
Wszyscy wiemy, że nie ma nic bardziej prestiżowego niż silnik V12. Amerykanie z GM bardzo chcieli coś takiego zrobić. W efekcie... kupili sobie taki samochód. Tak powstał Chevrolet Caprice V12.
Amerykańska motoryzacja, czy ją lubimy, czy nie, bez wątpienia odcisnęła piętno na całym świecie i jest jedną z najważniejszych na świecie. Ale koledzy zza Kałuży pod koniec lat 80-ych mieli pewien kompleks i duże parcie, żeby go rozwiązać. Po wielu latach stosowania potężnych silników w samochodach przedwojennych, brakowało im "prestiżowego" silnika do limuzyny, czyli jednostki V12. Pod ręką była wciąż używana i bardzo dużo "znosząca" platforma full size, więc postanowili stworzyć Caprice V12.
Ponieważ to lata 80-e i General Motors, można się po nich wszystkiego spodziewać. Na przykład tego, że ten muł testowy nie powstał na Cadillacu, gdzie pewnie finalnie mógłby trafić.
Tak czy inaczej, problemem okazał się brak odpowiedniego, dwunastocylindrowego silnika.
Chevrolet Caprice V12 to projekt z gatunku "domowych przeróbek"
Oczywiście, to oficjalny prototyp Chevroleta, ale jego historia wygląda jak "projekt" całkowicie domowy.
Brak silnika V12 był jednym powodem dla takich modyfikacji. Drugim było testowanie technologii "by-wire". Nie oszukujmy się, może i Corvette miała w pełni cyfrowe zegary, ale technologicznie to wciąż były samochody o prostej konstrukcji.
Niemalże statkiem kosmicznym było oferowane równolegle z Cadillacami BMW 750i E32. Wyposażone w pięciolitrowy silnik V12 oraz najnowsze technologie stało się "wymarzoną zabawką" chłopców z GM.
Padła decyzja o próbie negocjacji z marką i kupienia silnika oraz technologii. BMW powiedziało oczywiście "nein". Mówimy o 1988 roku, gdzie Bawarczycy tak naprawdę w tej klasie nie mieli z kim konkurować. Mercedes W140 pojawi się dopiero za 3 lata, a Jaguar miał specyficznego klienta.
Jakimś cudem zapadła decyzja (w Detroit), że po prostu trzeba kupić takie BMW. Poszli więc do salonu, wyłożyli blisko 70 000 ówczesnych dolarów (nieco ponad 185 000 USD dziś) i wyjechali 750-ką, wprost do biura rozwojowego.
Widoczny na nielicznych zdjęciach to Caprice z 1989 roku (modelowego), który był mułem testowym, ale w zasadzie gotowym do potencjalnej produkcji. Samochód ma ok. 300 KM, silnik z BMW oraz czterobiegowy automat bawarskiej marki. To udało się spiąć z wałem i mostem od standardowego Caprice. Albo to jednak rozwiązanie mocno tymczasowe, albo inżynierowie mieli dużą wiarę w "pancerne" elementy przeniesienia napędu Caprice V12.
Nie widać, co było robione
Ważniejsze jednak było wykorzystanie technologi "drive-by-wire". Nowinka technologiczna pozyskana wraz z nową beemką pozwoliła inżynierom GM dopracować swój własny system.
Oczywiście, wprowadzono go długo później. Pierwszym samochodem koncernu bez połączenia mechanicznego między pedałem gazu a przepustnicą, był dopiero Chevrolet Corvette C5, w 1996 roku.
źródło: Hot Rod Magazine '98 via Motortrend