Coraz bardziej rozumiem brak multimediów w nowych samochodach. Tak jest taniej i często lepiej

Brak multimediów w tanim samochodzie wcale nie oznacza cięcia kosztów. To wręcz prezent dla użytkowników.

Szczerze mówiąc przemawia do mnie idea braku wbudowanych multimediów w tanich samochodach. Czasami jest to po prostu rozsądna decyzja.

W 2020 roku Dacia, za sprawą nowego Sandero, wsadziła kij w mrowisko. W bazowej wersji tego samochodu klienci dostali głośniki, instalację Bluetooth i uchwyt na telefon. Nic więcej, absolutne minimum. Dacia opracowała specjalną aplikację, która tworzyła ze smartfona system multimedialny, ale w praktyce nie była ona do niczego potrzebna. Po sparowaniu samochodu z urządzeniem mobilnym dostawaliśmy kluczową funkcję, czyli możliwość odtwarzania dźwięku. Nawigację serwowały zaś aplikacje, które każdy mógł wybrać wedle uznania.

Pięć lat później taka koncepcja staje się czymś powszechnym w tanich samochodach. Grupa Stellantis podpatrzyła ten pomysł i uznała, że drzemie w nim duży potencjał. Fiat Grande Panda, Citroen C3 i C3 Aircross, a także Opel Frontera w najtańszych wariantach nie mają żadnego ekranu na środku deski rozdzielczej. Jest tam za to mocowanie na telefon.

Choć kiedyś sceptycznie podchodziłem do tego pomysłu, to teraz jestem jego wielkim orędownikiem. Są dwa powody, które także Was przekonają do takiego rozwiązania.

Kluczową kwestią jest fakt, że proste i tanie systemy inforozrywki są z reguły… beznadziejne. Brak multimediów to czasami dar

To, co grupa Stellantis zainstalowała we wspomnianych modelach, to smutny dowcip. Mając na stole sprawdzone rozwiązanie z większych modeli, postawili na zaadoptowany m.in. z Indii system. Jest niestabilny, wolny i potrafi wyłączyć się w losowym momencie. Szczerze mówiąc jedynym jego atutem jest rozmiar ekranu, o ile ten działa i współpracuje z nami.

Brak multimediów w samochodzie

Podobnie wyglądała kwestia multimediów, które stosowała Dacia. Po prostu były - ale nie oferowały zbyt wiele. Tutaj przynajmniej dostawaliśmy stabilne połączenie z Apple CarPlay i Android Auto - coś, czym Stellantis nie może pochwalić się w swoich budżetowych modelach.

I tu wkracza do akcji nasz smartfon. Telefony to teraz kombajny multimedialne. Nawet te najtańsze modele są naprawdę dobre i niczego im nie brakuje. Ze smartfona można odpalić dowolną stację radiową (niemal wszystkie na świecie „nadają” też w sieci). Mamy dostęp do Apple Music, Tidala lub Spotify. Nawigację zapewnia Google Maps, Waze, Here czy NaviExpert. Opcji jest bardzo dużo.

Problemem multimediów, zwłaszcza tych tanich, jest często brak wielu funkcji

Łączność online nie zawsze jest standardem. Aktualizacje OTA (over-the-air)? To także luksus. Jeśli więc coś nie działa, to wgranie poprawek wymaga wizyty w ASO, lub zabaw pendrivem i systemem wgrywania oprogramowania. Nie zawsze jest to dobry pomysł. A smartfony, jakby nie patrzeć, mają stałą łączność z siecią i z reguły nie zawodzą. To daje im przewagę nad prostymi multimediami.

Do tego korzystamy z aplikacji, które nas interesują. Nie jesteście skazani na wbudowaną nawigację, często nieaktualną. Nie musicie używać odtwarzacza, który działa mizernie i lubi się zawieszać. Korzyści jest sporo.

Ale oczywiście pojawia się też kilka wad. Wśród nich jest między innymi kwestia zużycia smartfona

Włączony przez większość czasu ekran może dostać w kość. Bateria? Tak samo - zwłaszcza, kiedy telefon jest podpięty do źródła zasilania. Mimo wszystko są to rzeczy, które aż tak bardzo nie doskwierają. Zwłaszcza, jeśli kupujecie taki prosty samochód z założeniem, że zostanie z Wami na wiele lat. Telefon zmienicie, systemu multimedialnego w pojeździe niestety już nie.