Dacia Sandero jest po prostu rewelacyjna. Już nią jeździliśmy - TEST, OPINIA
Przestronna, nowoczesna, dynamiczna, wygodna i tania. Nowa Dacia Sandero jest wzorowym przykładem idealnego stosunku ceny do jakości, co udowadnia niemal na każdym kroku.
Czy słowo "budżetowy" musi odnosić się do czegoś gorszego lub niższej jakości? Może, owszem, ale nie jest stale związane z czymś przeciętnym. Jak się okazuje w XXI wieku, w czasach wyśrubowanych norm, wysokich kar za ich przekroczenie i nowoczesnych technologii, jest jeszcze miejsce na tani samochód. Do tego bardzo solidny i sprawiający doskonałe wrażenie. Oto nowa Dacia Sandero, ulubienica Jamesa May'a i wielu kierowców w Polsce. Tania, solidna, a teraz także świetnie wyposażona i atrakcyjna wizualnie.
Dacia Sandero Stepway wygląda naprawdę ciekawie - może wpaść w oko
Dacia Sandero zmieniła się nie do poznania
Przyznam szczerze, że do tej pory jedyną lubianą przeze mnie Dacią był Duster - i to ten drugiej generacji. Starsze modele wyglądały karykaturalnie i sprawiały wrażenie zbudowanych najniższym kosztem, bez udziału stylisty lub kogokolwiek, kto potrafi projektować auta. Nie wspominam już o takich elementach jak ergonomia czy materiały wykończeniowe. Pierwsze określenie bardzo długo nie egzystowało w słowniku Dacii, a drugie (wraz z pierwszym) pojawiło się dopiero przy drugiej generacji Dustera.
Teraz śladami SUV-a idzie nowe Sandero. Ba, można wręcz powiedzieć, że pędzi. Dacia dostała wszystko co najlepsze z koncernu Renault. Jest tutaj nowoczesna platforma CMF-B, taka sama jak w Clio. Silniki? Od 65 do 100 KM, przy czym najmocniejszy występuje tylko z instalacją LPG. I tutaj nie jest to żadna wada, gdyż dopłata do takiego wariantu względem 90-konnej wersji to tylko 1000 zł. Tym samym ciężko jest nie kupić nowej Dacii bez gazu - to po prostu się nie kalkuluje.
Śmiało mogę też powiedzieć, że Sandero wygląda rewelacyjnie. Znacznie lepsze proporcje, uzyskane dzięki zwiększonej długości i szerokości sprawiają, że ten model nie wygląda już jak nadmuchana gumowa kaczka. Do tego atrakcyjne smaczki stylistyczne w postaci ciekawie narysowanych świateł przednich i tylnych z ledowymi segmentami tworzą ciekawą kompozycję.
Nie da się też ukryć, że przebojowa wersja Stepway wygląda najlepiej. Jej "terenowy" charakter pasuje do stylistyki auta i tworzy zgrabny zestaw. W przypadku tego auta nawet przez chwilę nie zastanawiałbym się nad dopłatą do topowej odmiany - tym bardziej, że nie jest dużo droższa.
Jeśli myślicie, że auto nie przyciąga uwagi, to jesteście w błędzie. Sporo osób zwraca uwagę na to auto i bacznie mu się przygląda. Dziwi Was to? Mnie zupełnie. Może i w naszym kraju, przynajmniej według niektórych, żyje się coraz lepiej, ale tanie auta wciąż mają wzięcie. A Sandero stało się teraz realną alternatywą dla używanych aut w tej cenie.
Znacznie lepiej jest także w środku
Zapomnijcie o starym Sandero, o tych paskudnych pokrętłach od klimatyzacji, o fatalnie ulokowanym ekranie. Zapomnijcie też o niewygodnych fotelach i beznadziejnej pozycji za kierownicą. Teraz wreszcie jest tutaj tak jak być powinno.
Ogromny plus należy się za dwuosiową regulację kierownicy - po raz pierwszy w Dacii. Kokpit jest prosty, przemyślany i przyjazny dla kierowcy i pasażerów. Nie zapomniano o półkach i schowkach, tak więc wszystkie podręczne przedmioty wygodnie ulokujemy w kilku miejscach. Obsługa? Banalnie prosta. Wersja, którą jeździłem, wyposażona była w topowy system multimedialny z 8-calowym ekranem. Tuż obok niego ulokowano fabryczny uchwyt na smartfona, za który jest gniazdo USB. Idealnie! Wreszcie ktoś zauważył, że ciągnięcie kabla przez pół kokpitu jest idiotyczne i irytujące!
Materiały wykończeniowe może i są twarde, ale bardzo dobrze je spasowano. Co więcej, nie wyglądają aż tak tandetnie - wiele droższych aut z segmentu B prezentuje podobny standard. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nowe Sandero wypada lepiej pod tym kątem od poprzedniej generacji Renault Clio.
Dacia Sandero jest przestronna
Za kierownicą idealną pozycję znalazłem bardzo szybko. Fotele są wygodne i obszyte przyjemną w dotyku tapicerką. Warto też zwrócić uwagę na to, że odrobina takiego materiału znajduje się też na konsoli środkowej.
Co ciekawe bez problemu zmieściłem się też "sam za sobą", a mam 185 cm wzrostu. Owszem, nie są to warunki z najwyższej półki, ale na krótkie podróże w zupełności wystarczy.
Bagażnik według danych technicznych mierzy 328 litrów, co jest dobrym wynikiem jak na ten segment. Ustawny kształt pozwoli na załadowanie kilku większych walizek. Nie miałem jak tego sprawdzić, ale wierzę tutaj producentowi na słowo.
Dacia Sandero - test i opinia, czyli ruszamy w trasę
Pandemiczne warunki nie ułatwiają organizowania prezentacji. Mając więc niewiele czasu na poznanie tego auta (a w między czasie trzeba też je sfotografować i nagrać) od razu ruszyłem w trasę. Do dyspozycji mieliśmy dwie wersje - 0.9 TCe 90 KM w Sandero Stepway i 1.0 ECO-G, czyli 100-konną doładowaną benzynę z instalacją gazową w klasycznym Sandero. Zestaw idealny na nasz kraj, zgadzacie się?
Szczerze mówiąc, to jedynym sensownym wyborem jest wariant 1.0 ECO-G. Ma o 10 KM więcej, a do tego jest zupełnie nową konstrukcją, charakteryzującą się znacznie wyższą kulturą pracy. Do tego osiągi są tutaj zdecydowanie lepsze i to w odczuwalny sposób - zarówno elastyczność jak i przyspieszenie robią pozytywne wrażenie.
Jeśli Sandero, to tylko z LPG - dopłata do instalacji gazowej to tylko 1000 zł, a dodatkowo zyskujemy lepszy i mocniejszy silnik.
W mieście docenimy lekką pracę kierownicy i bardzo przyjemnie funkcjonujące sprzęgło, idealnie zgrane z 6-biegową manualną skrzynią. Podróżując poza miastem od razu uwagę zwraca naprawdę niezłe wyciszenie kabiny. Nawet przy autostradowych 140 kilometrach na godzinę hałas w kabinie jest bardzo akceptowalny. Pomaga w tym szósty bieg (około 3 300 obr./min przy 140 km/h) i lepsza konstrukcja auta.
Zawieszenie jest dość miękko zestrojone, co rozpieszcza na nierównościach i wymusza ostrożność w zakrętach. Trzeba przyzwyczaić się do zachowania auta w szybciej pokonywanych łukach - przyczepności nie brakuje, ale wrażenia zza kierownicy zachęcają do odpuszczenia gazu. O dziwo cała konstrukcja jest dobrze wyciszona "od podwozia", tak więc z okolic kół, poza szumem wypluwanej przez opony wody, nie dociera zbyt wiele irytujących dźwięków.
Co jeszcze tutaj cieszy? W przypadku fabrycznej instalacji gazowej zyskujemy pełną integrację tego systemu z autem. W porównaniu do Dustera jest to dużo bardziej dopracowane. Na przykład nie mamy tutaj ordynarnego przełącznika pomiędzy rodzajami paliwa - jego miejsce zajął elegancko wkomponowany przycisk. Informacje dotyczące zasięgu na gazie i na benzynie są dostępne w komputerze pokładowym, pokazującym także zużycie paliwa. W Dusterze na takie luksusy nie ma miejsca - przynajmniej do czasu, kiedy zagości tutaj unowocześniona instalacja gazowa. Dostarcza ją Landi Renzo i jest ona zakładana w fabryce, na linii produkcyjnej.
Zrobienie taniego i dobrego auta to sztuka
Manewrując w bardzo wąskich granicach wytyczonych przez maksymalną cenę takiego auta, inżynierowie mają naprawdę dużo pracy. To nie jest małe wyzwanie, a prawdziwa walka o każdy grosz, każdy centymetr i każde rozwiązanie. Niska cena nie oznacza tutaj rezygnacji z czegokolwiek. Mamy komplet podstawowych systemów bezpieczeństwa (włącznie z systemem monitorowania martwej strefy), elektronicznych asystentów (na przykład kamerę cofania), czy automatyczną klimatyzację. I wszystko to ulokowano w naprawdę udanym aucie.
Cena może i wzrosła w porównaniu do poprzednika, ale wciąż jest atrakcyjna. Absolutnego golasa, czyli wersję Access, dostaniemy za 40 900 zł.
Kliknij tutaj, aby zobaczyć kompletny cennik Dacii Sandero
Topowa wersja Comfort, którą jeździłem, w przypadku zwykłego Sandero jest wyceniana na 53 900 zł, a w wersji Stepway na 57 900 zł. Jeśli dorzucimy do tego garść opcji, to tylko nieznacznie przekroczymy granicę 60 000 zł.
I to imponuje. Czapki z głów dla Renault i Dacii, gdyż wykonano tutaj kawał rewelacyjnej roboty. Sukces Sandero jest pewniakiem - ten samochód "zaleje" ulice, nie tylko w Polsce.