Dodge Charger dotrze do Europy. Ładowarka nie będzie Ci potrzebna
Jeśli marzy Wam się nowy Dodge Charger, to możecie ustawić się w kolejce - ten model trafi do Europy, nie tylko w wydaniu na prąd.
To kontrowersyjny samochód - temu nie da się zaprzeczyć. Amerykanie stworzyli auto, które podzieliło fanów marki. Z jednej strony plusem jest to, że... istnieje. W końcu w obecnych czasach cięcia gamy i ograniczanie liczby sportowych modeli jest obowiązującym trendem. Z drugiej nowy Dodge Charger ustępuje pod każdym kątem poprzednikowi - od wyglądu, aż po możliwości.
Tu jednak pojawia się pewna ciekawostka. Pomimo zacieśniających się norm emisji spalin, Stellantis wprowadzi ten samochód do europejskiej oferty. I mówimy tutaj nie tylko o elektrycznym wydaniu.
Co prawda Dodge Charger pod kątem nazwy wyjątkowo pasuje do elektryfikacji, niemniej dostaniemy też "sześciopak"
Mowa oczywiście o wersji Sixpack, która korzysta z silnika 3.0 R6. Sześciocylindrowa konstrukcja z rodziny Hurricane oferuje do 550 KM przekazywanych na tylne koła. Jakby więc nie patrzeć jest to dość ciekawa propozycja.
Elektryczna wersja jest jeszcze mocniejsza (oferuje aż 670 KM) i rzecz jasna też trafi do Europy. Pewne jest to, że to na nią Dodge położy większy nacisk. W końcu z takim wariantem łatwiej jest spełnić wyśrubowane wymagania norm emisji spalin i szkodliwych substancji (w szczególności CO2).
Tajemnicą pozostaje to jak i gdzie Dodge pojawi się w sprzedaży. Można zakładać, że ta amerykańska dywizja grupy Stellantis może pojawić się w salonach Jeepa, lub ogólnie u dealerów grupy.
Swoją drogą, ja tu widzę pewną ciekawą szansę
Jak pewnie wiecie nowa Alfa Romeo Giulia i Stelvio wykorzystają platformę STLA Large - tą, która jest w Chargerze. Obecność 3-litrowej rzędowej szóstki na Starym Kontynencie to bardzo dobra nowina. I liczę po cichu na to, że ta jednostka trafi do nowej Giulii Quadrifoglio.
Włosi dostają szansę stworzenia samochodu, który mógłby bezpośrednio rywalizować z BMW M3 - pod kątem mocy i możliwości. Tajemnicą pozostaje fakt, czy Stellantis da zielone światło takiemu projektowi, czy też nacisk położono wyłącznie na zapowiadanego elektryka. Teraz, gdy za sterami nie ma już Carlosa Tavaresa, szanse na cuda są znacznie większe.