Dopłaty do samochodów elektrycznych - miało być lepiej, a wyszło jak zwykle
Dopłaty do samochód elektrycznych stają się rzeczywistością. Standardowo jednak ogarnięto je w iście polskim stylu, co oznacza urzędową drogę przez mękę.
Finalna postać ustawy, w myśl której państwo będzie wspierało zakup aut elektrycznych jest już w pełni znana. Dopłaty do samochodów elektrycznych będą wynosiły do 30% wartości pojazdu, jednak w grę wchodzą auta, których cena nie przekracza 125 000 zł. Wszystko pięknie i wspaniale, tylko szkoda, że cała ta gra w elektromobilność w takiej postaci to jedna wielka kpina.
Dopłaty do samochodów elektrycznych? Tak, ale po zakupie
Zacznijmy od tego, że cały system dopłat nie będzie maksymalnie uproszczony. Jak powinien wyglądać zakup auta elektrycznego? Prosta sprawa - wchodzimy do salonu, wybieramy interesujące nas auto, podpisujemy papiery, a cały temat dofinansowania załatwiany jest już na etapie stawiania finalnej kropki w salonie. W efekcie powinniśmy zapłacić od razu kwotę pomniejszoną o te 30% dofinansowania, zaś różnica z automatu przelewana byłaby na konto dealera.
Ale nie, tak nie będzie. Po pierwsze - za auto trzeba zapłacić pełną kwotę. Dopiero po zakupie samochodu można ubiegać się o zwrot 30% wartości z tytułu dofinansowania. Zajmuje się tym Fundusz Niskoemisyjnego Transportu. Kluczowe są tutaj dwa słowa - "ubiegać się". Program ten bowiem zakłada, że nabywcy złożą stosowne dokumenty, a dopiero po bliżej nieokreślonym czasie różnica będzie zwracana na konto. Co więcej, wciąż nie wiadomo, czy wszyscy nabywcy aut elektrycznych będą mieli szansę na zwrot.
(Aktualizacja: jak wynika z wprowadzonych w ustawie zmian, rozdzielono kwestię złożenia zamówienia i samego zakupu auta. Po złożeniu zamówienia możemy złożyć wniosek o dopłaty, zaś sam zakup warunkujemy przyznaniem rządowego wsparcia. Teraz pojawił się jednak nowy problem - Ministerstwo Energii zostało zlikwidowane, a jego miejsce zajmą dwa nowe resorty - Klimatu i Nadzoru Właścicielskiego. Który z nich zajmie się Funduszem Niskoemisyjnego Transportu?).
W enigmatyczny sposób określono bowiem całe zasady. 19 listopada nowe przepisy wejdą w życie, zaś następnym krokiem po stronie regulatorów jest ogłoszenie naboru na dofinansowania. Widzicie więc zapewne jak dziwnie zorganizowany cały system. W praktyce Ci, którzy nabędą samochód nie mogą być w stu procentach pewni, że zwrot trafi na ich konto.
Dodajmy, że otrzymując dofinansowanie, godzimy się na pewne warunki umowy. Zgodnie z nią auto trzeba użytkować minimum dwa lata (wcześniej nie wolno go sprzedać) oraz trzeba dołożyć wszelkich starań, aby jego stan techniczny był jak najlepszy. Wspomniana jest także kwestia zabezpieczenia przeciwkradzieżowego czy odpowiedzialności w przypadku kolizji - chodzi tutaj o ubezpieczenie AC, które trzeba obowiązkowo wykupić na minimum dwa lata. Jeśli regulator uzna, że nie spełniliśmy wymagań umowy o dofinansowanie, konieczny będzie zwrot zapomogi powiększony o odsetki.
Cena 125 000 zł ogranicza wybór samochodów
Jak wiadomo auta elektryczne są drogie. Na rynku pojawia się coraz więcej tańszych modeli, jednak wciąż większość z nich ledwo mieści się w program dofinansowań. Co teoretycznie będzie można kupić ze wsparciem ze strony Funduszu Niskoemisyjnego Transportu? Z małych samochodów w założenia programu załapie się Smart Fortwo i Forfour EQ (w nawiasach ceny z wliczonym dofinansowaniem w wys. 30% - 65 800 zł i 67 200 zł), Skoda Citigo-e(od 51 310 zł) i Volkswagen e-up! (67 403 zł). Są to małe samochody z ograniczonym zasięgiem (zwłaszcza w przypadku Smarta), ale finalnie będą najtańszymi propozycjami, których cena w przypadku topowych wariantów wyniesie około 60 000 zł.
Mocne propozycje przygotował także koncern PSA. Tutaj pierwsze skrzypce będą grały dwa auta - Peugeot e-208 i Opel Corsa-e. Obydwa wyceniono na 124 900 zł, tak więc cenowo mieszczą się poniżej limitu. Nie liczcie tutaj jednak na bogate wyposażenie - samochody mocno ogolono z wielu elementów wyposażenia. Oferują one jednak sensowny zasięg (330 kilometrów według normy WLTP). Mają bardzo dobre osiągi, umożliwiają szybkie ładowanie i są ciekawe stylistycznie.
Choć BMW oficjalnie nie ma w swojej ofercie auta, które spełniłoby wymagania dofinansowań, to jednak dealerzy przygotowali się na tę okazję. Na placach pojawiło się wiele egzemplarzy BMW i3 w najuboższej wersji, na które oferowane będą atrakcyjne rabaty. Według naszych informacji zejście poniżej 125 000 zł jest jak najbardziej możliwe, tak więc oferta marki z Monachium może być tutaj kuszącą propozycją. Warto jednak pamiętać, że w tym przypadku liczba egzemplarzy będzie mocno ograniczona.
Dofinansowania do samochodów elektrycznych budzą wiele wątpliwości
Przede wszystkim sami importerzy i dealerzy nie do końca wierzą w to, że system ten ruszy, a kierowcy zaczną chętnie kupować auta na prąd. Co więcej, w całym temacie dofinansowań jest wiele zawiłości i niedomówień, które mogą być problematyczne dla potencjalnych kupców. Warto np. zauważyć, że zgodnie z regulacjami tego wsparcia finansowego, jedynym obciążeniem na aucie może być umowa kredytowa.
Problem stanowi także ograniczona oferta. W tej chwili tylko te wymienione samochody można kupić z dofinansowaniem. Takie modele jak Hyundai Kona czy Renault Zoe przekroczą założoną kwotę 125 000 złotych. Co prawda Francuzi walczą, aby wejść w nowe limity, aczkolwiek negocjacje z centralną wciąż trwają. Dopłaty do samochodów elektrycznych jak widać wciąż są tematem budzącym wiele wątpliwości.