Duesenberg SJ. Maharadża miał rację. Jego auto to "Best of Show 2023"

Duesenberg SJ z 1935 roku był perłą "w koronie" maharadży Holkara. Przekonał też jury nad Como, zdobywając nagrodę "Best of Show". Przyjrzyjmy się tej fascynującej maszynie.

Indore to miasto w środkowych Indiach, uznawane za najczystsze w kraju. Ale przede wszystkim, ta dwumilionowa metropolia ma wspaniałą historię. To bogate miasto przez długie lata było pod panowaniem dynastii Holkar. Jak większość maharadżów, otaczała się luksusem. Pod koniec panowania, poza pałacami, służbą i bogatymi strojami, do obowiązkowych atrybutów dołączył samochód. Na przykład taki jak Duesenberg SJ. Jeden z najwspanialszych samochodów tamtych czasów, ceniony za styl, klasę oraz potężne silniki.

Duesenberg SJ. "It's a Duesy"

Hasło "It's a Duesy" w Stanach Zjednoczonych było oczywistym potwierdzeniem wysokiej jakości produktu. Przedwojenne Duesenbergi były naprawdę czołówką motoryzacji. I choć marka produkowała w latach 30-ych głównie model J, do prawdziwej legendy przeszedł SJ. Pokazany w 1932 roku Powstało ich tylko 36 sztuk (wobec 445 modelu J).

Podobnie jak standardowy model J, napędzany był rzędowym, ośmiocylindrowym silnikiem o pojemności 6,9 litra. Duesenberg SJ wyróżniał się jednak sprężarką mechaniczną, dodatkowo podnoszącą moc. Na początku lat 30-ych, samochody tej marki wyróżniały się nie tylko jakością, ale i osiągami. SJ dysponował 326 KM i rozpędzał się do około 220 km/h. "Setkę" osiągał po nieco ponad 8 sekundach, a mówimy o 2,5-tonowym aucie sprzed 90 lat. Nic dziwnego, że ten samochód upodobali sobie znani i bogaci tamtych lat. Tacy jak maharadża Holkar.

Duesenberg SJ

Pomarańczowy SJ, który nigdy nie dotarł do Indore

Model, o którym piszemy, to ostatni z SJ-ów, z roku 1935 roku. Maharadża zaraz po zamówieniu wysłał podwozie do Wielkiej Brytanii. Trafiło ono do John Gurney Nutting, londyńskiego karosera, który miał przygotować samochód zgodnie z wytycznymi klienta. W ten sposób powstał czarno-pomarańczowy samochód typu Boattail Speedster, z dodatkowymi siedzeniami dla "gości" z tyłu

. Jest potężny, ale przepięknie narysowany. Robi olbrzymie wrażenie - ma w końcu rozstaw osi blisko 3,7 metra.

Zresztą, tak naprawdę, jak w wielu autach z lat 30-ych, magię tworzą detale. "Szalejące" art deco i grube portfele klientów tworzyły niespotykane kombinacje. Takie jak tutaj, z pomarańczową skórą, owalną, aluminiową deską rozdzielczą oraz kierownicą pokrytą wikliną. Na indyjskie upały w Indore, w sam raz.

Duesenberg SJ

Duesenberg SJ po skarosowaniu nie dotarł do Indii. Samochód od razu wrócił do USA. Maharadża bał się, że jego "dziecko" wpadnie w ręce Japończyków. Indie obawiały się wtedy inwazji z tego kraju.

Dopiero po uspokojeniu sytuacji, wrócił wraz z właścicielem do Indore. Tyle, że wkrótce nastąpiło zjednoczenie Indii. Maharadża zmarł w 1961 roku, ale dwa lata wcześniej samochód... znów wrócił do USA. Przepiękny "Duesy" trafił do nowego właściciela w 1959 roku i od tamtej pory zostaje w rękach tej samej rodziny. William Lyon, który przywiózł SJ-a do Cernobbio, jest jej członkiem.

Fascynująca jest nie tylko historia tego samochodu, czy blisko 65 lat w jednych rękach, ale także pieczołowitość restauracji tego samochodu. Wygląda on, jakby niedawno wyjechał z zakładów Nuttinga i dopiero miał odbyć swoją pierwszą podróż. Rzędowa "ósemka" lśni takimi chromami, że zjedzenie z niej obiadu wydawało się znacznie bardziej higieniczne niż skorzystanie z kantyny dla mediów w Villa d'Este. Piorunującym clou jest to, że ten Duesenberg SJ przeszedł swoją ostatnią renowację... pod koniec lat 80-ych. Od tamtej pory jest tylko utrzymywany w idealnym stanie.

Wcale nie dziwimy się werdyktowi jury konkursu Villa d'Este.