Europejskie elektryki mają nowego sojusznika. To... Kanada
Europejskie samochody elektryczne mogą zyskać niespodziewanego sojusznika i wielki rynek zbytu. Jest nim... Kanada.
- Coraz więcej osób wzywa do wprowadzenia na rynek kanadyjski samochodów elektrycznych z Europy
- W ten sposób Kanada może ominąć wiele problemów związanych z "wojną celną" z USA
- Konieczna byłaby jednak zmiana obowiązujących przepisów
Czy Kanada będzie krajem, który stanie się "ratunkiem" dla samochodów elektrycznych z Europy? Nie jest to wykluczone. Obecna sytuacja, w której ten kraj jest w stanie swego rodzaju "wojny celnej" z USA, zachęca do podjęcia odpowiednich działań. Apeluje o to wiele organizacji w Kanadzie, a taka zmiana byłaby potencjalnie korzystna dla Starego Kontynentu i dla klientów w Ameryce Północnej.
Problemem jest jedynie kwestia przepisów dotyczących bezpieczeństwa. Tutaj kanadyjskie regulacje są bardzo podobne do amerykańskich, a to generuje potencjalne wyzwanie legislacyjne - choć jest ono mocno naciągane.
Czy Kanada i Europa powinny ściśle współpracować?
Oczywiście. Dla Kanady przyniesie to korzyść w postaci szerszej oferty samochodów dostępnych do kupienia. Mówimy tutaj o dość dużym, ale i bardzo specyficznym rynku. W tym kraju mieszka ponad 40 milionów osób (czyli stosunkowo niewiele), ale sprzedaż aut elektrycznych rośnie tam dość szybko.
W efekcie europejscy producenci zyskaliby dodatkowy atrakcyjny rynek zbytu, który mógłby im pomóc w poprawie wyników. Oczywiście nie jest on aż tak ważny, jak USA, niemniej zawsze stanowi to tymczasowy "plasterek" na większe problemy. Wiele firm w ogóle nie jest obecnych w Kanadzie: na przykład Cupra, Renault czy Skoda. Te mogłyby tam zdziałać najwięcej.
Kanadyjscy regulatorzy zauważają, że wyzwaniem mogą być kwestie dotyczące przepisów z zakresu bezpieczeństwa, niemniej eksperci zauważają, że nie powinny one w ogóle być brane pod uwagę. Europejskie samochody są obecnie najbezpieczniejszymi na świecie, a standardy, które trzeba spełnić na naszym kontynencie, są naprawdę wyśrubowane. Realnie więc kanadyjskie regulacje powinny zaliczyć śpiewająco. Pozostaje tutaj jedynie kwestia przerobienia świateł - nawet zegary nie są problemem, gdyż Kanadyjczycy stosują głównie system metryczny.
Teraz tak naprawdę ta kwestia leży po stronie Unii Europejskiej i władz Kanady, z premierem Markiem Carneyem na czele.


