Jeździłem nowym Mitsubishi Grandis. Doskonale je znacie i jest to jego największa zaleta
Nie jest tajemnicą, że nowe Mitsubishi Grandis to Renault Symbioz w lekko zmodyfikowanym opakowaniu. I choć wydawać by się mogło, że tak bliskie pokrewieństwo z francuskim crossoverem będzie minusem, to jest dokładnie na odwrót.
Obecnie jedynym samochodem w gamie tej marki, który ma własny design i nie jest klonem Renault, pozostaje Outlander. Wszystkie inne samochody z trzema diamentami to francuskie crossovery z minimalnie zmodyfikowanym designem. Japońska marka zdecydowała się na wykorzystanie potencjału współpracy z Renault, a nowe Mitsubishi Grandis to kolejny elementem tego planu.
Nie dziwcie się, że japoński producent przyjął taką strategię. Obecność w Europie jest dla tej marki ważna, ale stworzenie od podstaw własnej gamy modelowej staje się zwyczajnie nieopłacalne w obliczu wyśrubowanych norm i specyficznej konkurencji. Owszem, teoretycznie wykorzystanie Nissana jako punktu wyjścia byłoby łatwiejsze do wytłumaczenia (przy "japońskim" rodowodzie), ale Renault oferuje wszystko, czego ten producent potrzebuje.
Kliknij tutaj, aby obejrzeć test nowego Grandisa - YouTube
Są to sprawdzone konstrukcje, z dobrymi silnikami, ciepło przyjęte przez rynek. Powstają lokalnie, więc koszty ponoszone przez Japończyków nie są wielkie. Jednocześnie mogą pozostać w Europie, trzymając przy sobie swoich wiernych klientów. To właśnie oni są tutaj kluczowi, gdyż nawet pomimo „francuskiego” rodowodu nowych modeli, wciąż wybierają Mitsubishi.
A Mitsubishi Grandis to zasadniczo najsensowniejszy model w gamie tej marki
Tak, to nic innego jak Symbioz, choć nie mówimy o kopii „jeden do jednego”. Delikatnie zmodyfikowano tutaj wygląd pasa tylnego, zmieniając linię pokrywy bagażnika i świateł. Dyskretna rzecz, ale zaliczę ją do plusów. Przód, niczym w odświeżonym ASX-ie, różni się od Renault jedynie detalami. To samo zresztą tyczy się wnętrza, które zyskało po prostu pakiet znaczków z trzema diamentami.

Sensowność Grandisa wynika z tego, co oferuje. Owszem, nie jest to rodzinny van, niczym poprzednik noszący tę nazwę. Mając niecałe 4,5 metra długości oferuje dużo przestrzeni we wnętrzu, a za sprawą przesuwanej tylnej kanapy zyskujemy obszerny bagażnik. Oferuje on od ponad 490 do 708 litrów pojemności. W drugim rzędzie jest dużo przestrzeni, tak więc możemy go śmiało nazwać samochodem rodzinnym.
Pod maską są też sprawdzone silniki. Ofertę otwiera wersja 1.3 Turbo MHEV, łącząca się z 6-biegowym manualem, lub 7-biegowym dwusprzęgłowym automatem. Generuje 140 KM, zapewnia sprint do setki w nieco ponad 9 sekund i zużywa rozsądne ilości paliwa.
Obok niej debiutuje nowa hybryda ze stajni Renault, czyli wersja 1.8, oferująca 158 KM. Tutaj moc na koła przenosi specyficzna przekładnia z osobnymi przełożeniami dla silnika spalinowego i elektrycznego.
Hybryda robi bardzo dobre wrażenie
Do jazd wybrałem właśnie ten wariant, gdyż Francuzi chwalą się tutaj wysoką płynnością działania i niskim zużyciem paliwa. Już w poprawionym wariancie 1.6 z hybrydą udało się doszlifować pewne rysy, tworząc naprawdę sprawny zestaw napędowy. Tu jest tylko lepiej - dostajemy więcej mocy i skuteczniej działający napęd elektryczny. Na prądzie da się zajechać nieco dalej (w korkach, rzecz jasna), a w czasie jazdy silnik spalinowy potrafi się wyłączyć, aby ograniczyć zużycie paliwa.
Skrzynia faktycznie pracuje zdecydowanie płynniej, a sama dynamika jest zadowalająca. Problemem jest jedynie leniwa reakcja na mocne wciśnięcie gazu. Generalnie rzecz biorąc trudno jest się tutaj do czegokolwiek przyczepić. Nawet „hałaśliwość” tego silnika stała się mniej dotkliwa.
Właściwości jezdne także nie rozczarowują. Tutaj zmian względem Renault nie odczułem. Oznacza to dobry kompromis pomiędzy komfortem podróżowania a „pewnością” w zakrętach. Układ kierowniczy nie wymusza na osobie prowadzącej wkładania dużej siły w operowanie, ale jednocześnie nie odcina nas od tego, co dzieje się z kołami.
Mitsubishi Grandis to po prostu dobry samochód. Japoński producent chce przekonać do siebie gwarancją
„Trzy diamenty” oferują 5-letnią gwarancję, ograniczoną przebiegiem 100 000 km. Można ją jednak rozszerzyć do 8 lat i 160 000 kilometrów, kontynuując serwisowanie samochodu w ASO. W hybrydzie bateria trakcyjna także ma 8 lat gwarancji, również ograniczonej przebiegiem 160 000 kilometrów.
Czy to wystarczy, aby przekonać klientów do wyboru Mitsubishi, a nie Renault? Szczerze mówiąc sam w tym miejscu zostawiam „znak zapytania”, gdyż nie jestem w stanie uczciwie odpowiedzieć. Śmiem twierdzić, że Mitsubishi spróbuje znowu ściągnąć „wiernych klientów”, a także garstkę niezdecydowanych osób, zwracających uwagę na każdą oferowaną korzyść.
Wszystko rozbije się także o ceny, które jeszcze nie są znane. Spodziewam się jednak, że będą porównywalne lub minimalnie wyższe od podobnego Symbioza.


