KIA Niro EV - TEST. Tak zwyczajna, że aż świetna
KIA Niro EV absolutnie nie wyróżnia się z tłumu. Nie ma największego akumulatora, ani największej mocy ładowania. Nie oferuje też najmocniejszego napędu i kosmicznych osiągów. I to właśnie dzięki temu jest tak ciekawą propozycją - jej zwyczajność to wielki atut dla wielu osób.
Wiecie co jest problemem wielu aut elektrycznych? Są zwyczajnie zbyt dziwne. Producenci szukają kolejnych sposobów na to, aby ich auta wyróżniały się z tłumu. Nie ma w tym nic dziwnego - nikt nie chce być anonimowy z produktem, który ma przyciągać kolejne osoby do salonów. Nie zawsze jest to jednak recepta na sukces - a to idealnie pokazuje KIA Niro EV.
Tutaj jednak trzeba zauważyć jedną rzecz - KIA jest w wygodnej pozycji. Przede wszystkim Niro w wydaniu elektrycznym zyskało ogromne zaufanie klientów na całym świecie. Jednocześnie w ofercie marki jest odważny wizualnie model EV6, który korzysta z nowoczesnej platformy E-GMP. Mamy tutaj bardzo szybkie ładowanie, mocne silniki i szereg różnych nowinek.
Tymczasem Niro EV powróciło na rynek jako solidny fundament w ofercie elektryków. Nie oferuje wodotrysków, ale ma jedną kluczową zaletę - doskonale sprawdza się w swojej roli.
KIA Niro EV - TEST. Po prostu elektryk - solidny, ale nie idealny
Kluczową kwestią jest to, że punktem wyjścia dla nowego wcielenia Niro jest poprzednik. Platforma została tutaj przeniesiona, choć mocno ją zmodyfikowano. Przede wszystkim auto nieco urosło, co czuć w kabinie.
Zachowano tutaj jednak wiele rzeczy, takich jak akumulator o pojemności 64,8 kWh i silnik elektryczny o mocy 204 KM. Zmniejszono za to moment obrotowy do 255 Nm. Wbrew pozorom jest to świetna decyzja, gdyż przy przednim napędzie problemy z trakcją potrafiły trapić poprzednika.
Przeczytaj także: KIA NIRO - TEST. Trzej królowie rozsądku
Sprawdzoną konstrukcję obudowano ciekawie narysowanym nadwoziem. Pierwsza generacja Kii Niro była dobrym autem, ale wyglądała nijako. Tym razem tego błędu nie popełniono i zainwestowano tutaj w atrakcyjny i przyjemny dla oka wygląd.
Bardziej kanciaste linie, ostrzejsze krawędzie i charakterystyczny tył (z kolorowym panelem i światłami w formie "bumerangów") to przepis na auto, które może wpaść w oko. Jednocześnie nie jest ono na siłę udziwnione, co zadowoli osoby o nieco bardziej konserwatywnym guście.
Jedyną rzeczą, która mi tutaj przeszkadza, jest przeniesienie kierunkowskazów na tylny zderzak. Nie jest to ani praktyczne, ani bezpieczne. Zresztą podobne rozwiązanie stosuje się od lat w Sportage'u.
Wnętrze jest równie proste. I dobrze
Można śmiało powiedzieć, że KIA zastosowała tutaj w dużej mierze uproszczoną koncepcję z EV6. Tutaj także dostajemy dwa ekrany w rozmiarze 10,25 cala - połączone wspólną obudową, charakterystyczny wyświetlacz odpowiadający za klimatyzację i media (zmienia zakres działania), oraz prosty zestaw przełączników na tunelu środkowym, z pokrętłem do wyboru kierunku jazdy.
To wszystko uzupełniono solidną porcją schowków. Kieszenie w drzwiach są duże, a skrytka przed pasażerem pojemna. Pod podłokietnikiem ulokowano zaś dużą otwartą kieszeń z uchwytami na napoje. Szkoda tylko, że ma na ona żadnej rolety, która zasłoniłaby pozostawione tam przedmioty.
Materiały wykończeniowe są naprawdę dobre. KIA postawiła na jasną kolorystykę wnętrza, która jest przyjemna dla oka. Plastiki w wielu miejscach cieszą miękkością, a nawet te twarde nie wyglądają źle. Do tego spasowanie większości elementów nie pozostawia niczego do życzenia.
Dużym atutem jest też przestrzeń
Pod tym kątem KIA Niro EV prezentuje się doskonale. Z przodu mamy przyzwoite fotele (choć na ich temat w redakcji pojawiły się mieszane opinie, aczkolwiek ciężko jest mi się zgodzić z częścią zarzutów), a ilość miejsca na wysokości ramion jest więcej niż zadowalająca.
To samo tyczy się tylnej kanapy. Krótkie siedzisko jest pewnym minusem, ale ogrom miejsca na nogi sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Płaska podłoga także jest dużym atutem, zwłaszcza przy komplecie pasażerów na pokładzie.
KIA Niro EV ma dużo większy bagażnik - oferuje on 475 litrów pojemności
Zwiększone wymiary oraz drobne poprawki w konstrukcji platformy pozwoliły na wygospodarowanie dodatkowych cennych litrów. Większy kufer ułatwia zapakowanie nie tylko wielkich zakupów, ale i bagaży nawet na dłuższy wyjazd. Niro EV nie jest bowiem autem miejskim - w długich podróżach też sprawdzi się całkiem nieźle.
Warto też dodać, że z przodu jest malutki bagażnik. Zmieści się tutaj kabel lub jakieś rzadziej używane małe przedmioty, przydające się w codziennym użytkowaniu.
Ponad 400 kilometrów zasięgu? Bez problemu - pod jednym warunkiem
Już poprzednia generacja elektrycznej Kii Niro potrafiła bez większego problemu przejechać ponad 400 kilometrów na jednym ładowaniu.
Nowe wcielenie nie jest pod tym kątem gorsze. Przy dobrej pogodzie prognozowany zasięg jest łatwy do osiągnięcia, co cieszy. Niestety, w trakcie testu temperatura rzadko przekraczała 1 stopień - i to dało w kość akumulatorowi.
Testowany egzemplarz nie był wyposażony w opcjonalną pompę ciepła. W efekcie zużycie energii było mniej więcej o 2 kWh wyższe od aut z tym udogodnieniem. Wnętrze nagrzewało się więc minimalnie wolniej, a do tego kosztowało to więcej prądu.
przy 100 km/h: | 20,1 kWh/100 km |
przy 120 km/h: | 23,9 kWh/100 km |
przy 140 km/h: | 29 kWh/100 km |
w mieście: | 14-20 kWh/100 km |
W trasie Niro EV niespecjalnie oszczędnie obchodziło się z energią. Przy 100 km/h zużycie przekraczało 20-21 kWh, co jest sporą wartością. Dla porównania podczas pierwszych jazd w lecie osiągałem tutaj bez większego problemu 14-15 kWh przy tej prędkości. Różnica jest więc ogromna.
Efektem był więc mniejszy zasięg, sięgający 280-290 kilometrów na jednym ładowaniu. Trudno mi powiedzieć, czy faktycznie jest to wartość powtarzalna w zimowych warunkach, gdyż tygodniowy test narzuca pewne ograniczenia w weryfikacji takiego stanu rzeczy.
KIA Niro EV ładuje się szybko, ale nie za szybko. A przy niskich temperaturach kluczowe jest kondycjonowanie akumulatora
To jedna z tych rzeczy, które stanowią wciąż spory problem w samochodach elektrycznych. Zima jest dla nich trudniejszym okresem - zwłaszcza pod kątem ładowania.
Teoretycznie Niro EV może ładować się prądem stałym DC z mocą do 80 kW. To powinno wystarczyć, aby od 10 do 80% naładować się w około 40 minut. Tymczasem okazuje się, że jest to dość trudne do zrealizowania przy niskich temperaturach.
Jeśli podłączycie się "z marszu" pod szybką ładowarkę, to maksymalna moc sięgnie 35-40 kWh. Może to być także ograniczenie po stronie samej ładowarki, ale w czasie testu nie udało nam się ani razu osiągnąć obiecanych 80 kW.
Sposobem na poprawę sytuacji jest wspomniane kondycjonowanie akumulatora. Mowa o zwiększeniu temperatury baterii, tak aby ładowanie było zoptymalizowane. Problem polega na tym, że kondycjonowanie włączane jest wyłącznie na bazie nawigacji fabrycznej. Jeśli za cel obierzecie ładowarkę, to auto samo przejdzie w tryb przygotowujący akumulator do ładowania.
Oznaczone jest to ikonką łączącą symbol podgrzewania świec żarowych z akumulatorem. Pojawia się on w lewej dolnej części zegarów.
Teoretycznie więc przy każdym szybkim ładowaniu trzeba ustawiać nawigację na wybraną ładowarkę, aby przyspieszyć ładowanie przy niskich temperaturach. W dobie łączności ze smartfonami mało kto używa wbudowanej nawigacji. Przydałby się tutaj osobny przycisk, który aktywowałby odpowiedni tryb przed dojazdem do celu.
KIA świetnie rozwiązała także system odzyskiwania energii
Do dyspozycji mamy tutaj łopatki za kierownicą - tak jak w poprzedniku i w Kii EV6. Różnica względem starszego modelu jest taka, że obok kilku trybów odzyskiwania energii (w tym automatycznego), dostajemy tutaj funkcję i-PEDAL. Pozwala ona na wyhamowanie auta do zera, co świetnie wpływa na stan tarcz i klocków hamulcowych.
Co ciekawe nie musicie za każdym razem jej włączać. Wystarczy trzymać wciśniętą lewą łopatkę, aby auto zaczęło hamować aż do całkowitego wytracenia prędkości. Na upartego można więc jeździć nie korzystając z pedału hamulca.
Jeśli jednak ładujecie się w domu, to będziecie zachwyceni
Przy solidnym wallboxie osiągniecie maksymalną moc 11 kW, co pozwoli na zatankowanie do pełna w około 7 godzin - i to od zera. W sam raz, aby codziennie rano mieć auto gotowe do każdej podróży, także tej dłuższej.
Niro ma także jeszcze jeden atut - właściwości jezdne
Szczerze mówiąc moje oczekiwania wobec tego auta były dość skromne. Tymczasem okazuje się, że Niro nie tylko oferuje dobry komfort resorowania, ale jest też bardzo stabilne i przyjemne w zakrętach. Duże pokłady przyczepności i nisko położony środek ciężkości sprawdzają się tutaj na piątkę z plusem.
KIA Niro EV to dobre narzędzie do codziennego użytku
To nie jest samochód, który ma budzić emocje. Być może jest to ostre porównanie, ale elektryczne Niro to solidny sprzęt AGD, który zwiększa komfort codziennego poruszania się po mieście. Jest to zwinne i dość dynamiczne auto, które oferuje przyzwoity zasięg na jednym ładowaniu. Jest praktyczne, może cieszyć oko i nie kosztuje zbrodniczych pieniędzy.
Dla osób szukających emocji jest KIA EV6. Oferuje topową technologię i atrakcyjny wygląd - czyli jest magnesem dla osób, które chcą się wyróżniać. A Niro EV to po prostu dobre narzędzie, któremu ciężko jest cokolwiek zarzucić.
KIA Niro EV - moja opinia i podsumowanie
191 900 złotych - tyle trzeba zapłacić za ten samochód w tej chwili. Ceny niestety poszły w górę (i to dość mocno), aczkolwiek wciąż jest to jedna z bardziej atrakcyjnych propozycji na rynku.
Dostajemy tutaj dobre wyposażenie, wygląd i solidne możliwości. Elektryczne Niro sprawdzi się więc jako auto służbowe w firmie, taksówka, pojazd do miasta, lub rodzinny samochód na wiele okazji, w tym na dłuższe wycieczki. Atutem cały czas pozostaje darmowe parkowanie na miejskich parkingach w Polsce i możliwość korzystania z buspasów.
Dla osób, które szukają spokojniejszego wizualnie auta, Niro jest strzałem w dziesiątkę. Widać to po popularności nowej generacji. Zamówień pojawiło się tutaj bardzo dużo już po premierze, jeszcze przed pojawieniem się aut w salonach. Do tego wciąż w jednym modelu możemy wybrać wersję hybrydową, lub hybrydę plug-in. W jednym nadwoziu dostajemy więc de facto trzy różne samochody.