KIA Stinger musi stać się elektrykiem, aby przetrwać na rynku

Może i jeździ wspaniale, ciekawie wygląda i budzi dużo emocji, ale niestety wciąż sprzedaje się poniżej oczekiwań. Kia Stinger może przez to mocno się zmienić.

KIA Stinger to samochód, którego nigdy się nie spodziewaliśmy. Jeszcze kilkanaście lat temu ta koreańska marka zaczynała jakkolwiek rozpychać się na rynku. Teraz nie tylko ma ugruntowaną pozycję, ale i genialny zespół odpowiedzialny za samochody. Albert Biermann podkradziony prosto z BMW M GmbH czy Peter Schreyer znany wcześniej z Audi to nazwiska, które wpłynęły na rozwój marki i koncernu.

KIA Stinger to oczko w głowie tego pierwszego pana. Swoje doświadczenie przelał w samochód o sportowym charakterze i mocnym silniku. Teoretycznie zestaw idealny - zwłaszcza w perspektywie ceny i ograniczonej konkurencji. Jak jednak pokazało życie to nie wystarczy. Stinger cały czas sprzedaje się dość kiepsko.

KIA Stinger musi się zmienić

Nadchodzący lifting to jednak tylko kropla w morzu potrzeb. Karim Habib, szef designu Kii, w wywiadzie dla Top Geara podkreślił, że jedyną drogą dla uratowania tego auta jest elektryfikacja.

Na horyzoncie jest wersja tego auta po liftingu, która zadebiutuje już za kilka tygodni. Jak dodaje Habib zmiany będą zauważalne i wzmocnią wygląd auta.

A co z tą elektryfikacją? Cóż, nowy program marki oraz zmiany na rynku sugerują, że elektryfikacja może być jedyną szansą na ocalenie Stingera. Mowa tutaj o wersji stricte elektrycznej, ale też o dobrej hybrydzie. Jedną z większych wad tego samochodu, przynajmniej z perspektywy europejskiego klienta, jest wysokie zużycie paliwa. Zarówno dwulitrowa benzyna jak i 3,3-litrowe V6 mają zdecydowane problemy z piciem, co nieco odpycha niektórych klientów.