Jaguar Land Rover: "Wycofujemy nasze V8". Też JLR: "Hej, a może Defender 130 V8?"

Lubię tę niekonsekwencję, ale zdaję sobie sprawę, że to "ostatni moment" na ten silnik. Ale Land Rover Defender 130 V8 to kawał fajnego auta.

Zmiany w Defenderze na 2024 rok modelowy nie są duże. Kluczowe są dwie. Nowa edycja Outbound oraz, przede wszystkim, nowy silnik zaadaptowany do najdłuższej wersji nadwozia. Wszyscy w redakcji uwielbiamy 130-kę. Żaden z nas nie potrzebuje ośmiu miejsc, ale jest przeogromna i przepraktyczna. Więc Land Rover Defender 130 V8 wydaje się optymalny.

Land Rover Defender V8 to wciąż "to V8"

Choć w Range Roverze spotkacie już nowe, mocne, efektywne i... nieco nudne V8 od BMW, to Defender wciąż korzysta z silnika Jaguara.

To jedna z najfajniejszych jednostek współczesnej motoryzacji. Która z wielu powodów musi zejść ze sceny. Jaguar F-Type już ją stracił. Tymczasem Land Rover Defender 130 V8 właśnie ją zyskał.

Pięć litrów, sprężarka mechaniczna, 500 KM i fantastyczny dźwięk zapakowane do jednego z najlepszych terenowych SUV-ów na rynku. 610 Nm i wspomniana moc pozwalają na wysłanie tego olbrzymiego "wagonu" do 100 km/h w 5,7 sekundy.

Do tego wyposażenie, które naprawdę rozpieszcza. Oczywiście Defender 130 V8 będzie dostępny również w edycji specjalnej, Carpathian Edition, z czarnymi dodatkami. Będzie idealnym samochodem dla grup uderzeniowych złoczyńców w filmach. Można będzie oszczędzić na zatrudnianiu kompozytora - ten silnik zapewni najlepszą ścieżkę dźwiękową.

Defender 130 V8

Możemy być jednak pewni, że to nie będzie tani samochód. Już teraz polskie ceny V8-ki w krótszej odmianie 110 zaczynają się od około 800 tys. zł (789 100 zł za zwykłego, 830 900 zł za Carpathian Edition). W przypadku słabszych wersji, dopłata do 5,4 metra długości i blisko 2500 litrów bagażnika to około 35 tysięcy złotych.

Nie zdziwię się jednak, jeśli w tym przypadku Land Rover dodatkowo podniesie stawkę. Spodziewajcie się więc około 900 000 zł za "podstawę" i grubo ponad bańki za skonfigurowany egzemplarz.

Drugą nowością jest wspomniana Outbound Edition. To linia nastawiona na przygodę i praktyczność. Łatwe w czyszczeniu maty podłogowe, dodatkowe punkty mocowania wewnątrz i na zewnątrz, sporo "przygodowych" akcesoriów oraz wyłącznie konfiguracja pięcioosobowa, z zupełnie płaską podłogą. Przy tej długości, to wyszedł im niemal kamper.

Cieszy mnie, że Land Rover wciąż kombinuje z silnikiem V8 i wciąż finalnie nie chce z niego zrezygnować. Choć plany marki zakładają pełną elektryfikację, ostatnio cały koncern jawi się jako ostoja "fajnych" samochodów.