Marża - czyli ile aut trzeba sprzedać, aby zarobić tyle, ile Ferrari zarabia na jednym egzemplarzu?
Marża to słowo-klucz dla wszystkich producentów samochodów. Czy zastanawialiście się kiedyś która marka wypada najlepiej pod tym kątem i jak inne prezentują się na jej tle? Mam dla Was odpowiedź. Ferrari jest wzorcem, a inne marki muszą mocno gonić Włochów.
Ferrari to absolutny wzór w kwestii zarobków na każdym sprzedanym egzemplarzu samochodu. Marża jest tutaj najwyższa, a stan konta tej marki wypełnia się kolejnymi setkami milionów w ekspresowym tempie. Warto więc zastanowić się ile samochodów muszą sprzedać inne firmy, aby dorównać do jednej sprzedanej sztuki Ferrari. Marka z Maranello zarabia dokładnie 118 000 euro na KAŻDYM sprzedanym samochodzie.
Wyniki mogą Was zaskoczyć. Przy okazji doskonale pokazuje to strategie rynkową różnych koncernów. Zapraszam więc na krótką lekcję ekonomii.
Marża. Ferrari jest wzorem. A jak bardzo muszą napracować się inne marki?
Kto jest najbliżej Włochów? Tutaj niespodzianki raczej nie ma - to Porsche. Marka z Zuffenhausen musi sprzedać dokładnie 5,2 samochodu, aby zarobić tyle, ile Ferrari zarabia na jednej sztuce. To oczywiście firmy o zupełnie innym profilu i o odmiennej grupie docelowej, choć wąska część oferty zazębia się tutaj z producentem z Maranello.
Im dalej w las, tym ciekawiej. Grupa JLR (Jaguar Land Rover) musi sprzedać 14 samochodów, aby wyrównać zarobek Ferrari na jednym samochodzie. Tutaj problemem są inne koszty, związane głównie z serwisem i z problemami technicznymi trapiącymi często auta tych marek.
BMW i Mercedes także notują świetne wyniki (odpowiednio 16 i 17 samochodów na jedno Ferrari). Sprzedając je w milionach niezmiennie cieszą się świetnymi wynikami finansowymi, które rozpieszczają udziałowców i dają możliwość tworzenia nowych produktów.
Niespodzianką może być tutaj Tesla
Dokładnie 27 sprzedanych samochodów przynosi tyle samo pieniędzy, ile jedno sprzedane Ferrari. Patrząc na to, jak ta marka gra cenami, to jest to bardzo dobry wynik. Może to być także przejaw dobrej optymalizacji kosztów produkcji i cięcia kosztów, także na jakości materiałów.
Grupa Stellantis nie jest wiele gorsza, z liczą 33 samochodów "na jedno Ferrari". Tutaj kluczowa stała się strategia Carlosa Tavaresa, nazywana "value over volume". Zgodnie z nią Stellantis skupił się na wartości produktów i na przychodach, zostawiając na drugim planie liczbę sprzedanych samochodów. Ubiegły rok zamknęli na ogromnym plusie, co pokazuje, że ta strategia działa doskonale.
Dla porównania Toyota musi sprzedać 42 samochody, KIA 45, a Volvo 47, aby wyrównać taki wynik Ferrari. Różnica teoretycznie nie jest wielka, ale w skali światowej sprzedaży zmienia perspektywę.
A jak w tym wszystkim wypadają chińskie marki? Nie od dzisiaj wiadomo, że tutaj marża jest bardzo niska
I to widać. Na przykład BYD musi sprzedać 73 samochody, aby dorównać Ferrari. Nie oznacza to jednak, że jest to zły wynik. Na przykład dla Mitsubishi są to 74 samochody, a dla Mazdy aż 98 aut. W przypadku tej marki za taki stan rzeczy może odpowiadać ogromna inwestycja w nowe konstrukcje, a także pozycjonowana nieco wyżej gama modelowa. Wraz z debiutem kolejnych samochodów wynik powinien się poprawić.
Ford, Renault i Nissan to firmy, które sprzedają ponad 100 samochodów, aby wyrównać kwotę osiąganą przez Włochów. Tutaj więc marża jest dość niska, a te firmy mają duże pole do poprawy. Nie zmienia to jednak faktu, że liderem w odwróconej kolejności jest chińska grupa Great Wall Motors.
GWM musi sprzedaż aż 415 samochodów, aby zarobić tyle, ile Ferrari. To pokazuje, że w tym przypadku liczy się wyłącznie ilość, a fundusze płyną z innych źródeł, w tym potencjalnie z rządu.