Mazda MX-5 - Dlaczego kochamy ten model? (przynajmniej niektórzy)

Mazda MX-5 jest fenomenem. Przez jednych wyśmiewana i niedoceniana, inni ją ubóstwiają. Na przykładzie modelu RF w wersji 100 spróbuję to przeanalizować.

Na początek jednak trzeba od razu podkreślić, że Mazda MX-5 nie jest dla każdego. Głównie z tego powodu, że żeby móc się w niej zakochać, trzeba się do niej zmieścić. Malutki roadster traci więc część targetu z powodu swoich wymiarów. Może to właśnie Ci ludzie, którzy nie mogli do niej wejść, nazywają ją "samochodem dla fryzjerów".

Trudno ukryć, że mały i zgrabny roadster jest w swojej prostocie niezwykle stylowy. Tę samą lekkość, urodę i atrakcyjność udało się uchwycić także w widocznej na zdjęciach odmianie RF, ze sztywnym dachem. Filigranowy samochód, mimo rozmiaru, obiecuje dokładnie to, czego dostarcza - radość.

Mazda MX-5

Co w tym takiego fajnego?

Są samochody mocniejsze, sporo jest szybszych, wiele wygodniejszych, lub bardziej praktycznych. Mazda MX-5 jest jednak najbardziej analogowym i najfajniejszym z obecnie dostępnych samochodów, który nie wymaga wydania "fortuny". Tak naprawdę kosztuje tyle co dobrze wyposażony samochód klasy średniej. Wersja "100" widoczna na zdjęciach, to topowa odmiana, wprowadzona z okazji 100-lecia Mazdy (nie należy jednak jej mylić z limitowaną edycją rocznicową).

Co prawda MX-5 podrożała ostatnio, ale wciąż dostępna jest za 139 900 zł (Roadster) z całkiem przyzwoitym wyposażeniem "setka" z felgami BBS i burgundową tapicerką (m.in.) droższa jest o 10 tys. zł. Widoczna na zdjęciach odmiana RF kosztuje 159 900 zł. Do tego lakier Polymetal Grey (2 800 zł). Można dołożyć jeszcze skrzynię automatyczną. Ale MX-5 z "automatem" jest jak stek sojowy. Może i dobry, ale nie o to chodzi.

A chodzi o to, że Mazda MX-5 dysponuje dwulitrowym silnikiem o mocy 184 KM z sześciobiegową ręczną przekładnią, szperą, napędem na tył i niską masą. Do tego skonstruowano ją tak, jak najlepszy japoński miecz samurajski - jest ostra i fantastycznie wyważona, a przy tym precyzyjna.

Mazda MX-5

Może i 6,8 sekundy do 100 km/h w dzisiejszych czasach nie jest niczym spektakularnym, ale to wciąż dobry wynik. Poza tym... dojedźcie Mazdą do serii zakrętów. Nie ma samochodu prowadzącego się w ten sposób w tej cenie. Hothatche mają ciężkie przody, mnóstwo mocy i choć dają kupę radości, nie są tak dobre. Nie powodują, że kierowca czuje się jednym elementem z samochodem. Nie są obecnie tak naturalne.

Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że Mazda MX-5 to pewnego rodzaju dinozaur - ma mało systemów i nieskomplikowaną technologię. I bardzo dobrze, bo czysta mechanika, znajomość fizyki i zdolności japońskich inżynierów wygenerowały świetny samochód. Jest i neutralny i nadsterowny kiedy trzeba. Lekki i precyzyjny, aby przeskakiwać po krętych drogach z szerokim uśmiechem na twarzy.

Gdzie jest haczyk?

Poza kosztem zakupu, Mazda nie generuje w zasadzie żadnych druzgoczących kosztów. Odmiana RF jest nieco mniej aerodynamiczna od roadstera, zwłaszcza po zdjęciu dachu. Mimo tego, byłem zaskoczony, jak mało pali MX-5. 184-konny silnik i sportowy charakter łączą się z minimalnym zużyciem paliwa na poziomie około 5 litrów. Serio. Z zamkniętym dachem, przy 100 km/h takie miałem wyniki. Z otwartym o litr większe. Ale nawet na autostradzie, przy przepisowych 140 km/h i z urywającym głowę wiatrem we włosach, zużycie nie przekroczyło 8,5 l/100 km. W mieście? Na luzie można się zmieścić poniżej dziewięciu litrów. Średnio nieco więcej, a nawet przy cały czas jeździe bokiem, co robi fantastycznie, powinna mieścić się w 13 l/100 km. Innymi słowy - nie zrujnuje Was.

Zrujnować mogą Was trzy rzeczy. Jedna, poniekąd powiązana z tym, że nie każdy się do niej zmieści i z rozmiarem samochodu. Innymi słowy, trudno z niej wygodnie i z gracją wysiąść. Fotele są wygodne, pozycja za kierownicą bardzo dobra, a ergonomia również na wysokim poziomie. Ale siedzi się "na ziemi", drzwi są małe i trzeba się jakoś w niej "wycisnąć".

Druga sprawa, to niewielki problem. Praktyczność Mazdy jest przeciętna. Bagażnik jest bardziej niż wystarczający, ale we wnętrzu trudno znaleźć miejsce na jakieś swoje drobiazgi. Sztywne zawieszenie jest świetne, ale przy miejskiej jeździe może przeszkadzać. Alpine A110S robi to lepiej, choć za dwa razy większe pieniądze.

Trzeci "haczyk" przeszkadza mi najbardziej. Mógłbym go zmniejszyć, wybierając odmianę RF, co polecam tym, którzy nie boją się zim w Polsce. To głośność. Wersja ze sztywnym dachem na trasie jest koszmarnie głośna. Powietrze huczy wokół wszystkich możliwych elementów. A po założeniu "czapki" nie jest wiele lepiej, bo szumi, jakbyśmy cały czas mieli uchyloną szybę. Roadster, którym jeździłem kilka lat temu w paskudną, październikową pogodę, był o wiele przyjemniejszy. Ale również głośny.

Mazda MX-5 RF 2020 front

Dosyć narzekania

Mazda MX-5, niezależnie od wersji, po prostu cieszy. Jest "swojska", nie "nadęta", nie kosztuje milionów, a daje mnóstwo powodów do radości. Jeśli lubicie prowadzić, to będzie zarówno łatwa, jak i ucząca wiele. A przy tym pozwala na jazdę bez dachu (w takiej, czy innej formie). W odmianie "100" jest też kompletnie wyposażona - jak na MX-5. Ma zwykły tempomat i asystenta ostrzegającego o niezamierzonej zmianie pasa. Do tego nawigacja, interfejsy smartfonów i przyzwoite audio. To tyle. Mało? A na co komu więcej, w takim samochodzie?