TEST: MINI Cooper SE. Emancypacja elektrycznego auta

Przynależność do rodziny "Cooper S" zobowiązuje. Czy elektryczne MINI Cooper SE faktycznie jest tak dobre, że zasługuje na taki przydomek?

Kiedy w 2001 roku MINI "powróciło" w nowej postaci nikt zapewne się nie spodziewał, że marka ta osiągnie ogromny sukces. Z jednego modelu szybko zrobiły się dwa. Z dwóch - cztery. Teraz wybór mamy ogromny: od małego hatchbacka, przez jego 5-drzwiowe wydanie, kabriolet, Clubmana, aż po Countrymana. Do tej pory jednak żaden z tych modeli nie był dostępny w wersji stuprocentowo elektrycznej. Aż do teraz, kiedy na rynek wkroczyło MINI Cooper SE. Czy taki samochód ma w ogóle sens i czy zasługuje na przynależność do "szybkiej" rodziny?

MINI Cooper SE Miejski-stylowy, fot. Maciej Kuchno

MINI Cooper SE - to nie jest samochód dla każdego

Każdy doskonale wie jak wygląda MINI. Co ciekawe marka ta nie zdecydowała się na zabawę w futurystyczne dodatki a'la "Jetsonowie". Znana już linia tego auta została przyozdobiona pełnym grillem, żółtymi wstawkami z logotypem "wtyczki" oraz żółtą literą S. W tym egzemplarzu pojawiły się też żółte elementy nadwozia oraz charakterystyczne felgi Corona Power Spoke, które zmieniły nazwę przez koronawirusa. Jeśli klikniecie tutaj, to przeczytacie całą historię.

Moim zdaniem decyzja o pozostawieniu znajomego wyglądu to strzał w dziesiątkę. MINI jest dopracowane i cieszy wizualnie od lat. Po co więc udziwniać samochód, którego celem jest właśnie zachwycanie swoim charakterystycznym stylem?

Zresztą dokładnie takie samo założenie przyjęto we wnętrzu, gdzie znajdziecie tylko dwa nowe elementy. Pierwszym jest wyświetlacz za kierownicą, który zastąpił klasyczne zegary. Przyznam szczerze, że mocno mnie zawiódł. Spodziewałem się efektownej grafiki, możliwości indywidualizacji i ogólnie atrakcyjnej formy, a zastałem...

Cóż, w tę obudowę wciśnięto mały ekran o niskiej rozdzielczości i dwa ciekłokrystaliczne wyświetlacze po lewej i prawej stronie. Pierwszy z nich pokazuje stopień wykorzystania napędu, drugi prezentuje stan naładowania baterii w procentach. Do tego na centralnym ekranie mamy wielki prędkościomierz i malutki komputer pokładowy w dolnej części. Szczerze mówiąc początkowo nawet go nie zauważyłem.

Drugą nowością jest żółty przycisk startera samochodu. Nie żartuję - to wszystkie "nowości", które zagościły w elektrycznym MINI. Z drugiej strony czy czegoś więcej tak naprawdę potrzeba?

W kwestii przestrzeni żadnych zmian nie ma. Kufer wciąż ma (teoretycznie) 211 litrów, a dzięki schowkowi pod podłogą pozwala na łatwe spakowanie kabli. Wnętrze zdecydowanie lepiej sprawdza się przy dwóch osobach na pokładzie - tylna kanapa to ławka "na czarną godzinę" lub po prostu schowek na kurtki i torby.

MINI Cooper SE - jak to jeździ?

W przypadku tego samochodu nie ma co jednak rozmawiać o wyglądzie, gdyż on tutaj nie jest ważny. Kluczowa jest inna kwestia - jak MINI radzi sobie z elektrycznym napędem?

Zacznijmy od garści danych technicznych. Sercem tego auta jest jednostka generująca 184 KM mocy. Prąd magazynowany jest w baterii o pojemności 32,6 kWh (gdzie wykorzystywane jest 28,9 kWh), którą umiejscowiono pod podłogą. Jej obecność oznacza także lekką nadwagę - MINI Cooper SE przytyło o 145 kg względem standardowej benzynowej wersji.

Przyznam szczerze, że budziło to u mnie wiele wątpliwości. Wyższa masa to gorsze właściwości jezdne. Silnik może i jest mocny, ale prędkość maksymalna nie przekracza 150 km/h. Co więcej, sprint do setki zajmuje 7,3 sekundy, czyli więcej niż w benzynowym modelu.

MINI Cooper SE

Niemcy na szczęście do tematu tego auta podeszli w odpowiedni sposób. W swoim portfolio mają idealnie sprawdzoną konstrukcję, czyli BMW i3. To właśnie z niego zapożyczono szereg rozwiązań, co pozytywnie wpłynęło na doświadczenia płynące z jazdy tym samochodem.

Wsiadamy, zamykamy drzwi, wciskamy hamulec i klikamy przycisk START na konsoli centralnej. Wita nas dźwięk niczym z USS Enterprise, który sygnalizuje uruchomienie systemu. Znajomy lewarek odblokowujemy przyciskiem UNLOCK po lewej stronie i przesuwamy go na pozycję D. Po odpuszczeniu hamulca auto grzecznie stoi w miejscu. Nie toczy się, nie pełza. Dopiero gdy wciśniemy pedał gazu samochód rusza, jednak ujęcie nogi sprawia, że natychmiastowo zwalnia i zatrzymuje się.

Ach, no i powitajcie futurystyczny dźwięk, słyszalny na zewnątrz i w środku do 30 km/h. Brzmi on w taki oto sposób.

Zastosowano tutaj bowiem bardzo skuteczny i efektywny system rekuperacji energii, który sprawia, że można zapomnieć o używaniu pedału hamulca. W MINI ma on dwa tryby pracy - ustawienie "wysokie" maksymalnie wykorzystuje to rozwiązanie, zaś "niskie" sprawia, że auto zwalnia w zbliżony do wersji spalinowej sposób. 

Moim zdaniem warto trzymać się maksymalnej rekuperacji i po prostu zrozumieć sposób jej działania. Początkowo zapewne będziecie musieli hamować przed światłami czy innymi autami, ale przy odrobinie wprawy noga na hamulec wędrować będzie bardzo rzadko. A przy okazji doładujecie sobie baterię, tak więc są to same korzyści.

MINI Cooper SE - zużycie energii

Jazda tym samochodem to czysta przyjemność. Płynność i cisza doskonale sprawdzają się w miejskiej eksploatacji. Jednocześnie można cieszyć się rewelacyjnie niskim zużyciem energii. Jeżdżąc po Warszawie osiągnąłem wartości na poziomie 13,4-14,6 kWh. Naprawdę niewiele samochodów może pochwalić się tak dobrym wynikiem.

W trasie też jest bardzo dobrze. Przykładowo przy autostradowych 140 km/h zużycie wzrasta do 20-23 kWh. Sprawia to więc, że niezbyt duża bateria (wykorzystywane jest 28,9 kWh, całkowita pojemność to 32,6 kWh) w zupełności wystarcza do poruszania się po mieście i jego okolicach. MINI deklaruje, że samochód ten przejedzie 230 km na jednym ładowaniu. Jest to wykonalne, ale przy bardzo delikatnym traktowaniu pedału gazu i stałej jeździe w trybie Green+, bez klimatyzacji i z ograniczonymi osiągami. Realnie zrobienie 180-190 km nie stanowi żadnego problemu i jest powtarzalnym wynikiem.

Ładowanie? Na szybkiej ładowarce DC możemy "zatankować" baterię z mocą 50 kW. Pozwoli to na uzyskanie do 80% zasięgu w około 30 minut. Z klasycznego gniazdka ładować się trzeba znacznie dłużej. Przykładowo w moim garażu napięcie jest na tyle niskie, że ładowanie z 60 do 100 % zajęło ponad 6 godzin. Mając więc możliwość instalacji wallboxa warto o nim pomyśleć, bowiem zdecydowanie skróci czas ładowania.

MINI Cooper SE - ogrom frajdy

Zapomnijmy jednak na chwilę o zabawie w ekologię i skupmy się na innej kwestii - czy emblemat Cooper S na tylnej klapie pasuje do tego modelu? Bez chwili zawahania mogę odpowiedzieć "jak najbardziej"!

Szczerze mówiąc mocno obawiałem się właściwości jezdnych tego auta. Byłem jednak w błędzie, bowiem MINI bardzo dopracowało ten model. Dodatkowa masa związana z obecnością baterii jest jak najbardziej wyczuwalna, ale zupełnie nie przeszkadza. Co więcej, środek ciężkości jest tutaj położony znacznie niżej, co pozytywnie wpływa na stabilność i zachowanie Coopera SE w zakrętach. 184 KM i 270 Nm sprawnie napędza ten samochód, czyniąc go zwinnym zawadiaką na miejskich ulicach.

Mnie najbardziej cieszy fakt, że dobrze poradzono sobie z kwestią wektorowania momentu obrotowego. Czuć tutaj lekką tendencję do podsterowności, jednak elektronika czyni cuda. Co więcej, ESP można odciąć całkowicie - nie wpływa to jednak na działanie tego systemu.

A z odciętym ESP można czynić cuda. Auto chętnie zarzuca tyłem przy ujęciu gazu i na szybkich zakrętach. To chyba pierwsze auto na prąd, które pozwala na tyle zabawy w pełni legalny sposób, czyli bez grzebania w ustawieniach lub elektronice celem odcięcia wspomagaczy. Ba, to chyba jedyne auto elektryczne, w którym naprawdę można delektować się sportowymi właściwościami jezdnymi. A to chyba coś znaczy, nieprawdaż?

Wszystko to jednak kosztuje

139 200 zł. Tyle trzeba zapłacić za najtańszy wariant MINI Cooper SE. Prezentowana wersja jest jednak znacznie droższa i kosztuje już 173 200 zł. W cenie dostajemy jednak kompletne wyposażenie - od szklanego dachu, przez skórzaną tapicerkę, aż po ledowe światła.

Nie jest to tania propozycja, ani też model dla szerokiego grona klientów. MINI Cooper SE trafi w gusta tych, którzy kochają nowoczesne technologie i czują faktyczną potrzebę przesiadki na auto elektryczne. Mając możliwość komfortowego ładowania w domu zyskujemy kompetentne i ciekawe auto miejskie, które daje dużo radości z jazdy.

Problem polega jedynie na tym, że ten potencjał ciężko jest wykorzystać w mieście. Pod maską mogłoby więc być i 130 KM, co w zupełności wystarczyłoby do tego samochodu. Przerost formy nad treścią? Tak bym tego nie nazwał - to raczej badanie ścieżki kierującej ku przyszłości. Ja wciąż wybieram wersję spalinową, ale do elektryka mam duży szacunek i wiem, że przyciągnie do siebie szerokie grono klientów, głównie na zachodzie Europy i w USA.

 

 

MINI COOPER SE - DANE TECHNICZNE

MOC MAKSYMALNA 184 KM
MAKS. MOMENT OBROTOWY 270 Nm
NAPĘD przedni
ZAWIESZENIE PRZÓD kolumny MacPhersona
ZAWIESZENIE TYŁ wielowahaczowe
HAMULCE tarczowe, wentylowane
BAGAŻNIK 211/731 litrów
BATERIA 32,6 kWh, wykorzystywane 28,9 kWh
TYP NADWOZIA hatchback
LICZBA DRZWI / MIEJSC 3/4
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 3845/ 1727/ 1432 mm
ROZSTAW OSI 1432 mm
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 1365/405 kg
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM b.d
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 7,3 sekundy
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 150 km/h
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 / 2 lata
GWARANCJA NA BATERIĘ / SILNIK 8 lat
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ S:139 200 zł
CENA WERSJI TESTOWEJ XL: 173 200 zł
CENA EGZ. TESTOWANEGO 173 200 zł