Frank Stephenson opowiadający o projekcie MINI z 2001 to najlepsza rzecz, którą dzisiaj zobaczycie
Co wspólnego ma MINI z trzyczęściowym tortem, buldogiem i wyzwaniami dla inżynierów? Jeśli poświęcicie 10 minut, to dowiecie się wielu ciekawostek o generacji R50.
Rok 2000 to rewolucja dla Rovera i BMW. Po latach prac oficjalnie zaprezentowano nowe MINI. To nie był już prosty i tani samochód, a raczej efektowna maszyna dla klienteli, która szuka stylowego produktu. Nikogo nie powinno więc dziwić to, że do projektu zaangażowano świetnego specjalistę i zapewniono mu dużo wolności.
Frank Stephenson opowiada o pierwszym "nowym" MINI
Zacznę od krótkiego wyjaśnienia "kim do licha jest Frank Stephenson". Cóż, podejrzewam, że większość z Was jest fanami jego projektów - choć może nawet o tym nie wiecie. Ten Pan dał nam cudowne podwójne skrzydło w Escorcie Cosworth. To on zaprojektował MINI i BMW X5 E53. Później dał światu Maserati MC12, Ferrari 430 i... Fiata 500, który jak widać jest absolutnie niepokonany. Później to właśnie Stephenson nadał nowym McLarenom charakter i kierunek, który marka rozwija do dziś.
No dobrze, skoro już wiecie kim był stylista, który zaprojektował MINI R50, to czas przyjrzeć się pomysłom, które wykorzystał przy tworzeniu tego samochodu. A tych tutaj nie brakuje. Przede wszystkim ciekawie pokazano nawiązania do pierwowzoru, "przetłumaczone" na język stylistyki nowych modeli. Trójpodział nadwozia (stosowany do dziś) czy charakterystycznie podzielony przedni grill, który nawiązuje do pyska buldoga to elementy niezmiennie wyróżniające wszystkie MINI. Ciekawym tematem jest także stworzenie linii zbiegających się w jednym miejscu i maski, która tłoczona jest z jednego elementu i tworzy także część błotników.
Cóż, więcej wam zdradzać nie będę i oddaję głos Frankowi Stephensonowi. Polecam dokładnie obejrzeć ten film, bowiem jest w nim naprawdę dużo ciekawostek.