Mitsubishi Colt to po prostu Renault Clio z dłuższą gwarancją. Tak trzeba podchodzić do tego auta

Sprawa jest prosta - to po prostu francuskie znane auto, które dostało japoński logotyp. Mitsubishi Colt HEV ma jednego asa w rękawie, ale to może być zbyt mało, aby podbić rynek.

Czy liczyłem, że Japończycy jednak nieco przebudują Clio? Oczywiście. Naprawdę chciałem, aby był to ten sam samochód, ale z mocno zmienioną stylistyką i ze zmodyfikowanym kokpitem. Nożyce księgowych są jednak bardzo długie i ubijają wszelkie ambitniejsze pomysły. Tak oto dostaliśmy doskonale znany samochód, tylko z innym znaczkiem i z dłuższą gwarancją. W moje ręce trafiło Mitsubishi Colt HEV i szczerze mówić nie do końca wiem, co mogę Wam o nim napisać.

Zasadniczo Mitsubishi Colt HEV to nic innego jak Clio E-TECH

Nie, Japończycy nie zadbali też o zmiany w napędzie. Numer VIN z początkiem VF1 od razu przypomina, że tutaj mamy tylko inżynierię znaczkową. Plusem jest to, że Mitsubishi dostało solidną bazę, bo obecne Clio, zwłaszcza po liftingu, to świetny samochód.

Przede wszystkim wygląda kapitalnie. Nowe lampy przednie wpadły mi w oko, a ciekawe wzory felg podkreślają stylistykę. Dorzucając do tego atrakcyjny czerwony metaliczny lakier dostajemy naprawdę atrakcyjne auto.

Mitsubishi Colt HEV TEST

Na ulicy Colta rozpoznacie po dwóch detalach (poza znaczkami). Po pierwsze - ma inny grill z przodu, który choć trochę odróżnia go od swojego pierwowzoru. Po drugie - z tyłu ma wielki napis MITSUBISHI, który naprawdę ciężko przeoczyć. Do tego światła zachowano w prostszym wydaniu, bez półprzezroczystych kloszy.

W środku jest to Clio. Ma ładne cyfrowe zegary, irytujące multimedia (Apple CarPlay potrafi się pogubić) i przyzwoite wykończenie. Bardzo podoba mi się tutaj tapicerka foteli, a także szara "materiałowa" podsufitka.

Przestrzeń nie jest mocną stroną tego modelu, ale też nie mówimy tutaj o słabej propozycji w segmencie. Z tyłu wysokie osoby będą narzekały na ciasnotę, ale w mieście da się to wytrzymać. Za to bagażnik jest duży i dość ustawny, choć ma potwornie wysoki próg załadunkowy.

Mitsubishi Colt HEV TEST

Hybryda Renault jest dziwna. Ma swoje plusy i sporo minusów

I zacznę od tych drugich, gdyż warto o nich wiedzieć. Po pierwsze - silnik 1.6 (wolnossący) połączono tutaj z jednostką elektryczną, akumulatorem o pojemności ponad 3 kWh i z przedziwną skrzynią biegów. Mam wrażenie, że Francuzi celowo zrobili konkurs na najbardziej pokręconą przekładnię, którą można połączyć z tym silnikiem. Formalnie dostajemy zestaw kilku przełożeń dla silnika spalinowego i elektrycznego, a całość opiera się na konstrukcji kłowej.

Działa to specyficznie. Albo troszkę wyje, albo szarpie, albo reaguje z opóźnieniem. Na pewno wolałbym (naprawdę), aby tutaj było klasyczne CVT. Proste, sprawdzone, solidne.

To, co podoba mi się w tej hybrydzie, to jej osiągi i teoretyczna wydajność. Co prawda nie da się tutaj osiągnąć tak abstrakcyjnych wyników jak w Toyocie Yaris, ale 4,5 litra w mieście jest osiągalne bez starania. Niemniej ja częściej widziałem wynik z piątką na czele. Wciąż akceptowalny, ale już nie tak imponujący.

Gorzej jest w trasie, gdzie cały układ do końca nie wie, czego chce od życia. Raz jedziemy na silniku spalinowym, raz na elektrycznym, raz akumulator ładuje się z silnika spalinowego. I tak sobie działa ten cykl, podbijając skutecznie zużycie paliwa.

przy 100 km/h: 5,3 l/100 km
przy 120 km/h: 6,7 l/100 km
przy 140 km/h: 8,4 l/100 km
w mieście: 4,3-5,2 l/100 km

Ale przejdźmy do najważniejszej kwestii. Czy Mitsubishi Colt HEV, jako hybryda, w ogóle się opłaca?

Czas więc rozciągnąć palce i wstukać w pasku przeglądarki adresy stron internetowych obydwu producentów, a następnie zanurkować w cenniki.

Hybrydowe Renault Clio kosztuje 99 200 złotych. Colt - 126 290 złotych. Na starcie mamy więc blisko 28 000 złotych różnicy na korzyść Renault. Zaczynamy z wysokiego C, ale jest pewne wyjaśnienie.

Otóż Colt HEV występuje tylko w topowej wersji Instyle, która w praktyce jest pozycjonowana ponad wariantem techno w Clio. A wersja techno, o której mowa, kosztuje już 107 900 złotych.

W wersji Instyle w Colcie mamy wszystkie możliwe opcje. Od grzania foteli, przez podgrzewaną kierownicę, topowe multimedia, nagłośnienie Bose, aż po 17-calowe alufelgi. Dorzucamy więc to wszystko do Clio i...

...Renault wciąż jest tańsze. Tak więc Colt wyciąga ostatnią kartę przetargową

A mowa tutaj o 5-letniej gwarancji, która jest niestety ograniczona przebiegiem 100 000 km. Coś za coś.

Postawmy więc pytanie: kto to kupi? Tutaj odniosę się do mojego testu Mitsubishi ASX-a, będącego z kolei bliźniakiem Renault Captura. Jeżdżąc tym samochodem spotkałem właściciela starszego ASX-a, który chce kupić nowy wariant. Dlaczego? Bo to Mitsubishi, po prostu. Nawet jeśli "nie jest to Mitsubishi", to "jest to Mitsubishi" - ten sam serwis, Ci sami ludzie z obsługi. Wiem, że wiele osób jest od lat wiernych tej marce i nie zmienia jej nawet w tych dziwnych czasach, gdy w ofercie ma ona tylko 4 samochody.

W tej rodzinie hybrydowy Colt jest jednak najmniej atrakcyjną propozycją - oczywiście za sprawą ceny i wydajności napędu. Myślę, że 91-konna wersja 1.0 Turbo jest rozsądniejszym wyborem. Wolnossący silnik 1.0 o mocy 66 KM można pominąć - dynamiki tutaj nie będzie.

Zalety
  • ładnie wygląda, bo to Clio
  • dobrze jeździ, bo to Clio
  • ma przyjemne wnętrze, bo to Clio
Wady
  • kosztuje dużo, bo to Colt
  • ma ograniczony wybór w hybrydzie, bo to Colt