Mustang z alternatywnej rzeczywistości. Jest 15 lat starszy niż "powinien" i jest... minivanem

Czy to Mustang idealny? Pochodzi z 1949, ma opływowe nadwozie i silnik z tyłu. Może też być siedmioosobowy! Poznajcie historię tego minivana.

Pomyślcie sobie, że jest jakaś alternatywna rzeczywistość w którym Mustang nie jest sportowym coupe, tylko na przykład elektrycznym crossoverem. A nie, to już mamy. Ale blisko 15 lat przed tym, jak świat ujrzał dwudrzwiowego Mustanga, w Seattle ujrzał światło dzienne zupełnie inny projekt. Minivan, z silnikiem z tyłu i opływowym nadwoziem.

Mustang jak kropla wody, albo... wieloryb

Autorem projektu był Roy C McCarty ze Seattle. Ten serwisant Lincolna miał kilka swoich teorii na temat motoryzacji i postanowił je sprawdzić. Jedną z nich, była koncepcja niedużego samochodu, zdolnego przewieźć więcej osób w ekonomiczny sposób. W tym okresie na topie była stylistyka streamline, a marki dopiero powoli zaczynały ekpserymentować z nadwoziami o jednolitej bryle.

Mustang McCarty'ego był jednym z takich projektów. Przednia szyba nadawała mu kształt nadętego VW Ogórka (na kilka lat przed premierą tegoż), a linia boczna to niemal idealna kropla wody. Albo wieloryb, jak ochrzczono ten projekt. Też ssak, jak Mustang.

Mustang

Wzorem miało też być skrzydło samolotu, ze swoją aerodynamiką. Widać było teżinspiracje m.in. Scarabami Stouta. Ten Mustang miał rozstaw osi 259 cm, a łączną długość 4,63 metra. Był więc dość kompaktowy, jak na amerykańskie standardy.

Konstrukcja była dość prosta, oparta na stalowej ramie, z resorami piórowymi. Z przodu umieszczono go poprzecznie. Dodatkowo silnik był na osobnej "półramie", którą łatwo było wyjąć w celach serwisowych.

"Ten" Ford Mustang miał bazowy silnik o pojemności 2,8 litra i mocy 105 KM. Jego starszy "kuzyn" dysponował czterocylindrową jednostką marki Hercules mocy 60 KM. Ponoć rozpędzał się do około 100 km/h, a dzięki niskiej masie (1 tona) dodatkowo zużywał mało paliwa. Broszura reklamowa mówiła o 30 - 35 milach na galonie, czyli okolicach 6,7 - 7,8 l/100 km. Dla obniżenia kosztów i ułatwienia obsługi, części były "z rynku". Silnik Hercules, skrzynia trzybiegowa Warner, tylna oś Dana-Spicer. Wszystko miało być łatwo następne. Z kolei aluminiowe nadwozie produkował PACCAR.

Zaletami samochodu miały być przestronność, bezpieczeństwo oraz koszta. Ta pierwsza to 6 lub 7 miejsc, przy dwóch miejscach z przodu oraz spora przestrzeń na bagaż za fotelami. Dzięki nowatorskiemu podejściu do designu, samochód miał być nie tylko opływowy, ale zapewniać kierowcy znacznie lepszą widoczność. To, bez wątpienia.

Pomysł był, zabrakło pieniędzy

Samochód wystawiono w... masońskiej świątyni w Seattle w 1948 roku. A potem wożono dookoła, wraz z zespołem swingowym Mustang Riders, który miał dawać koncerty i zachęcać do zapoznania się z prototypem.

Planem McCarty'ego była sprzedaż bezpośrednia, wprost z fabryki, z ceną która docelowo miała spaść poniżej 1000 USD. Niestety, nie udało się uzbierać funduszy na rozpoczęcie produkcji seryjnej.

Według różnych źródeł, powstało do 12 sztuk prototypów "pierwszego Mustanga". Ale losy wszystkich są nieznane. A szkoda, bo tamten okres "poszukiwań" w motoryzacji był niezmiernie ciekawy, a wielu inżynierów miało świetne pomysły. Niektórym się udało, innym nie.

McCarty próbował jeszcze "odebrać co swoje" od Forda, gdy ten wprowadzał swojego Mustanga, ale próba udowodnienia praw do nazwy również nie przyniosła powodzenia.