Nadchodzi czas trudnych decyzji. Stellantis nie ma przestrzeni na błędy

Stellantis pierwszą połowę tego roku zobaczył "w czerwieni". Teraz przyszedł czas na podjęcie bardzo trudnych decyzji.

  • Stellantis zanotował fatalną pierwszą połowę tego roku
  • Dochód netto spadł aż o 13%
  • Sprzedaż spadła, koszty rosną

Antonio Filosa z pewnością nie może spać spokojnie. Powierzono mu bardzo trudną rolę wyprowadzenia grupy Stellantis na prostą. Obecna sytuacja jest po części winą strategii wprowadzonej przez Carlosa Tavaresa, ale także wpływają na nią realia gospodarcze. Teraz przed zarządem stoją naprawdę trudne decyzje, które mogą oznaczać gruntowne cięcia, a także likwidację wybranych marek.

Raporty za pierwszy kwartał tego roku mienią się różnymi odcieniami czerwieni. Łączna strata netto wyniosła 2,3 miliarda euro, a dochód netto spadł o 13% w porównaniu do I kwartału 2024 roku. Nie są to wyniki, na które liczył ten koncern.

Sprzedaż w USA spada i wpłynęły na to między innymi cła nałożone przez administrację Donalda Trumpa. W Europie popyt na samochody Stellantisu także się kurczy - sprzedaż spadła tutaj o 7%. Jedynym rynkiem, gdzie wyniki są na plusie, jest Ameryka Południowa. Tam udało się zwiększyć sprzedaż aż o 20%, ale jest to głównie zasługa lokalnie tworzonej i produkowanej gamy modelowej.

Antonio Filosa Stellantis

Antonio Filosa musi podjąć trudne decyzje. Stellantis nie może dalej tonąć

W pierwszej połowie tego roku dostarczono klientom 2,69 miliona samochodów, o 8% mniej niż w analogicznym okresie w 2024 r. Filosa podkreśla, że wraz ze swoim zespołem jest gotów zrobić wszystko, aby słupki poszły w górę, a przychody wzrosły. Może to jednak oznaczać radykalne kroki, które będą dla wielu sporym zaskoczeniem.

Na tę chwilę wszyscy zarzekają się, że każda marka w portfolio grupy jest bezpieczna. Trudno jednak powiedzieć, czy faktycznie uda się utrzymać taki stan rzeczy. Filosa twierdzi, że ma plan działania, ale ten rok może być jeszcze bardzo trudnym okresem. Wszystko zależy tutaj od tego, jak poprowadzi koncern przez te turbulentne czasy pełne nagłych zawirowań geopolitycznych.

W Europie na pewno konieczna będzie zmiana koncepcji działania

Stellantis postawił wszystko na jedną kartę, czyli na elektryfikację. To miało być zwycięskie zagranie, które da im przewagę. Finalnie jednak zamieniło się w kulę u nogi.

Alfa Romeo Stellantis

Problemem jest przeciętna wydajność samochodów elektrycznych tej grupy, a także ich wysokie ceny. Do tego popyt na elektryki, choć stabilny, to jest dużo niższy od zakładanego.

Realnie rzecz biorąc Filosa musi więc stworzyć ofertę, która z jednej strony pozwoli na ominięcie abstrakcyjnych kar za zbyt wysoką emisję CO2, ale jednocześnie przekona do siebie klientów.

W USA kluczowe marki muszą z kolei odbić się od dna. RAM boryka się z wieloma problemami, które częściowo uleczył powrót silnika HEMI. Dodge także może wrócić na dobre tory dzięki Chargerowi z silnikiem spalinowym. Pytanie tylko, czy to wystarczy - i czy faktycznie nie nadejdzie chwila, w której trzeba będzie odciąć się od Maserati, Alfy Romeo, Lancii lub DS-a.

Źródło: Automotive News Europe