Nissan Qashqai+2 2.0 Tekna

Podczas testu Nissana Qashqaia w wersji 7-osobowej, odkryłem sekret dobrej sprzedaży tego modelu w Polsce. Lubimy przecież rzeczy, które przypominają nam o naszych typowych upodobaniach. W przypadku japońskiego crossovera, tak właśnie musi być. O co dokładnie chodzi? Zapraszam do testu.

Pewnych rzeczy nie da się w życiu zrobić. Nie da się kroić chleba łokciem i nie da się jeździć metrem po lesie (chociaż jeśli budowniczowie drugiej nitki warszawskiej kolejki pomylą kierunki, to kto wie?). Nie da się także zdroworozsądkowo wyjaśnić światowego fenomenu podwyższanych, pseudoterenowych samochodów. Klas i podklas łączących terenówki z vanami i samochodami sportowymi jest teraz tak wiele, że trudno połapać się, które auta z którymi porównywać. Czy crossovery (SUV-y, SAV-y itp.) mają w ogóle sens? Na każdy spośród logicznych argumentów "za" znajdzie się zawsze równie sensowny kontrargument "przeciw".

Dyskusję w stylu zdań rozpoczynanych przez zwolenników segmentu crossover i kończonych przez jego przeciwników można by zatem prowadzić w nieskończoność, przy okazji wymieniając się celnymi uwagami, które i tak nie przekonają żadnej ze stron do odejścia od swoich racji. Przykłady? Crossover ma spory prześwit, przez co lepiej sprawuje się na gorszych szosach i gruntowych drogach... i ma też wyżej położony środek ciężkości, który psuje dobre zachowanie na zakrętach. Ma wielkie koła, które "łykają" dziury w polskim asfalcie... i kosztują majątek, nie mówiąc o dźwiganiu ich podczas ewentualnej wymiany. Wyższa pozycja w czasie jazdy daje właścicielom pseudoterenówek poczucie bezpieczeństwa i panowania... ale też zmusza ich do wdrapywania się do samochodu przy każdym wejściu "na pokład"...

Widzicie? Można tak w nieskończoność. Tylko do czego to prowadzi? Usiądźmy więc na spokojnie za kierownicą Qashqaia i zastanówmy się, co sprawiło, że w ciągu 3 lat produkcji modelu sprzedano ponad pół miliona sztuk tych uterenowionych Nissanów? Moim zdaniem, głównym czynnikiem wpływającym na sukces tego akurat pojazdu, jest jego nieco "ludzkie", przez co paradoksalnie wcale niepozbawione wad oblicze...

Aparycja to podstawa
Lubimy, kiedy ktoś ładnie wygląda. Podobno przy poznawaniu ludzi najbardziej liczy się pierwszych kilka sekund w czasie których oceniamy, czy chcemy rozwijać znajomość dalej, czy też czujemy lekki wstręt. W kwestii wrażeń estetycznych Qashqai plasuje się gdzieś pośrodku stawki. Jest nieco atletyczny, ale nie do przesady. Nie cierpi na wizualną otyłość, choć z rzeczywistymi kilogramami trudno dyskutować (ponad półtorej tony masy własnej).

Podwyższone nadwozie, wykorzystujące płytę podłogową znaną z bratniego X-Traila czy siostrzanego Renault Koleos opakowano karoserią zaprojektowaną w londyńskim centrum designerskim Nissana. Całość po faceliftingu prezentuje się świeżo i konkurencyjnie nawet w zestawieniu z o szczebel większymi SUV-ami typu Toyota RAV4, czy Honda CR-V. Podczas niedawno przeprowadzonego faceliftingu Qashqaia, zmieniono nie tylko kształt lamp, maski, zderzaków i błotników, lecz także wprowadzono sporo korekt czysto technicznych, które, o dziwo, są wyraźnie odczuwalne podczas jazdy. Ale o tym już za chwilę. Na początek jednak trochę o przestrzeni, bo przecież...

Lubimy przestrzeń
Wnętrze Qashqaia+2 ma pokaźne rozmiary. Bez problemu zmieścimy tu pięć osób z bagażem. Pasażerowie drugiego rzędu mogą jednak narzekać na specyficzną pozycję siedzącą, wymuszoną płaskim siedziskiem kanapy i dość wysoko poprowadzoną podłogą. Przyzwyczajenia wymagać mogą również przednie siedzenia, których wyprofilowanie boczne pozostawia sporo do życzenia. Trudno zrozumieć, dlaczego niektórzy japońscy producenci aut (w tym, jak widać, również Nissan) tak usilnie trzymają się stosowania dźwigni skokowo regulujących pochylenie oparć foteli. Nieco utrudnia to zajęcie optymalnej pozycji za kierownicą.

Gdy już taką przyjmiemy, można zatopić się w skórzanej tapicerce (dopłata 3500 zł) i spojrzeć w górę, obserwując niebo przemykające nad panoramicznym, szklanym dachem. Kiedy nadmiar słońca wdzierającego się do kabiny zacznie denerwować pasażerów Qashqaia, wystarczy nacisnąć przycisk uruchamiający elektryczną zasłonę. Szczelnie wypełni ona przestrzeń w podsufitce. Na pochwałę zasługuje dobra widoczność, która sprawia, że kierowcy Nissana łatwo jest "ogarnąć" niemałe przecież gabaryty crossovera. Większość urządzeń pokładowych, łącznie z nową, zintegrowaną z kokpitem nawigacją, obsługuje się intuicyjnie. Czas ruszyć w drogę, w której...

...lubimy wypić
Kilka setek Qashqai łyknie na raz. W tym na pewno jest podobny do nas - Polaków. Nie chodzi jednak o alkohol, lecz o benzynę. Niestety, testowana dwulitrowa, 140-konna wersja wykazuje się dość nieprzyzwoitym apetytem na paliwo. W warunkach jazdy miejskiej trzeba liczyć się ze spalaniem na poziomie ok. 12 l/100 km. W trasie zaś, jadąc umiarkowanie dynamicznie, trudno jest osiągnąć poniżej 8,5 l/100 km. To sporo. Co gorsza, takie zużycie nie jest wcale rekompensowane dobrymi osiągami. Dwulitrowy Qashqai+2 przejawia chęci do współpracy z prawą nogą kierowcy dopiero po przekroczeniu 3500 obr./min. Nissan wyraźnie nie lubi być poganiany, zaś elastyczność także nie jest jego domeną. Testowany wariant silnikowy w kwestii osiągów można określić mianem pewnego minimum do tej klasy samochodu. Obecny w ofercie Qashqaia+2 150-konny diesel wydaje się być znacznie rozsądniejszym wyborem. O podstawowej 1,6-litrowej benzynie szkoda w ogóle wspominać, jeśli chcemy korzystać z Qashqaia+2 gdziekolwiek indziej niż tylko w mieście.

Nieco leniwa natura Nissana ma też swoje drugie, przyjazne kierowcy oblicze. W komfortowej, długodystansowej jeździe pomaga rewelacyjne wyciszenie kabiny. Praca dwulitrowego motoru jest ledwo słyszalna, zaś podczas podróży dominującym dźwiękiem rejestrowanym przez pasażerów jest szum opływającego karoserię powietrza. Przy okazji faceliftingu poprawiono jego przepływ pod podwoziem (dzięki wielu osłonom jest ono prawie płaskie). Popracowano też nad wytłumieniem komory silnika, która w testowanej wersji benzynowej ma obecnie taką izolację, w jaką niegdyś wyposażane były wersje dieslowskie. Deska rozdzielcza posiada wielowarstwową osłonę akustyczną, co w połączeniu z pozostałymi zmianami, sprawia, że jazda Qashqaiem to prawdziwa podróż do krainy ciszy. Tak - nie jest to żaden chwyt marketingowy! Efekt wszystkich wyżej wymienionych modyfikacji jest wyraźnie odczuwalny "na własnych uszach". Przy 120 km/h w kabinie panuje spokój znany z samochodów wyższej klasy. Brawo!

Lubimy czasem poimprezować?
Proszę bardzo. Przenosząc nasze zamiłowania do wnętrza Qashqaia+2 możemy rozkoszować się seryjnym w wersji Tekna, 7-głośnikowym systemem audio. Zestaw ze "skrzynką basową" umieszczoną w miejscu koła zapasowego markowany jest przez firmę Bose. Całość dość dobrze radzi sobie z wypełnieniem wnętrza Nissana soczystym dźwiękiem, oferując przy okazji możliwość odtwarzania muzyki z pendrive'a (tego zaś sprytnie ukryjemy w podłokietniku, chroniąc go przed wzrokiem nikczemnych amatorów cudzej własności).

Zawieszenie Qashqaia zestrojono komfortowo, więc o szaleńczych rajdach po zakrętach lepiej od razu zapomnieć. Lewarek manualnej skrzyni biegów pracuje z lekkim oporem, lecz jest wystarczająco precyzyjny. Trochę zastrzeżeń można mieć do pracy sprzęgła, którego wyczucie wymaga nieco przyzwyczajenia. Dzięki wydłużonemu rozstawowi osi Nissan dobrze "łyka" poprzeczne nierówności jezdni. Przy gwałtowniejszych manewrach nadwozie lubi się jednak nieco pochylić, co nie zachęca do ofensywnej jazdy. Żywiołem japońskiego crossovera jest raczej spokojne nawijanie kilometrów, najlepiej po prostych drogach. Sprzyja temu nieszczególnie precyzyjny, lecz lekko pracujący układ kierowniczy, którego elektryczne wspomaganie od czasu do czasu przenosi na koło kierownicy enigmatyczne "chrobotania".

Poczucie bezpieczeństwa poprawia inteligentny system napędu na cztery koła. Nie wdając się w techniczne szczegóły i opowieści o sprzęgle załączanym elektromagnetycznie, można streścić jego działanie krótko: warto go mieć. Do dyspozycji kierowcy są trzy tryby pracy napędu: 2WD, Auto oraz Lock (zblokowany na stałe rozkład napędu 50:50, działa tylko do 40 km/h). Podczas jazdy po zlanej deszczem drodze, w najczęściej używanej opcji Auto Nissan prawidłowo reaguje na pojawiający się uślizg przedniej osi i zapewnia kierowcy dodatkową pomoc, stabilizując pojazd i niwelując nieco podsterowność. Wnioski? Mimo że nie jest to prawdziwa "stałka", moim skromnym zdaniem warto dopłacić za tego typu napęd. A już tym bardziej, gdy chodzi o kupno pojazdu wyglądającego na terenowy. A zatem, różnica ok. 8 tys. w stosunku do wersji 2WD wydaje się być przynajmniej po części uzasadniona.

Jeszcze 2 na zapas...
Zupełnie jak podczas zakupów w supermarkecie. Jakież to ludzkie i cudownie pozbawione sensu. Skoro można, to dlaczego nie wziąć? A może się przyda? A może ktoś się skusi? Nie ma co się łudzić - nie przyda się! Nikt się nie skusi. Będzie zawsze leżeć w szafie i czekać na dzień, w którym minie termin ważności albo trafi to szlag. Cokolwiek w ten sposób kupicie, i tak zawsze spotka to taki sam los. Z dodatkowymi fotelami umieszczonymi pod podłogą bagażnika Qashqaia+2 będzie podobnie. Chociaż oczywiście nie zepsują się od nieużywania (już prędzej od używania), to jednak i tak prawdopodobieństwo posadzenia na nich żywej osoby będzie graniczyło z cudem wybrania najkrótszej kolejki do kasy w supermarkecie w piątkowy wieczór. A jednak chęć posiadania 7-osobowego SUV-a jest nie do przełamania. Voila! Wybierając Qashqaia+2 dostaniemy rozstaw osi powiększony o 13,5 cm oraz możliwość przewozu dwójki dzieci. Dla dorosłych malutkie foteliki nie nadają się pod żadnym pozorem. Zresztą nawet sam Nissan uczciwie zapewnia, że trzeci rząd siedzeń przeznaczony jest wyłącznie dla pasażerów o wzroście nie większym niż 1,6 m. I słusznie, przecież i tak się nie przyda...

Reasumując
Patrząc na ilość krążących po polskich ulicach Qashqaiów, można stwierdzić, że lubimy duże samochody w akceptowalnych cenach, które wyglądają na droższe niż są w rzeczywistości. Qashqai+2 spełnia właśnie wszystkie te warunki. Razem z wydłużonym rozstawem osi oferuje też dodatkowo spełnienie kaprysu kupowania nadmiaru miejsc siedzących na zapas. Dwulitrowy silnik benzynowy nie powala osiągami, dając wyraźnie do zrozumienia, że najlepsze czasy tego typu jednostek mamy już dawno za sobą. Największą wadą Nissana jest jego paliwożerność. Gdyby nie ona, Qashqai+2 idealnie nadawałby się na długie podróże. Spora ilość miejsca we wnętrzu i komfortowe zawieszenie, w połączeniu z perfekcyjnym wyciszeniem kabiny czynią z Nissana prawdziwy okręt na dalekie wyprawy. A takie przecież lubimy...