Filmy pokazujące odpalanie porzuconych aut są hipnotyzujące. Uwaga, wciągają
Odpalanie porzuconych aut może być doskonałą rozrywką - nie tylko do osób, które to robią, ale także dla nas, widzów. Te filmy naprawdę wciągają.
Z wiekiem coraz bardziej doceniam urok porzuconych aut. Mijamy je codziennie, choć nie zwracamy na nie uwagi. Stoją w różnych dziwnych miejscach, czasami na lekko zapomnianych parkingach strzeżonych, czasami przy ulicy i niekiedy gdzieś w krzakach. Te wszystkie samochody łączy jedna cecha - z reguły są jeszcze gotowe ożyć. No, może nie wrócą do regularnego użytku, ale swoje silniki "odpalą" jeszcze ten jeden raz.
Filmy pokazujące odpalanie porzuconych aut są po prostu cudowne
Moim faworytem jest estoński kanał Flexiny na YouTube. To ekipa pozytywnie zakręconych ludzi wyszukujących dziwnych zapomnianych aut w czeluściach tego pięknego kraju. I jest tam na co popatrzeć. Tu znajdzie się Mercedes W124 200D, tam BMW E34 524td, a od czasu do czasu wpadnie jakiś bardziej egzotyczny rodzynek. W każdym razie na brak pracy nie mogą narzekać, a widzów tylko przybywa.
W tych filmach zachwyca mnie przede wszystkim jedna rzecz. Otóż stare samochody, choć w większości w stanie mocno przeciętnym, wciąż są w stanie nie tylko odpalić, ale i pokonać kilka kilometrów. Z reguły filmy "ratunkowe" kończą się jazdą próbną. W przypadku poszczególnych maszyn trwają one nawet kilkanaście minut, a osiągane prędkości są dość imponujące.
Zobacz kanał Flexiny
Aby uruchomić te auta wystarczy odrobina wiedzy z zakresu mechaniki, zestaw narzędzi i cierpliwość. Z reguły naprawy ograniczają się do przesmarowania linki gazu, wyczyszczenia dolotu, podkręcenia/poluzowania kilku śrub, podpięciu akumulatora i dostarczeniu paliwa do silnika.
Nowe auta tak pięknie nie odpalą
Wyobraźcie sobie teraz taki kanał za 10-15 lat. Myślicie, że zostawione w polu na taki czas BMW G30 będzie w stanie ruszyć bez zająknięcia? Nic z tych rzeczy. Zapewne elektronika zawilgotnieje i strzeli focha. Komputery całkowicie zdechną, a jakiś jeden jedyny obudzony do życia system uzna to za poważną usterkę i całkowicie zablokuje samochód, prosząc dyskretnie o wezwanie lawety.
Szczerze mówiąc im więcej czasu spędzam z nowymi samochodami, tym mocniej wzdycham do klasyków. Czy to już proces "grzybienia", czy też po prostu najnowsze auta są delikatnie mówiąc pozbawione emocji? Odpowiedź chyba sama ciśnie się na usta...